Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Wracasz do gry po długiej przerwie. Trudno było utrzymać rygor treningowy?
Jakub Powarzyński, zawodnik Torus Wybrzeża Gdańsk: Nie podchodziłem do tego w ten sposób, że jest to rygor. Po tym, jak poukładałem sobie wszystko w głowie, po paru tygodniach od zabiegu miałem jasno wyznaczony cel i skupiałem się na powrocie. Trenowałem na siłowni i u fizjoterapeuty zgodnie z przyjętym planem dnia. Nie było to dla mnie wyzwanie, chociaż ciężko jest wyjść z typowego rytmu meczowego, który towarzyszył mi od początku uprawiania tej dyscypliny. Wszystko było zaburzone i mocno rwałem się do gry.
Dlaczego powrót się tak przeciągał?
Standardowy czas powrotu rekomendowany przez fizjoterapeutów i ortopedów u sportowców młodych, to od 9 do 12 miesięcy rehabilitacji. U mnie to było ponad 12 miesięcy ze względu na przerwę zimową. Zielone światło miałem już jesienią, ale po rozmowach z trenerem, który też borykał się z takimi sytuacjami stwierdziliśmy, że na spokojnie przetrenuję ten okres, by w pełni przygotowany wrócić na drugą rundę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"
Po powrocie zagrałeś najlepszy mecz w ofensywie w PGNiG Superlidze od samego początku. Czujesz się mocniejszy?
Niektórych rzeczy mi jeszcze brakuje, bo przerwa była długa. To kwestie związane z ograniem meczowym i zauważaniem sytuacji boiskowych, czego nie da się przećwiczyć na treningu. Miałem długą rehabilitację i przeanalizowałem, co robiłem w sposób niewłaściwy. Na pewno mam większą wiedzę na temat tego, co powinienem robić i w jaki sposób. Staram się to konsekwentnie wdrażać.
W tym sezonie Torus Wybrzeżu w wielu meczach brakowało realnego zagrożenia z drugiej linii. Możesz wejść w te buty?
Każdy ma jakieś predyspozycje fizyczne. Ja "wieżą" nie jestem, ale staram się rozwijać w wielu kierunkach. Moją najmocniejszą stroną była gra jeden na jeden, zmiana kierunku i zwód - muszę pracować na wielu polach. Nie wiem czy będę zawodnikiem, którego głównym atutem jest rzut z drugiej linii, ale również to chcę wzmocnić.
Za wami wyraźnie przegrany mecz z Piotrkowianinem. Było za dużo absencji?
Takie mecze, gdy gra się ze znacząco krótszą ławką niż przeciwnik są trudne. Rywal może rotować składem i utrzymywać świeżość wśród zawodników, a my walczyliśmy z coraz mniejszą rezerwą energii. Tak to wyglądało, że weszliśmy dobrze w ten mecz i mogliśmy zbudować jeszcze wyższą przewagę. To nam się nie udało, by dowieźć wynik do końca. To jedna z przyczyn, które zdecydowały. Przeciwnik był w końcówce ze świeższymi nogami i głową.
W gdańskim klubie zmienił się sztab szkoleniowy i do Mariusza Jurkiewicza dołączył Jakub Bonisławski. Coś się zmieniło w treningach?
Nowy trener, to zawsze jakaś zmiana procesu treningowego. To efekt kooperacji obu trenerów. Ja z trenerem Bonisławskim współpracowałem w kadrze mojego rocznika, gdy pracował z trenerem Jurasikiem. Znamy się, ja wcześniej już znałem jego metody i się odpowiednio dogadujemy.
Teraz przed wami mecz z Orlenem Wisłą, gdzie wielkich szans na punkty nie macie. Jak patrzysz na takie mecze?
Z mojej perspektywy mecze z takimi rywalami są rewelacyjną okazją do tego, by sprawdzić swoje umiejętności na tle graczy, których dotychczas oglądało się w telewizji. Można z innej perspektywy popatrzeć na to, co robią na boisku. To też możliwość zmierzenia się z nimi i pokazania się, co jest czynnikiem motywującym dla mnie. Dużo tych spotkań jeszcze nie rozegrałem, ale za każdym razem to była dla mnie duża sprawa, gdy mogłem zmierzyć się na parkiecie z tymi, których widziałem z perspektywy widza.
Kolejny mecz gracie z Sandra Spa Pogonią. To będzie walka o sześć punktów i o spokojną wiosnę?
Wiadomo, że można na to spojrzeć w ten sposób. Ja jestem jednak optymistą i patrzę w górę tabeli, nie w dół. Będąc w pełnym składzie personalnym, z odpowiednim nastawieniem i formą możemy powalczyć w lidze w każdym meczu. Nie patrzę na to czy obronimy się przed czymś, tylko czy coś wywalczymy. Chciałbym walczyć o awans w górę.
Potencjał pokazaliście wygrywając w Zabrzu.
Dokładnie, w tym momencie liga jest bardzo wyrównana i w wielu momentach decyduje dyspozycja dnia, która potrafi zrobić olbrzymią różnicę.
Ty przed kontuzją byłeś wiodącym zawodnikiem w reprezentacjach w swoim roczniku. Czy patrząc na szeroki skład reprezentacji na ostatnie ME był jakiś żal?
To dla mnie czynnik mobilizujący, jeśli spotykałem się z tymi chłopakami w rozgrywkach juniorskich - raz wygrywałem, raz przegrywałem, a teraz oni dostają szansę. To pokazuje, że przy odpowiedniej pracy, koncentracji i determinacji wszystko jest możliwe. Pozwala mi to mieć wrażenie, że może kiedyś kadra, która jest celem dla zawodnika jest możliwa.
Masz jeszcze jeden cel jeśli chodzi o młodzieżowe wyzwania.
To prawda, jeździłem na zgrupowania, a kontuzja to przerwała i dawno na nich nie byłem. Przed nami młodzieżowe mistrzostwa Europy i do tego czasu chcę wrócić do kadry i fajnie się zaprezentować. To fajne okno wystawowe na świat, bo można się fajnie pokazać szerszej widowni, która nie zdaje sobie sprawę ze sposobu gry superligowych drużyn.
Struktura reprezentacji i płynne przechodzenie przez kadry juniorskie, młodzieżowe, kadrę B, do pierwszej reprezentacji to duży atut takich zawodników jak ty?
Jak najbardziej tak. Ja walczę o to, by pojechać na kadrę mojego rocznika, ale i chłopacy z rocznika 2002 już byli powoływani do kadry B i seniorskiej. Jednolity system gry i jednolite zagrywki pozwalają zaadaptować się do tego wszystkiego i w konsekwencji grać lepiej. Znając schematy, jakość jest na wyższym poziomie niż wtedy, gdy wchodzi się do nowego zespołu, w którym wszystkiego się uczy.
Czytaj także:
Opolanie popełnili za dużo błędów
Gdzie zobaczyć mecze PGNiG Superligi?