Polki nie były faworytkami czwartkowego meczu z reprezentacją Norwegii. Do przerwy jednak ich sytuacja nie wyglądała najgorzej. Przegrywały czterema bramkami (13:17), co wydawało się całkiem przyzwoitym wynikiem.
Ogromny kryzys dopadł Biało-Czerwone po przerwie. Na początku drugiej połowy grały tak, jakby zostały myślami w szatni. Podopieczne Arne Senstada cierpiały na nieskuteczność w ataku.
Nie potrafiły rzucić bramki przez 10 minut i 10 sekund. - Popełniliśmy błędy, których nie powinniśmy robić. Rywalki wykorzystały to, zdobywając bramki po szybkich kontrach. My wyszliśmy na drugą połowę zbyt zadowoleni ze swojej postawy przed przerwą, dlatego pierwsze minuty były katastrofą. Musimy się poprawić - oceniał w rozmowie ze sport.tvp.pl Arne Senstad, selekcjoner reprezentacja Polski kobiet.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!
Przed przerwą polskie szczypiornistki wypadały całkiem przyzwoicie. Wyrównaną walkę prowadziły do 16. minuty. Niestety, później było już tylko gorzej.
- Myślę, że w pierwszej połowie spisaliśmy się dobrze. Oczekiwaliśmy, że Norweżki będą grały bardzo szybko w ofensywie i tak właśnie było. My radziliśmy sobie z tym całkiem nieźle, ale potem sami zaczęliśmy popełniać błędy w ataku - oceniał Senstad.
Kolejny mecz w ramach mistrzostw Europy Polki zagrają w sobotę 5 grudnia. Tym razem ich przeciwniczkami będą Rumunki. Początek o godzinie 16:00. Transmisja na kanale Eurosport 2.
Czytaj także:
> ME 2020. Lekcja norweskiego. Polki bez szans na inaugurację
> ME 2020. Zagraniczne media po meczu Norwegia - Polska: Osłabione Polki nie nawiązały walki, świetny powrót Nory Mork