Otylia Jędrzejczak: W wodzie nie widać łez

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk

I tak samo wychowa pani swoje dziecko?

- Nie wiem. Ale jak patrzę na dzisiejsze dzieciaki na obozach czy studentów na uczelni, przeraża mnie, że chcą mieć wszystko podane na tacy i uważają, że wszystko im się należy. Prawda jest taka, że dopóki nie poczujesz wartości tego, o co walczysz, nigdy nie zrozumiesz, co to jest.

Bycie matką da się zaplanować tak, jak start na zawodach?

- Można poczytać książki, ale to przecież niewiele pomoże. Pocieszam się, że mam dobry kontakt z dziećmi od lat. Kiedy jeździłam ze swoim programem po szkołach, przedszkolach, ciągle słyszałam od rodziców i nauczycieli, że jestem świetnym pedagogiem. Potrafię dogadać się z młodzieżą, z maluchami też - większość lubi dyscyplinę, jaka panuje na moich zajęciach. U mnie można się poprzytulać, ale kiedy jest zadanie do wykonania, nie ma przebacz. Jaka będę? Przede wszystkim będę sobą.

Pochwaliła się pani ciążą publicznie. Internet huczy: "Otylia zaraża radością".

- Kiedyś powiedziałam sobie, że chcę zostać matką po trzydziestce. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu znalazłam odpowiednią osobę.

Kwitnie pani?

- Czuję, że muszę mieć dużo energii i pożytkować ją na rzeczy, które mają znaczenie. Na pewno osiągnęłam spokój, jakiego dawno nie miałam. Taki spokój gdzieś głęboko w środku.

10 milionów ludzi mogło mi mówić, że się do czegoś nadaję, ale dopóki sama sobie tego nie powiedziałam, to nie wierzyłam.


Dzięki ciąży?

- Dzięki temu, że mam kogoś, na kim mogę polegać. Mam dla kogo robić te wszystkie codzienne rzeczy w domu czy pracy. Mam kogoś, kto daje mi wsparcie, kto będzie za mną stał, cokolwiek by się nie działo. Że wrócę do domu, który będzie oazą. I będę miała dla kogo normalnie żyć. Decyzja o ciąży była świadoma, wiedziałam, w którą stronę chcę iść i bardzo pomogło codzienne obcowanie z dziećmi. Inaczej na wszystko spojrzałam, moi znajomi też są już rodzicami, dwukrotnie zostałam matką chrzestną. Jestem chyba gotowa.

Mówi pani, że znalazła wreszcie odpowiednią osobę, by założyć rodzinę. Kto to musiał być?

- Mocny charakter.

Jeden w domu nie wystarczy?

- Wiem, że nie jestem łatwa w obsłudze. Po tylu latach w sporcie potrzebowałam jednak kogoś z osobowością. Jak dobrego trenera, który jest wymagający, ale wiesz, że zawsze możesz na nim polegać, że zawsze weźmie trochę odpowiedzialności na siebie, choć - trochę żartując - akurat z tym bywało różnie. Chyba byłam do tego przyzwyczajona. Podświadomie dałam więc prawo: "OK, możesz mi się przeciwstawić, ale musisz mieć naprawdę mocne argumenty".

Kłócicie się w ogóle czy pełna sielanka?

- Potrafimy się pokłócić tylko po to, żeby za pięć minut się pogodzić. Może potrzebowałam, żeby ktoś nie bał mi się powiedzieć, że nie będzie mi - tak, jak większość - ustępował

Powiedziała pani kiedyś, że ma w sobie coś z mężczyzny, lubi zdobywać. To pani zdobyła narzeczonego czy on panią?

- Chodzi o to, że cały czas się zdobywamy. To podstawa dobrego związku. Czuję, że wszystkie moje doświadczenia z poprzednimi partnerami były przygotowaniem do obecnego. Mnie kryzysy miłosne nie dotykały specjalnie - większość dobrze wpływała na karierę, bo wracałam na basen tak wściekła, że wyżywałam się, próbując pobić rekordy. Wbrew temu, co się pisało, nie zmieniałam facetów jak rękawiczki, miałam po prostu wielu kolegów. Trudno nie mieć, gdy większość czasu się z nimi trenuje i rywalizuje. Z partnerami rozstawałam się w zgodzie. Rozchodziliśmy się, kiedy uznawaliśmy, że ani ja, ani on już nic nie wnosimy do związku. Do dzisiaj mamy zdrowe relacje.

Śmieję się, kiedy teraz rodzice proszą mnie, żebym dłużej pobyła w domu. Żartuję, że skoro wysłali mnie w świat, jak miałam 14 lat, to nie mogą teraz mieć takich żądań.


Pani partner nie ma problemu z pani rozpoznawalnością?

- Nigdy go na to nie przygotowywałam i nie będę. Nasza relacja od początku została jasno określona. Paweł powiedział, że świat mediów zostawia mnie, że nie chce w nim uczestniczyć. Nie wiązał się z nazwiskiem, tylko z osobą, którą poznał.

I godzi się na te wszystkie zdjęcia na Instagramie?

- Większość ma w okularach… Nie można się przecież zamknąć na świat całkowicie i z człowieka, który lubił skorzystać z social mediów, stać się internetowym odludkiem. Trzeba zachować tyle prywatności, ile się dla. Nie będziemy opowiadać kolorowej prasie, czy jeszcze się kochamy, czy już nie, albo czy on wstaje do dziecka, jak zapłacze w nocy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×