Można było obawiać się przedstawiciela Bundesligi, nawet pomimo przeciętnego sezonu w wykonaniu Lemgo. W niemieckim zespole karty rozdają tacy gracze jak Jonathan Carlsbogard i Bjarki Mar Elisson, którzy w pojedynkę potrafią rozstrzygnąć losy meczu. W pierwszym spotkaniu ten duet był groźny, ale bramki liderów nie skrzywdziły Nafciarzy.
Orlen Wisła wygrała 31:28 po dobrym, momentami bardzo dobrym występie (CZYTAJ). Nie było to chyba maksimum możliwości wicemistrzów Polski, bo np. Niko Mindegia odegrał jedynie rolę straszaka. Hiszpan po kontuzji nie ruszył się z ławki, a pomimo to jego koledzy wywieźli bardzo korzystny wynik z Lemgo. Wystarczyło, że Siergiej Kosorotow i Michał Daszek zagrali na swoim poziomie, niezawodny Przemysław Krajewski dołożył siedem bramek do wspólnego dorobku. Mindegię nieźle zastąpił Dmitrij Żytnikow i nawet potencjalna nieobecność środkowego w rewanżu nie powinna być aż takim zmartwieniem.
Nafciarze muszą strzec się nadmiernego rozluźnienia przed występem u siebie, chociaż okoliczności wybitnie temu służą. Lemgo zostało w ostatni weekend zmiecione z parkietu przez walczące o utrzymanie Minden (20:32). Nawet biorąc poprawkę na wypadek przy pracy, to drużyna Floriana Kehrmanna nie wydaje się tak groźna jak była jeszcze kilka miesięcy temu. Ku przestrodze, indywidualności jak Carlsbogard czy bramkarz Peter Johannesson akurat w tym sezonie raczej nie dołowali.
ZOBACZ WIDEO: Piękna miss Euro wbiła szpilkę gwiazdorowi Szwecji
Motywacji nie powinno jednak zabraknąć, bo Nafciarze mają świetne widoki na Final4. W ćwierćfinale będzie czekać Kadetten Schaffhausen albo IK Savehof (po pierwszym boju z naciskiem na tych pierwszych - 32:26). Tak czy inaczej, rywal słabszy od Lemgo, a tym samym jak najbardziej w zasięgu Wisły. Szkoda byłoby zboczyć z takiej ścieżki do drugiego z rzędu Final4.
Orlen Wisła Płock - TBV Lemgo / 5.04.2022, godz. 18.45
ZOBACZ:
Rosjanie nie mają wstydu. Chcą wielki turniej u siebie!