Słowne starcie na sali sądowej. Adrian Zieliński czuje się niewinny

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Adrian Zieliński
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Adrian Zieliński

Takiej sprawy w polskim sporcie jeszcze nie było. Adrian Zieliński został pozwany przez kibica o naruszenie dóbr osobistych. Choć podczas ostatnich igrzysk polski sztangista zawiódł swoich fanów, to czuje się niewinny.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed igrzyskami olimpijskimi Adrian Zieliński był uznawany za faworyta rywalizacji w kategorii +94 kg. Do startu nie został jednak dopuszczony, gdyż w jego organizmie wykryto nandrolon. Zieliński zawieszony został na cztery lata. Właśnie afera dopingowa sprawiła, że we wtorek musiał stawić się w bydgoskim sądzie i zeznawać w sprawie dotyczącej naruszenie dóbr osobistych.

Sędzia Dorota Marszałkowska zapytała, jakie konkretnie dobra osobiste zostały naruszone. - Nie sposób nazwać tego jednym słowem. Muszę się posługiwać takimi określeniami jak prawo do cieszenia się uczciwą rywalizacją sportową, jako obywatel i jako podatnik - powiedział Michał Gniatkowski.

Na wiosnę obie strony spotkały się w sądzie w Nakle nad Notecią. Postępowanie miało na celu zawarcie ugody, ale ostatecznie do niej nie doszło. W związku z tym Michał Gniatkowski, kibic, a zarazem poznański prawnik, skierował sprawę do sądu. Domaga się przeprosin w mediach. Dodatkowo Zieliński miałby zapłacić 6 tys. złotych na dwie sportowe fundacje.

- Nigdy tego pana nie widziałem, nie znam go i nie wiem, czego ode mnie chce - powiedział Zieliński podczas rozprawy. Do sądu przyszedł w krótkich spodenkach i różowej koszulce polo. Sztangista przyznaje, że czuje się niewinny i zamierza tego dowieść podczas kolejnej rozprawy.

ZOBACZ WIDEO Michał Haratyk: Jeśli to szczyt formy, przyszedł w dobrym momencie (WIDEO)

- Po tej całej aferze z dopingiem ludzie zatrzymywali się na światłach i mówili, żebym się nie poddawał. Mam prawo do odwołania i czekam na datę kolejnej rozprawy. Doniesienia medialne na temat tej sprawy były dla mnie wielką tragedią życiową. Przed długi okres nie włączałem telewizora ani internetu. Tylko bliscy i znajomi podnosili mnie na duchu. Mówiłem wszystkim, że jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam. W moim przekonaniu w tej historii nie było mojej winy, po prostu suplement został zanieczyszczony - przekazał Zieliński, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".

Na sali sądowej doszło do słownego spięcia między Gniatkowskim i adwokatem Zielińskiego, Łukaszem Klimczykiem. Na pytania dotyczące kategorii wagowej oraz zdobytych przez sztangistę medali, Gniatkowski odpowiadał "nie wiem".

Adwokat Zielińskiego wnosił o oddalenie powództwa w całości z uwagi na jego bezzasadność. Sąd ogłosi wyrok 9 sierpnia.

Źródło artykułu: