Łukasz Kuczera: Rajd w cieniu tragedii. Kierowcy WRC pod większą presją (komentarz)

PAP/EPA / Reporter Images
PAP/EPA / Reporter Images

Nowy sezon w WRC miał być wyjątkowy. Odejście z mistrzostw Volkswagena i rewolucja w przepisach miały sprawić, że rajdy będą jeszcze ciekawsze. Ostatni weekend w Monte Carlo przypomniał jednak też o ciemnej stronie tej rywalizacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Od dawna kibice WRC z takim utęsknieniem nie czekali na inaugurację nowego sezonu. W ostatnich latach rajdy były zdominowane przez Volkswagena, więc nagłe odejście niemieckiego producenta wywołało efekt domina. Kto przejmie pałeczkę po VW? Czy powracająca do rajdów Toyota nawiąże do sukcesów z okresu modelu Corolla WRC?

Najważniejsze pytanie brzmiało jednak - czy Sebastien Ogier w prywatnym zespole M-Sport będzie w stanie utrzeć nosa rywalom z fabrycznych teamów? Rajd Monte Carlo pokazał, że francuski kierowca nie bez przyczyny jest czterokrotnym mistrzem świata. Wprawdzie bliski zwycięstwa na inaugurację sezonu 2017 był Thierry Neuville, ale to właśnie Ogier zmusił Belga do jazdy na limicie, co doprowadziło do rozbicia Hyundaia prowadzonego przez Neuville'a.

Wyniki Rajdu Monte Carlo zeszły jednak na dalszy plan wskutek tragedii, do jakiej doszło już na pierwszym odcinku. Hayden Paddon popełnił błąd, dachował i uderzył w kibica, który stał w niedozwolonym miejscu. Niestety, pomimo akcji ratunkowej, fan rajdów zmarł.

Było to zdarzenie, do jakich na rajdach dochodzi często. Zbyt często. Takich sytuacji w WRC i mniejszych imprezach było już wiele, ale niestety będą też kolejne. Organizatorzy mogą starać się o bezpieczeństwo i zabezpieczać trasy, ale zdrowego rozsądku kibicom nie są w stanie zapewnić. Są po prostu miejsca, w których na rajdach nie można stać. Jeśli ktoś ignoruje ostrzeżenia, jest sobie sam winien. W miejscu, gdzie doszło do wypadku Paddona, widz nie miał żadnej szansy na ucieczkę, gdyż zaraz za nim znajdowała się skarpa.

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

W całej tej sytuacji najbardziej szkoda Paddona. Nowozelandczyk nie powinien się jednak obwiniać o zabicie kibica. O ile on miał prawo popełnić błąd na trasie rajdu, i to jeszcze tak wymagającego jak Monte Carlo, o tyle fan nie miał prawa tam stać.

To właśnie Paddon, na kilka dni przed Rajdem Monte Carlo, zauważył, że w tym roku kierowcy w WRC będą pod jeszcze większą presją niż zwykle. - Mamy dodatkową moc w rajdówkach, teraz będziemy wchodzić szybciej w zakręty, bo samochód będzie mieć więcej możliwości. Jednak to też oznacza, że trzeba będzie wziąć kilka pigułek z napisem "odwaga", aby się do tego przyzwyczaić. W końcu jednak się do tego przyzwyczaimy i wtedy będziemy znowu żądali mocniejszych rajdówek - powiedział Paddon w jednym z wywiadów przed pierwszym rajdem w sezonie 2017.

Kibicom pozostaje mieć nadzieje, że w tym roku do podobnych wydarzeń w WRC już nie dojdzie, a cała uwaga fanów skupi się na walce Ogiera z resztą załóg. Bo jedna jaskółka, czyli zwycięstwo w Monte Carlo, wiosny jeszcze nie czyni. Przed Francuzem nadal bardzo długa i wyboista droga, jeśli chodzi o obronę tytułu mistrzowskiego.

Łukasz Kuczera

Komentarze (0)