To nie był ten dzień. Wisła zweryfikowana

Rozczarowanie w Płocku. Orlen Wisła poniosła pierwsza porażkę w tej edycji Ligi Europejskiej, nie dała rady mocnemu Fuechse Berlin, ale grającemu bez kilku podstawowych graczy.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
piłkarze ręczni Orlen Wisły Płock Materiały prasowe / Mateusz Słodkowski / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: piłkarze ręczni Orlen Wisły Płock
Chciałoby się napisać kiedy, jeśli nie teraz? U siebie, ze znacznie osłabionym rywalem. Fuechse Berlin  finalista poprzedniej edycji - przyjechało do Płocka bez Virana Morrosa, Fabiana Wiedego, Paula Druxa i Marko Kopljara. W skrócie - bez niemal połowy pierwszej siódemki. Prawe rozegranie musiał obsadzić 18-letni Max Beneke, który nie tylko nie zagrał jeszcze w europejskich pucharach, ale nawet nie zdążył zadebiutować w Bundeslidze. Na tej pozycji pojawiał się też tylko nieco bardziej ograny praworęczny Matthes Langhoff.

Po Lisach zupełnie nie było widać osłabień, albo po prostu Wisła pozwalała im na tak dużo. Płocczanie nie radzili sobie szczególnie z bardzo szybkim na nogach Jacobem Holmem, piłki docierały do narożnika albo skrzydłowi - jak Tim Matthes - kończyli kontry.

Na kłopoty zanosiło się od początku, Wisła opierała swoje nadzieje głównie na podaniach do Abela Serdio. Hiszpan - może nie najbardziej efektowny obrotowy, jakiego Nafciarze mieli w ostatnich latach - robił jednak co do niego należało. Przed przerwą wykorzystał wszystkie sześć okazji. Problem w tym, że brakowało armat na rozegraniu. Kulała prawa strona, David Fernandez był bezzębny w ataku, pierwszą bramkę rzucił dopiero na kwadrans przed końcem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenie

Wisła mogła czasem liczyć na Adama Morawskiego i Admira Ahmetasevicia (przy karnym), ale mecz stopniowo zaczął wymykać się z rąk. Nie udało się wypracować prowadzenia przy podwójnym wykluczeniu dla Fuechse, Holm nadal robił dużo wiatru i irytował swoim trochę aroganckim stylem, a skuteczność często zawodziła płocczan. Chyba najważniejszym momentem okazały się pudła skrzydłowych. Lovro Mihić - wcześniej jeden z najpewniejszych strzelców Wisły - prawie znokautował Dejana Milosavljeva rzutem w głowę. Serb szybko otrząsnął się po ciosie i obronił rzut karny Krajewskiego.

Efekt był łatwy do przewidzenia. Fuechse wyszło na prowadzenie 25:21 po golu - a jakże - Holma. Przy takim wyniku na pięć minut przed końcem nie można spodziewać się cudów. Przełom nie nastąpił, tempo siadło i Wisła dograła mecz bramka za bramkę. Pierwsza pozycja w grupie mocno oddaliła się od Nafciarzy.

Orlen Wisła Płock - Fuechse Berlin 24:28 (14:15)

Orlen Wisła: Morawski (9/34 - 26 proc.), Ahmetasević (1/4 - 25 proc.) - Serdio 7, Szita 4, Mihić 4, Daszek 3, Żytnikow 2, Kosorotow 1, Fernandez 1, Mindegia 1, Krajewski 1, Daćko, Jurecić, Susnja, Komarzewski, Terzić

Fuechse:
Milosavljev (12/36 - 33 proc) - Holm 8, Andersson 3, Chrintz 3, Matthes 5, Beneke 1, Koch 2, Marsenić 2, Lindberg 3, Michalczik 1, Langhoff, Heinis, Vujović

ZOBACZ:
Siódemka 10. kolejki Superligi Kobiet
Niespodziewane problemy Łomży Vive

Czy uważasz, że Wisła zawiodła?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×