[tag=9681]
Szymon Kołecki[/tag] w podnoszeniu ciężarów zdobył prawie wszystko. Były już sztangista został pięciokrotnym mistrzem Europy, dwukrotnym wicemistrzem świata, wicemistrzem olimpijskim (Sydney 2000) i co najważniejsze mistrzem olimpijskim (Pekin 2008).
Pod koniec kariery zmagał się z kontuzjami. Już jako dwudziestolatek miał problemy z kręgosłupem. Potem doszły kolejne - tym razem z kolanem. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", Kołecki opowiedział o gorszych momentach i nieudanej operacji. Co więcej obecny zawodnik MMA sądzi się z lekarzem do dzisiaj.
- 30 marca zakończył się proces w sądzie pierwszej instancji. Sąd oddalił moje powództwo. Przychylił się do opinii biegłego lekarza, który... był jednym ze świadków strony przeciwnej. Czekam na uzasadnienie wyroku i składam apelację - stwierdził w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
ZOBACZ WIDEO: Szef misji olimpijskiej Tokio 2020 o szczepieniach dla sportowców. "To ma dodać im pewności w przygotowaniach"
- Tamta kontuzja i nieudana operacja przyczyniły się do końca mojej kariery w podnoszeniu ciężarów. Doktor Robert Śmigielski od 2009 roku próbował naprawiać to, co zostało zepsute - dodał.
Po zakończeniu kariery sztangisty mistrz olimpijski z Pekinu został prezesem PZPC (Polski Związek Podnoszenia Ciężarów). Po aferze z braćmi Zielińskimi w 2016 roku podał się do dymisji. Jego zdaniem podnoszenie ciężarów jest jedną z najbardziej skażonych dyscyplin przez doping.
- W czołówce razem z kolarstwem czy lekkoatletyką, choć trudno cokolwiek porównywać, bo nie wiem na jaką skalę odbywa się to w innych dyscyplinach. Przez wiele lat poznałem wiele historii, które miały miejsce w podnoszeniu ciężarów - dodał.
Zobacz też:
Władysław Kozakiewicz ma złe wiadomości dla polskich kibiców. Oby jego prognoza się nie sprawdziła
Polski kibic nie przegapi ani minuty. Tak chcą pokazać igrzyska w Tokio