Karty w Pjongczangu rozdają Niemcy, którzy uzbierali już 18 krążków, w tym 9 z tego najcenniejszego kruszcu. Tego można się jednak było spodziewać. Biało-Czerwonych po 60 konkurencjach biją nie tylko bliscy z zachodu, ale także ze wschodu i z południa. Białoruś, Słowacja i Czechy, bo o tych państwach mowa, wyprzedzają naszą reprezentację w tabeli medalowej. Świętować mogą także Ukraińcy, mający w swoich szeregach Ołeksandra Abramenko.
Trzeba więc jak najszybciej odpowiedzieć na wielką ofensywę naszych sąsiadów w Korei Południowej. I choć sobotni wyczyn Kamila Stocha był świetną ripostą, to jednak na worek medalowy mniejszych nacji możemy patrzeć z zazdrością.
Czesi, kojarzeni przede wszystkim z hokejem na lodzie, wyprowadzili w Azji już sześć ciosów. Największy sukces odniosła Ester Ledecka, sensacyjnie zdobywając złoto na pożyczonych nartach od Mikaeli Shiffrin w alpejskim supergigancie, choć specjalizuje się w snowboardowym slalomie równoległym. Swoje zrobili też biathloniści, a także panczenistki Martina Sablikova i Karolina Erbanova oraz jeżdżąca na desce Eva Samkova.
Swojego Stocha mają też Słowacy w postaci Anastazji Kuzmininej, która wywalczyła złoto i dwa srebra. Z kolei Białoruś stoi Darią Domraczewą i podobnie jak Ukraina skokami akrobatycznymi na nartach.
Na pocieszenie pozostaje fakt, że wciąż bez medalu pozostają Litwini…
ZOBACZ WIDEO Sołtys Zębu: Mówiliśmy, że Kamil to nasz "mały Funaki"