Nowe rozdanie. PGNiG Superliga przeszła metamorfozę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Odejścia gwiazd, olbrzymia rotacja na ławkach trenerskich, zmiany zasad i nowy nadawca telewizyjny. PGNiG Superliga przeszła latem metamorfozę.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 4

Asy nie do zatrzymania

- Barcelono, zaparło mi dech w piersiach - śpiewał Freddie Mercury. Luka Cindrić za wszelką cenę chciał się przekonać, czy stolica Katalonii rzeczywiście jest rajem na ziemi, bo właściwie od pierwszych dni w Kielcach oczekiwał na telefon władz Blaugrany. Chorwat, szykowany na wieloletniego lidera VIVE, po roku opuścił mistrzów Polski. I trzeba przyznać, że prezes Bertus Servaas rozegrał to w swoim starym dobrym stylu. Po kilkumiesięcznych negocjacjach wycisnął z Barcelony, ile się dało (trochę poniżej miliona euro). Lepiej mieć olbrzymi zastrzyk środków na koncie niż kręcącego nosem wybitnego środkowego.

Chorwat, choć znakomity w wielu meczach, pół sezonu leczył przeróżne urazy. Pecha miał też Michał Jurecki, ale w Kielcach nikt nie powie na niego złego słowa. Po dziewięciu latach symbol VIVE postanowił spróbować sił w Niemczech. Dostał dwuletni kontrakt we Flensburgu, prezes Servaas od dawna szykował w jego miejsce Doruka Pehlivana i proponował jedynie roczną umowę. Wybór Jureckiego jak najbardziej zrozumiały.

ZOBACZ: Piąte wzmocnienie Wybrzeża   Kibice Wisły przeżyli chwilowy szok, gdy niedługo po przedłużeniu umowy do Skopje czmychnął Jose Guilherme de Toledo. Potem na światło dzienne wyszły niezbyt korzystne fakty dla Brazylijczyka (ZOBACZ). Owszem, dawał Nafciarzom bardzo dużo, ale nieco za bardzo pogrywał z władzami. Zamierzał odkładać operacje kolana do czasu sierpniowych igrzysk panamerykańskich, co oznaczałoby pół sezonu bez de Toledo w składzie. Wisła postawiła weto, zgłosił się Vardar i udało się uzyskać niezłą sumkę odstępnego. Efekt jest taki, że na koncie Nafciarzy pojawiły się pieniądze, a Brazylijczyk po pierwszych sparingach Vardaru... musiał przejść zabieg i nie zagra co najmniej trzy miesiące. Majstersztyk, tym razem w wykonaniu Wisły.

W pokojowej atmosferze z Azotami Puławy rozstał się Marko Panić. Oburęczny rozgrywający, jeden z najlepszych graczy w Superlidze, kilka miesięcy temu związał się z Mieszkowem Brześć. W Polsce chyba dobrnął do ściany. Azoty nie mogą złamać dominacji VIVE i Wisły, Liga Mistrzów to bardzo odległa perspektywa (raczej marzenie). Bośniak wybrał nowe wyzwanie, za dwa tygodnie zadebiutuje w europejskiej elicie.

Odeszły wielkie nazwiska, ale suma wyjdzie na zero. Do Polski zawitali Andreas Wolff, Igor Karacić, Konstantin Igropulo i kilku naprawdę poważnych grajków.

2
/ 4

Łaska prezesa na pstrym koniu jeździ

Gdyby na początku 2019 roku zapytać o najlepszego trenera sezonu, to damy sobie rękę uciąć, że wielu wskazałoby Rastislava Trtika. Czech i jego banda pogrozili palcem najlepszym w kraju, nie dobrali się do skóry tylko VIVE. Górnik wygrał z Wisłą (wydarzenie bezprecedensowe), Azotami, przezimował na drugiej pozycji w tabeli. I nagle... klops. W ćwierćfinale plaga kontuzji, porażka z MMTS-em Kwidzyn i drugi raz z rzędu balon pękł. Z takim hukiem, że wymiótł Trtika z Zabrza.

Prezes Bogdan Kmiecik miał już dość efektownej gry w trakcie sezonu. Dwukrotnie identyczny scenariusz - zabrzanom zabrakło pary w rundzie finałowej. Pół roku wcześniej panowie ściskali sobie ręce na konferencji i zakładali długą współpracę, latem każdy poszedł w swoją stronę.

Akurat przypadek Trtika najbardziej przemawia do rozsądku, bo kilka miesięcy temu wydawało się, że jego pozycja jest niepodważalna. Po ostatnich latach względnego spokoju w Superlidze znowu stołek trenera bardziej przypomina gorące krzesło.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Legia krok od fazy grupowej Ligi Europy. Kadra na el. Euro 2020 powołana [cały odcinek]

Oprócz Trtika, pracę straciło sześciu innych trenerów. Niektórzy (jak Tomasz Strząbała w Kwidzynie) na własne życzenie. W Piotrkowie, pomimo znakomitego sezonu, pożegnano Dmytro Zinczuka. Ukrainiec wskoczył na miejsce zwolnione przez Strząbałę. W Azotach obeszli się smakiem, Manolo Cadenas wolał powrót do rodzinnego Leon, więc ligowe podium będzie atakował Michał Skórski, współtwórca brązowego medalu Gwardii. Po przeciętnych sezonach Chrobry podziękował Jarosławowi Cieślikowskiemu i wyciągnął z kapelusza Witalija NataBartosz Jurecki nie dostanie w Piotrkowie takich graczy jak w Puławach, ale spróbuje zbudować solidną ligową firmę. Posady nie utrzymał nawet trener beniaminka Ryszard Tabor, zastąpiony przez Marcina Markuszewskiego.

3
/ 4

Superliga w każdym domu

Nie można odmówić platformie "nc+" profesjonalizmu. Dziennikarze i eksperci wprowadzili Superligę na dotąd nieosiągalny poziom, a trzeba pamiętać, że rozgrywki były kiedyś traktowane jak niechciane dziecko. Pod względem opakowania spotkań i całej otoczki - czapki z głów. Ligowy magazyn, błyskotliwy komentarz, poznanie tematu od podszewki. Zbliżyli kibiców do Superligę, ale w tym wszystkim był jeden mankament.

Canal+, a potem nsport to kanały kodowane. Nic dziwnego, że w kraju, gdzie popularność piłki ręcznej drastycznie spadła, oglądalność rozgrywek stała na niskim poziomie, czasem bardzo niskim. Po trzech latach "nc+" zamknęło projekt.

Władzom Superligi zależało na większej dostępności rozgrywek. Wybór nowego nadawcy (TVP Sport) powinien zaspokoić potrzeby. Kanał jest dostępny w telewizji naziemnej, nawet zakładając średnie zainteresowanie, powinien przyciągnąć przed odbiorniki kilka razy tyle kibiców, co dotychczas.

TVP podpisało czteroletnią umowę. Spotkania będzie można także oglądać na stronie internetowej kanału, łatwiej dostępne staną się wywiady i skróty meczów. Wprowadzono nową oprawę graficzną, ściągnięto czołowych ekspertów w Polsce (Iwona Niedźwiedź, Michał Matysik). Kibice są sceptyczni, nauczeni doświadczeniami z meczów kadry i Pucharu Polski, ale na papierze wszystko wygląda całkiem całkiem.

4
/ 4

Walka na noże

To nie rewolucja, a ewolucja. Nie sprawdził się pomysł z zerowaniem punktów przed rywalizacją w grupie spadkowej, dlatego Superliga zdecydowała się na inne rozwiązanie. W praktyce zmieni się jednak niewiele.

W zależności od miejsca po rundzie zasadniczej, zespołom z miejsc 9.-14. zostaną przyznane punkty przed grupa spadkową. Od sześciu w dół, do zera dla 14. ekipy.

Niby jest jakaś zmiana, ale przy takim układzie nawet zdecydowanie najsłabsza drużyna po 26. kolejkach może obronić byt dzięki lepszej formie pod koniec sezonu. Nie zmienią się zasady spadku - ostatnia drużyna pożegna się z Superligą, przedostatnia zagra baraż z wicemistrzem I ligi. Kwiecień i maj znowu będą miesiącami walki o przetrwanie.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)