Piotrkowianin, rozpoczynając spotkanie z Sandra Spa Pogonią, nie znał jeszcze wyniku Stali Mielec, czyli swojego bezpośredniego rywala w walce o zachowanie bytu w PGNiG Superlidze Mężczyzn. Do przerwy gospodarze przegrywali 12:14 i byli w dużych tarapatach.
Zmiana nastąpiła zaraz po przerwie. - W szatni powiedziałem, że to, co najgorsze, już zagraliśmy i abyśmy przestali się bać, tylko grali swoje i przyniosło to zamierzony efekt - stwierdził Bartosz Jurecki.
- Każdy dał z siebie 100 proc. Była walka, było zaangażowanie. Na początku pojawiła się może bojaźliwość. Potem weszliśmy na swoje tory. Dużo biegaliśmy w pierwsze i drugie tempo. Mogłoby to być jeszcze lepiej poukładane. Staramy się najlepiej jak możemy - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa
Trzy punkty przedłużyły zespołowi nadzieję na pozostanie w gronie najlepszych drużyn w Polsce (więcej o meczu tutaj). - My nie oglądamy się na żaden zespół. Mamy swój plan do końca sezonu i wiemy, co musimy zrobić, aby się utrzymać w lidze - ocenił trener.
- Myślimy już o kolejnych rywalach. Cieszy postawa zespołu (z Sandra Spa Pogonią - dop. red.) w drugiej połowie. Tak musimy grać już do końca - wyliczył szkoleniowiec ostatniej drużyny w rozgrywkach.
- Mamy trochę wolnego. Gramy za tydzień w niedzielę, więc jest dużo czasu na regenerację. Mam nadzieję, że wróci Filip Surosz, bo tuż przed spotkaniem z Pogonią doznał urazu łydki, dlatego nie mogliśmy z niego skorzystać. Wiemy, ile on nam dał w meczu ze Stalą Mielec - podsumował Jurecki.
Czytaj także:
--> Jednej drużyny w walce o pozostanie w rozgrywkach mniej