Kilka tygodni temu prezes Witold Kulesza mówił nam: - Rozmawiamy z Jakubem Moryniem o dalszej współpracy, jesteśmy z niego zadowoleni.
Jednokrotny reprezentant Polski stara się wyprowadzić karierę na prostą po zawirowaniach z czasów Azotów Puławy. Na Lubelszczyznę przenosił się jako jeden z najlepszych polskich środkowych, który w Lubinie miał niepodważalną pozycję. W ciągu pół roku - zdaniem prezesa Jerzego Witaszka - zawodził i na początku 2020 roku pozostał bez klubu. Pomocną dłoń wyciągnął trener Krzysztof Kisiel, ale Jakub Moryń zagrał zaledwie cztery razy w Gdańsku, bo na drodze stanęła pandemia.
Wychowanek Wisły Płock przez pół roku pozostawał bez klubu, trenował z Siódemką Miedzią Legnica, ale w międzyczasie odezwało się Zagłębie, poszukujące środkowego, który zastąpiłby kontuzjowanego Macieja Tokaja. Moryń podpisał kontrakt do końca sezonu, ale dość szybko stał się ważnym zawodnikiem i jego nowa umowa była kwestią czasu (36 goli).
- Podpisaliśmy dwuletni kontrakt. Musimy zabezpieczyć się na wypadek różnych sytuacji, czego nauczyliśmy się w tym sezonie, gdy z powodu kontuzji dwa razy straciliśmy Macieja Tokaja - komentuje Kulesza.
Wprawdzie liderzy Miedziowych jak Mikołaj Kupiec i Roman Czyczykało mają ważne umowy na kolejny sezon, ale Zagłębie jeszcze stara się o pozyskanie rozgrywających. Także z rozpadającego się MMTS-u Kwidzyn, m.in. przed rokiem ofertę z Lubina dostał Bartosz Nastaj, ale wybrał przenosiny na Pomorze. - Poszukujemy młodych zawodników, którzy pasowaliby do naszej koncepcji - zdradza jedynie Kulesza.
ZOBACZ:
Smutny koniec kwidzyńskiej piłki ręcznej
Reprezentant Polski w Danii?
ZOBACZ WIDEO: DME 2021. Robert Sobera: Trudne warunki mnie motywują