[tag=21878]
Alexander Stoeckl[/tag], szkoleniowiec Norwegów, zdecydował, że w Korei jego podopieczni nie przestawią się na czas azjatycki i będą starać się funkcjonować według czasu europejskiego.
W tym celu zawodnicy mają kłaść się spać około południa w Pjongczangu. Żeby nie mieli problemów z zasypianiem w czasie dnia, w ich pokojach zamontowano specjalne oświetlenie oraz ciemne zasłony.
Austriacki trener Norwegów dba również o to, aby jego podopieczni odpowiednio regenerowali się przed zawodami. Dlatego poprosił skoczków, aby nie siedzieli w pokojach przed ekranami laptopów, a więcej czasu poświęcili na sen i odpowiednią regeneracje. - Często właśnie odpowiedni sen decyduje czy zostajesz mistrzem czy kończysz zmagania bez medalu - wytłumaczył Stoeckl.
W sezonie 2017/2018 Norwegowie prezentują świetną formę. W Pjongczangu Daniel Andre Tande i Johann Andre Forfang będą walczyć o medale w rywalizacji indywidualnej. Z kolei drużynowo Skandynawowie będą najgroźniejszym przeciwnikiem Biało-Czerwonych. Nie może zatem dziwić ostrożność z jaką do zmiany strefy czasowej podszedł trener Norwegów.
Tym bardziej, że ma w pamięci sytuację z 2007 roku, gdy za kadencji jego poprzednika, Miki Kojonkoskiego, właśnie przez problemy aklimatyzacyjne mistrzostwa świata w Sapporo przegrał Anders Jacobsen. Przed zmaganiami w Japonii norweski skoczek imponował formą. Wygrał Turniej Czterech Skoczni, a w pucharowych zmaganiach często stawał na podium. Tymczasem w konkursach indywidualnych na mistrzostwach był cieniem samego siebie. Na skoczni normalnej wypadł jeszcze nieźle (7. miejsce), ale o występie na dużym obiekcie (14. pozycja) chciałby jak najszybciej zakończyć.
Później okazało się, ze przeciętna forma Jacobsena w Sapporo była związana z tabletkami nasennymi jakie zażył jeszcze podczas podróży do Japonii. Niestety dla samego skoczka były one na tyle silne, że przez kilka kolejnych dni był ospały, co negatywnie odbiło się na jego dyspozycji na skoczni.
Alexander Stoeckl nie chce zatem popełnić błędów jego poprzednika. Czy funkcjonowanie jego podopiecznych w europejskiej strefie czasowej w Pjongczangu okaże się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę? Pierwszą odpowiedź na to pytanie poznamy w sobotnie późne popołudnie, gdy na igrzyskach odbędzie się konkurs o mistrzostwo olimpijskie na normalnej skoczni.
ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Kadra skoczków jest silniejsza niż w Soczi