PGNiG Superliga. Niespodzianka w meczu Sandra Spa Pogoni. Znakomity finisz Zagłębia

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: drużyna Zagłębia Lubin
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: drużyna Zagłębia Lubin

Sandra Spa Pogoń nie zdołała podtrzymać passy zwycięstw we własnej hali. Szczecinianie przegrali z Zagłębiem Lubin 30:32 w 8. kolejce PGNiG Superligi. O porażce gospodarzy zawarzyło ostatnie 10 minut meczu.

Sandra Spa Pogoń przystępowała do spotkania z Zagłębiem z dużymi nadziejami. Do tej pory we własnej hali nie zaznała jeszcze porażki, a ewentualna wygrana za 3 "oczka" mogła ponownie wywindować drużynę w górę tabeli PGNiG Superligi Mężczyzn.

Obie drużyny od pierwszych chwil nastawiły się na mocną obronę. U lubinian bardzo dobrze funkcjonował blok w centralnej strefie. Dzięki temu przyjezdni wyprowadzali akcje, po których bramkarz gospodarzy, Anton Terekhof wyjmował piłkę z siatki. W pewnym momencie ich skuteczność zaczęła jednak dość mocno szwankować. To rywale zaczęli dochodzić do głosu. Głównie Dawid Fedeńczak na prawym skrzydle. Jeszcze przed upływem kwadransa rywalizacji o kilka słów rozmowy poprosił szkoleniowiec Pogoni, Biały (5:5).

Trener miejscowych najwyraźniej dostrzegał rezerwy w grze ofensywnej, bo do obrony nie powinien mieć większych zastrzeżeń. Zagłębie pewnie trzymałoby bliższy kontakt bramkowy, ale częściej faulowało. Kończyło się to przeważnie rzutem karnym, czasem dwuminutowym upomnieniem. Absolutnie nie można było jednak powiedzieć, by któryś zespół wyraźnie dominował nad drugim. Wręcz przeciwnie, jeśli jeden odskakiwał, drugi potrafił nadrobić stratę. Dobrze pokazywał się na pozycjach Marek Marciniak. Coraz lepiej między słupkami prezentował się też Marcin Schodowski. Efekt: 12:11 po 30 minutach.

ZOBACZ WIDEO: Radosław Majdan nie skreśla Jerzego Brzęczka. "Mecz z Włochami mnie zmartwił"

Obraz gry nie ulegał zmianie także w drugiej części rywalizacji. Nadal minimalną przewagę utrzymywali Portowcy. Pochwalić można było Piotra Rybskiego oraz Kamila Drobieckiego. Obaj zachowywali nerwy ze stali przy trafieniach z linii siódmego metra (po 5 celnych rzutów). Gra gości załamała się nieco bardziej, kiedy karę 2 minut otrzymał Wojciech Hajnos. Miejscowi "ukarali" w tym czasie Miedziowych aż 3-krotnie (18:14). Lepiej gry w przewadze liczebnej nie można już było wykorzystać.

Gospodarze mogli jeszcze powiększyć prowadzenie. Najpierw piłki w kontrze nie złapał wprowadzony przed momentem Patryk Krok, a po chwili udał się "z dwójką" na ławkę kar. W 46. minucie błysnął Dawid Krysiak. Szczecinianie grali dwóch mniej, skrzydłowy zdołał zbiec z lewego rozegrania na swoje skrzydło i piękną wkrętką umieścił piłkę w bramce. Emocje nie opadały, bo Zagłębie za sprawą Marciniaka wyrównało po 21.

Zwycięstwo wymknęło się jednak Pogoni dopiero w ostatnich 10 minutach meczu. Aż 6-krotnie z rzędu goście mogli ruszać do kontr po nieudanych próbach lub błędach przeciwników. Ci wyraźnie uwierzyli w swój pierwszy sukces na wyjeździe. Z 23:22 doprowadzili do stanu 23:28. Pogoni zabrakło czasu i po raz pierwszy musiała uznać wyższość rywala w hali przy ul. Twardowskiego. Co ciekawe, po końcowej syrenie piłka wpadła jeszcze do siatki po rzucie z karnego Fedeńczaka, ale sędziowie tego gola nie uznali.

PGNiG Superliga Mężczyzn, 8. kolejka:

Sandra Spa Pogoń Szczecin - Zagłębie Lubin 30:32 (12:11)

Sandra Spa Pogoń: Terekhof, Gawryś - Telenga, Krok, Wrzesiński 1, Wąsowski, Gierak 2, Bosy 1, Biernacki 6, Krysiak 3, Matuszak, Rybski 7 (5/6), Zaremba 3, Fedeńczak 7 (0/1).
Karne: 5/7.
Kary: 10 min. (Krok, Wrzesiński, Wąsowski, Biernacki, Fedeńczak - 2 min.).

Zagłębie: Bartosik, Wiącek, Schodowski - Stankiewicz, Bysiak 1, Pawlaczyk 4, Gębala 2, Pietruszko, Marciniak 7, Hajnos, Bogacz 3, Kupiec 3, Adamski, Drobiecki 7 (7/7), Czyczykało 5.
Karne: 7/7.
Kary: 14 min. (Czyczykało - 4 min., Bysiak, Pawlaczyk, Hajnos, Kupiec, Adamski - 2 min.).

Sędziowie: Kamrowski (Cedry Wielkie), Wojdyr (Gdańsk).
Widzów: bez udziału publiczności.

Czytaj także:
--> Orlen Wisła Płock nowym liderem w swoje grupie w Lidze Europy
--> Duża niespodzianka w Mielcu. Koniec serii opolan 

Źródło artykułu: