Choć zwycięzców się nie sądzi, faktem jest, że Młyny Stoisław Koszalin w ostatni mecz w PGNiG Superlidze Kobiet weszły po prostu słabo. Gospodynie spotkania nie mogły zatrzymać Joanny Wołoszyk i po dziesięciu minutach gry traciły do rywalek cztery bramki.
- Chyba lubimy trochę podgrzać atmosferę na początku. Pierwsza połowa nie szła po naszej myśli. Nie grałyśmy tego, co trzeba i tego, co nam dobrze wychodzi. W drugiej połowie zaczęłyśmy grać obroną, z czego poszły kontry i mamy zwycięstwo (26:23 - przyp. red.) - powiedziała po końcowej syrenie, Hanna Rycharska.
- To już chyba trzeci mecz, co słabo zaczynamy. Gramy wolno i na chodzonego, a to się tak nie da. Piłka musi chodzić szybko i jak tylko przyspieszymy w ataku, to od razu są rozwiązania w postaci bramek - dodał szkoleniowiec koszalińskiego klubu, Waldemar Szymański.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
Mimo niekorzystnego początku rywalizacji, Młyny Stoisław odbudowały się i odwróciły losy meczu. - Powiedziałyśmy sobie, że gramy do ostatniej minuty i tak też było. Pokazałyśmy, że potrafimy grać w piłkę ręczną i walczymy do ostatniego gwizdka sędziów. Nie przejmujemy się, gdy przegrywamy lub ktoś nas dogania. Gramy do końca i wygrywamy mecz - powiedziała obrotowa, której znakiem rozpoznawczym są rzuty przez całe boisko do pustej bramki.
- Lubię takie bramki. Śmiejemy się, że wszystkim zabieram piłki i każę podawać sobie, żeby rzucać na tą pustą, bo naprawdę lubię to robić - skomentowała z uśmiechem Hanna Rycharska.
Kolejnym przeciwnikiem Akademiczek będzie niżej notowana Suzuki Korona Handball Kielce. Mecz odbędzie się 5 listopada o godzinie 18:45.
---> Różnica klas. W Płocku nie mogło być inaczej
---> Ciąg dalszy pomeczowej burzy. Szef polskich sędziów odpowiada zabrzanom