Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy gdyby przed meczem z Azotami ktoś panu powiedział, jaki będzie scenariusz tego spotkania, to potraktowałby pan to jako Prima Aprilis czy coś realnego?
Mariusz Jurkiewicz, trener Torus Wybrzeże Gdańsk: Potraktowałbym to jako realny scenariusz, aczkolwiek wiedziałbym, że ten mecz będzie wymagał od nas olbrzymiego nakładu sił, serca i charakteru. Najważniejsze jest to, że zawodnicy uwierzyli w siebie i w to, że mogą nawiązać walkę z najlepszymi w kraju. Nawet, jak dochodzi do rozstrzygnięć w ostatnich sekundach, to zachowują oni zimną głowę i serca oraz charakteru im nie zabrakło do samego końca.
Popełniliście tego dnia dużo mniej błędów własnych niż zazwyczaj.
Tak i to cieszy. Widać, że konsekwencja i koncentracja w grze przynosi efekty. Sami zawodnicy to widzą, a najbardziej jest to widoczne w grze w przewadze. Tłumaczyłem już to zawodnikom, a nawet im pokazywałem, jak wielka jest różnica, kiedy grają cierpliwie, nawet gdy sędzia zasygnalizuje grę na czas. Trzeba grać do pewnej piłki i to przynosi najlepsze efekty. Zawodnicy to widzą, drużyna w to wierzy - oby tak dalej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lindsay Vonn zachwyca formą w bikini
Niezwykle istotnym momentem wydawał się ten, w którym Azoty wyrównały ze stanu 23:19 na 24:24. Mimo wszystko udało wam się to utrzymać.
To prawda, w tym spotkaniu było dużo więcej ważnych momentów, ale akurat wówczas mimo tego, że Azoty nas doszły, nie pękliśmy. Trzymaliśmy się cały czas, weszliśmy na czterobramkowe prowadzenie, które straciliśmy, ale obracaliśmy się w okolicach remisu i to, że zachowaliśmy stalowe nerwy mimo większego doświadczenia puławian, wszystko poszło po naszej myśli. Trochę żałujemy, że zabrakło nam ułamka sekundy, by rozstrzygnąć mecz w regulaminowym czasie gry, ale jestem dumny z drużyny.
Bardzo fajnie do zespołu wchodzi Santiago Mosquera. Kolumbijczyk nie tylko rzuca z drugiej linii, ale miał tego dnia kilka efektownych asyst, do tego pokazał, że umie też rzucać technicznie. To wasze duże wzmocnienie?
Przede wszystkim cieszy nas to, że grał w tym meczu, bo odczuwał pewne problemy z kolanem. My zrobiliśmy mu wszystkie możliwe badania. Fizjoterapeuci dużo z nim pracowali i wiedzieliśmy, że do nas wróci. To nie było nic groźnego, jednak w tygodniu poprzedzającym mecz na niego chuchaliśmy chcąc, by zagrał. On też się do tego przygotował fizycznie i mentalnie. Dla nas to plus, że wchodzi na odpowiednią ścieżkę. Zaliczył pozytywny występ i dał nam olbrzymią wartość. Należy życzyć mu sukcesów i zdrowia.
W zespole gra też Leonardo Comerlatto. Jeszcze niedawno mówiło się, że nie wystąpi już w tym sezonie z powodu kontuzji, a teraz gra. Co się zmieniło?
Na szczęście po tym, jak ogarnęliśmy sytuację z Brazylijczykiem, w czym duża zasługa klubu i fizjoterapeutów. Szukaliśmy też innych rozwiązań i Leo wrócił do nas na mecz z Pogonią, gdzie grał dużo więcej niż byśmy planowali, ale "żarło" mu na tyle, że nie wypadało go zdejmować z boiska i go oszczędzać. Nabrał ogrania, jest w treningu i mamy go pod obserwacją. Nie może wszystkiego wykonywać i mieć takich obciążeń jak reszta drużyny, ale jest ważną postacią zespołu. Cieszę się, że wychodzi na prostą i daje wiele zespołowi.
W ostatnim czasie na boisko nie wychodzi natomiast wasz trzeci zawodnik z Ameryki Południowej, Franco Gavidia. Czym jest to spowodowane?
Przyczyny są taktyczno-techniczne. On pracuje normalnie na treningach, ale ja chcę stosować w meczach taką obronę, przy której stawiam na innych zawodników. On jest jednak w gotowości. Rozmawialiśmy z jego inicjatywy i wytłumaczyłem mu, jaka jest sytuacja w danym momencie. Cieszę się, że wykazuje zrozumienie i pracuje na treningach jak do tej pory. Ze względu na sytuację meczową nie mogłem mu dać minuty, mam nadzieję, że to rozumie.
Z Azotami wiele nie pograł natomiast Kamil Adamczyk, jeden z najlepszych strzelców drużyny.
Kamil wystąpił, ale nie w takim wymiarze jak do tej pory. On wie, nad czym musi popracować, rozmawialiśmy z nim i liczymy na niego. Do tej pory miał bardzo dużo minut w lidze ze względu na brak Leonardo Comerlatto, teraz Leo wchodzi do drużyny mocniej, to świeża krew i ze względu na to jak wyglądał, dostał więcej minut.
W ostatnich meczach coraz więcej szans wykorzystują młodzi polscy zawodnicy. Warto dodać, że wygraliście bez doświadczonych Wróbla i Suleja.
Ja nie patrzę w metrykę, dla mnie to są tacy sami zawodnicy jak inni, pasujący w ten sam sposób do drużyny. Ja też kiedyś byłem młodym zawodnikiem i ktoś musiał mi zaufać, żebym mógł zdobyć doświadczenie. Cieszy mnie ich postawa na treningach, to jak pracują, a potem wyglądają w meczach - to napawa optymizmem, więc życzę im zdrowia oraz tego, by pracowali tak jak do tej pory.
Wybrzeże zostało w ostatnich tygodniach wicemistrzem Polski juniorów. Kiedy zawodnicy z tej drużyny realnie wejdą do superligowej drużyny?
Jakub Powarzyński i Dawid Wodziński już weszli do drużyny, nie wszyscy mają na to szanse. Przykłady tej dwójki pokazują, że stawiamy na młodzież i patrzymy jak się rozwijają. To dla reszty motywacja, że można awansować do pierwszej drużyny i grać w PGNiG Superlidze. Szkoda, że Kuba doznał kontuzji, ale jak tylko stanie na nogi i będzie mógł normalnie trenować, to będzie znaczącym wzmocnieniem drużyny. W kolejnych miesiącach i sezonach będziemy bacznie obserwować jak wyglądają nasi juniorzy.
Czy po wygranej z Azotami czujecie, że zapewniliście sobie już utrzymanie?
Nigdy nie patrzyliśmy pod tym kątem, liczy się dla nas każdy kolejny mecz. Po meczu zauważyłem w szatni, że te punkty zdobyte z Azotami nie będą miały znaczenia, jak nie podejdziemy odpowiednio do meczu z Chrobrym Głogów. Chcemy skupiać się tylko i wyłącznie na każdym następnym meczu, a co to nam da? Później spojrzymy w tabelę i na inne wyniki. My skupiamy się na własnej robocie.
A to spotkanie pokazało, że sufit dla tej drużyny jest wysoko, skoro wygraliście z Azotami.
Tak, ale też zwróciłem uwagę na to, że wygraliśmy ogromną wolą walki i ambicją, ale też nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Jeżeli utrzymamy ten kurs i będziemy mocno pracować, to jesteśmy w stanie zrobić bardzo ciekawe wyniki, ale musimy skupiać się na każdym kolejnym kroku, jaki mamy do zrobienia.
Czytaj także:
Dłuższa przerwa lidera Gwardii
Hit transferowy Zagłębia