Wszyscy przyzwyczaili się, że dziwnym trafem los krzyżował drogi Łomży Vive Kielce i Orlenu Wisły Płock dopiero w finale. Była w tym logika, decydujący bój, od lat w atmosferze napięcia, przyciągał zainteresowanie Pucharem Polski. Tym razem też działo się dużo (a może nawet więcej niż w ostatnich sezonach), ale w burzliwym półfinale, pamiętanym głównie ze względu na poważną kontuzję kolana Daniela Dujshebaeva i wybuch furii Tałanta Dujszebajewa. Trenera kielczan odesłano na trybuny, a potem nad jego wątkiem pochylili się ligowi dygnitarze i nałożyli na niego sześć meczów dyskwalifikacji oraz karę finansową.
Dujszebajewa zabraknie w Kaliszu, swój pierwszy tytuł w roli trenera - na razie tymczasowego - może wywalczyć Krzysztof Lijewski. Dla 38-latka byłby to ósmy triumf, a dla klubu już siedemnasty, Łomża Vive wyśrubowałaby rekord wszech czasów.
Wprawdzie nie wypada przyznawać tytułów przed startem finału, ale trzeba uczciwie przyznać, że Grupa Azoty Tarnów nie ma po swojej stronie zbyt wielu atutów. Owszem, Rennosuke Tokuda to postrach ligowych bramkarzy i obrońców, jednak Japończyk nijak ma się do kieleckich gwiazd. Dla tarnowian priorytetem było utrzymanie w Superlidze, które właściwie udało się zapewnić kilka dni temu.
ZOBACZ WIDEO: Czym jest "bańka" podczas Ligi Narodów? Wyjaśnia kierownik reprezentacji
Finał Pucharu Polski to miły dodatek i szansa na promocję. Grupa Azoty skorzystała z nieobecności kilku krajowych firm (w dobie pandemii udział w rozgrywkach nie był obowiązkowy), wygrała trzy mecze, z czego dwa z rywalami z PGNiG Superligi - Torus Wybrzeżem Gdańsk i Zagłębiem Lubin. Niedługo władze klubu staną przed dużym dylematem, bo udział w finale pucharu gwarantuje występ w Lidze Europejskiej. Wiązałoby się to jednak z dużym nakładem finansowym, często ponad możliwości ligowych średniaków.
Mecz będzie też szczególny z powodu obecności kibiców. Łomża Vive od ośmiu miesięcy nie zagrała w Polsce przy zapełnionych trybunach (w Kaliszu do połowy). Grupa sympatyków kielczan nie zobaczy na boisku kontuzjowanych Haukura Thrastarsona, Daniela Dujshebaeva, Branko Vujovicia i Tomasza Gębali.
ZOBACZ:
Vardar zrobił miejsce dla Toto
KPR Legionowo blisko prestiżowego triumfu