Nie ma co się dziwić, że po wieczorze w Białymstoku Piotr Stokowiec był mocno zdenerwowany. - Jestem wściekły i zły po tym meczu, bo wymknęły nam się puchary o włos. Zadecydowały detale, może jedna z nieuznanych bramek, szczególnie ta, gdzie rzekomo było zagranie ręką budzi niesmak - powiedział trener Lechii Gdańsk.
- Według mojej opinii, Bida przy rzucie karnym również pomógł sobie ręką przy zagraniu i nie mam pojęcia dlaczego nie zostało to sprawdzone. Na pewno stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji, bramka nieuznana wybiła nas z rytmu. To był bardzo ważny moment meczu i parliśmy do przodu, nie poddaliśmy się. Strzeliliśmy wyrównującą bramkę i zapracowaliśmy na kolejne sytuacje - świetny strzał Flavio obroniony, końcówka to był już roller-coaster. Jak na kolejce górskiej, raz do dołu, raz do góry - dodał Stokowiec.
Trener Lechii zauważył, że w ostatnim meczu w sezonie nie miał wielkich możliwości taktycznych w trakcie spotkania. - Emocje we mnie buzują i szkoda tego meczu, ale prawda jest taka, że finalnie decyduje szeroka ławka i to jest coś, nad czym musimy popracować. To daje jakość, odczuwaliśmy brak Łukasza Zwolińskiego, bo na pewno z nim byśmy sobie poradzili - podsumował Piotr Stokowiec.
Czytaj także:
Legia dobiła Podbeskidzie
Już wszystko jasne! Sprawdź tabelę
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia nabrał się na jawne oszustwo