Zamknięcie basenów, klubów fitness i siłowni od 17 października to reakcja rządu na rosnącą liczbę zachorowań na koronawirusa.
- Aquaparki i baseny rozumiem, ale jak usłyszałem o zamknięciu basenu w szkole, na który chodzą tylko dzieci z tej szkoły, to jest to absurd. Nic nie przemawia, żeby ryzyko na basenie było inne niż w szatni czy w klasie. To jest przegięcie - tak decyzję władz oceniał profesor Krzysztof Simon w programie Wirtualnej Polski "Newsroom".
Zdaniem przedsiębiorców działających w branży pływackiej, całkowicie nieuzasadnione i bezsensowne jest zamykanie jakichkolwiek basenów, nie tylko tych szkolnych.
- Nie było praktycznie żadnych przypadków zarażenia się na basenach. W ogóle nie spotykaliśmy się z opiniami, że pływalnie sprzyjają rozprzestrzenianiu się koronawirusa, że odwiedzając je można zachorować - mówi nam Sonia Bochyńska-Knapik. - Baseny dokładają wszelkich starań, żeby zapewnić odwiedzającym bezpieczeństwo, są dobrze przygotowane pod względem obostrzeń sanitarnych. A chlorowana woda też przecież nie sprzyja przenoszeniu się bakterii i wirusów. Wręcz przeciwnie - zwalcza je - argumentuje trenerka pływania z Academy of Hasten.
Zamknięcie basenów może doprowadzić do upadku wielu firm, już i tak mocno poturbowanych przez wiosenny lockdown. Takich jak szkoła Bochyńskiej-Knapik.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie
Biznes działa od sześciu lat. Obecnie zatrudnia na umowę-zlecenie 25 trenerów i instruktorów pływania. Na basenach w ośmiu różnych lokalizacjach w Warszawie i w Legionowie uczy ponad 1000 osób. Na lekcje mogą przychodzić już trzyletnie dzieci, górnej granicy wieku nie ma.
W marcu, gdy wprowadzono po raz pierwszy lockdown, zamknięto baseny, akademia musiała zawiesić działalność. Wznowiła ją w czerwcu, ale wakacje to czas, w którym nie ma regularnych zajęć dla całych grup - te prowadzi się od września do czerwca.
- Wiosną i latem bardzo mocno ucierpieliśmy. Urząd pracy objął nas tarczą antykryzysową, zwolniono nas z ZUS-u, ale straty były duże, bo szkoła nie mogła zarabiać. Mimo to staraliśmy się wspierać finansowo naszą kadrę trenerską, dawać jej możliwość zarobkowania w inny sposób niż prowadzeniem lekcji. Mieliśmy nadzieję, że kiedy znowu zaczniemy normalnie działać, odrobimy straty - tłumaczy Bochyńska-Knapik.
Przed czwartkową konferencją premiera Mateusza Morawieckiego wydawało się, że szkoła wyjdzie na prostą, że zrealizuje swój plan i pod koniec roku wyjdzie na zero. We wrześniu klienci chętnie zapisywali się na zajęcia. Tylko kilka osób zrezygnowało z zajęć w obawie przed koronawirusem. Akademia działała tak jak przed pandemią.
- A teraz z dnia na dzień pozbawia się nas możliwości wykonywania swojej pracy, odcina się nas od głównego źródła dochodu, czyli lekcji na basenach. Jeśli znowu się zamkniemy, nasza sytuacja stanie się tragiczna. Drugiego lockdownu po prostu nie przetrwamy - podkreśla trenerka pływania z Academy of Hasten. Tym razem nie spodziewa się pomocy od państwa. - Dochodzą do nas informacje, że rządu nie stać na kolejne tarcze - mówi.
Zawieszenie działalności po raz drugi dla wielu przedsiębiorców z branży pływackiej będzie oznaczać, że już tej działalności nie wznowią. Ich biznesy padną, a trenerzy i instruktorzy zostaną zmuszeni do szukania pracy w innych branżach. - Jeśli do tego dojdzie, stracimy rzeszę świetnych fachowców - obawia się Bochyńska-Knapik.
Pływackie środowisko wciąż ma nadzieję, że uda się przekonać rząd do zmiany decyzji. Na Facebooku zainicjowano akcję #Uwolnićpływanie, która ma na celu uświadomić jak największej grupie osób, że zamknięcie basenów jest niepotrzebne i bezpodstawne. - Przygotowujemy też petycję do rządu. Przedstawimy w niej nasze argumenty, a mamy ich dużo. Mamy nadzieję, że rządzący jeszcze raz przeanalizują sytuację i pozwolą nam działać dalej - kończy Bochyńska-Knapik.
Czytaj także:
Jest nadzieja na otwarcie basenów! Jędrzejczak rozmawiała z ministrem Glińskim
Przedstawiciele branży fitness planują protest! "Czy nam coś innego zostało? My nie mamy wyjścia"