Teoretycznie to nie miało prawa się zdarzyć. Trener Xavier Sabate ledwo sklecił 13-osobowy skład, m.in. z zupełnym nowicjuszem na tym poziomie Dawidem Lemanowiczem i długo leczącym kontuzję kolana Davidem Fernandezem. Brakowało trzonu - Niko Mindegii, Michała Daszka i Zoltana Szity. Gdyby skończyło się wysoką porażką, nikt pewnie nie rozdzierałby szat. Wisła mierzyła się przecież z nie byle kim. Wprawdzie Tuluza nie jest europejską potęgą, ale od dawna trzyma się w czołówce bardzo silnej ligi francuskiej.
Nafciarze zaczęli tak, jakby role zupełnie się odmieniły. Nieźle spisywała się obrona, sprawy w swoje ręce wziął Adam Morawski, skrzydłowi nie zawodzili w kontrach. Na wyżyny wzniósł się nawet przeciętny w ostatnich miesiącach Alvaro Ruiz, który niektórych rywali pamiętał jeszcze ze wspólnej szatni w Tuluzie. Prowadzenie 14:12 do przerwy było tak naprawdę ledwie dobrym prognostykiem na drugą połowę, bo przy licznych absencjach i niewielu wspólnych treningach Wisłę w każdej chwili mógł dopaść wielki kryzys.
Płocczanie wytrzymali do końca. Coraz częściej mylił się Leo Dutra, Tuluza - napędzana przez Sadou Ntanziego i Urosa Borzasa - nadrabiała straty, ale o dziwo Nafciarze zdołali zachować resztki sił. Przełamał się wyjątkowo chimeryczny Dutra, swoje cegiełki dokładał Zoran Ilić i Wisła poczuła, że może wrócić do Płocka ze zwycięstwem! Biorąc pod uwagę okoliczności, to mógł być sukces, które napędziłby zespół na resztę sezonu.
Końcówka zamieniła się w sportowy horror. Tuluza nie zaprezentowała niczego nadzwyczajnego. Po prostu była skuteczniejsza, może świeższa, odrobiła straty i wyszła na prowadzenie. Na domiar złego Wisła straciła (kto wie na jak długo) najlepszego z prawych rozgrywających w tym sezonie. Ilić opuścił boisko na noszach, i to z... Jeremy'm Toto w roli noszowego.
Poważny (chyba) uraz nie podciął skrzydeł, to bardziej Tuluza wyglądała na rozkojarzoną w ostatniej akcji. Rywale pogubili się, Wisła miała 20 sekund na wyprowadzenie ciosu. W rolę egzekutora wcielił się Ruiz, który zagrał jeden z najlepszych meczów w niebiesko-białej końcówce. W dodatku wykończył ostatnią akcję w wielkim stylu, po perfekcyjnej zespołowej współpracy. Wisła liderem grupy, jedną nogą w kolejnej rundzie.
Fenix Toulouse HB - Orlen Wisła Płock 25:26 (12:14)
Fenix Toulouse: Lettens - Ntanzi 8, Borsas 4, Kempf 4, Ilić 2, Gilbert 2, Abdi 2, Soudry 1, Jakobsen 1, Giraudeau 1, Sokolić, Leventoux, Tribillon, Marmier, Martins Vieira
Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Ruiz 7, Krajewski 4, Dutra 4, Toto 3, Ilić 3, Terzić 1, Stenmalm 1, Mihić 1, Fernandez 1, Komarzewski 1, Lemanowicz
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"