Jak co roku, nowy sezon WRC rusza w Monte Carlo. Polscy kibice z utęsknieniem mogą wspominać czasy, gdy do światowej czołówki przedostał się Robert Kubica. Starty w rajdach były dla niego terapią po wydarzeniach z Ronde di Andora.
Swój talent na rajdowych trasach udowodnił już w roku 2013, gdy zdobył tytuł mistrzowski w klasie WRC2. Awans do wyższej kategorii wydawał się być naturalnym krokiem naprzód. Nikt jednak nie zakładał, że tak szybko uda mu się wygrać odcinek specjalny w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata.
- Plan na ten rok zakładał wygranie jednego odcinka, więc chyba muszę pomyśleć nad nowym - mówił po udanym debiucie.
I już wtedy zapisał się w historii. Nie tylko został pierwszym Polakiem, który triumfował w wyścigu Formuły 1. Jako pierwszy reprezentant naszego kraju zapisał na swoim koncie wygranie odcinka specjalnego w WRC. Dość powiedzieć, że przed nim na świecie po triumfy w F1 i WRC sięgało tylko dwóch innych kierowców.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Wyjątkowa edycja wyścigu za nami. "Wydmy dały się kierowcom we znaki"
Potwierdzenie talentu Kubicy
Dla wielu Rajd Monte Carlo jest największym wyzwaniem w kalendarzu WRC. Szczególnie pierwsze odcinki, które kierowcy pokonują w nocnych warunkach. Jadą po asfalcie, ale niskie temperatury powodują, że łatwo najechać na lód czy śnieg. W takich warunkach bardzo łatwo o pomyłkę.
"Dzięki swojemu pochodzeniu, Kubica zawsze był szybki na asfalcie, ale posiadanie po dwóch etapach przewagi 36,8 s nad aktualnym mistrzem Sebastien Ogierem musi budzić uznanie" - pisał w 2014 roku oficjalny serwis WRC.
Kubica już w swoim debiucie zadziwił świat. W zdradzieckich warunkach błędy popełniali najwięksi, jak chociażby Sebastien Ogier. Francuz na początku odcinka wpadł w poślizg na śnieg i uderzył w mostek.
- Na trasie było sporo śniegu, czego się nie spodziewaliśmy, a mieliśmy slicki. Do tego źle ustawiliśmy światła, które świeciły za wysoko i nic nie widzieliśmy. To był najtrudniejszy etap w moim życiu. Wygrałem wcześniej Rajd Janner, ale on był łatwy w porównaniu do Monte - mówił Kubica po objęciu prowadzenia w imprezie.
Mógł osiągnąć sukces
W oczach wielu kibiców starty Kubicy w rajdach były pasmem nieszczęść i wypadków, co jest nieprawdą. Najdobitniej świadczą o tym tytuł mistrzowski w WRC2 czy wygrane odcinki specjalne w sezonach 2014-2015. Polak miał na trasach jeden problem wynikający z doświadczeń w F1. Nieustannie jechał na limicie, ryzykował jak nikt inny.
Nawet swój debiut w Rajdzie Monte Carlo zepsuł wskutek wypadku na dziewiątym odcinku specjalnym. - Doszło do zmiany przyczepności. Wiedziałem, że musimy być ostrożni, ale dokonałem błędnej oceny. Samochód pociągnęło, stuknęliśmy w mostek i to był nasz koniec - mówił po tym zdarzeniu Kubica.
Nie zmienia to faktu, że eksperci byli pod wrażeniem jazdy Kubicy. Byli pewni, że wraz z gromadzonym doświadczeniem będzie mu łatwiej nie tylko o punkty, ale też zwycięstwa. - Robert zdemoralizował wszystkich w stawce, bo przecież jechali na tych samych oponach. Myślę, że kiedy tylko zbierze więcej doświadczenia i pojawią się w kalendarzu rajdy asfaltowe, to będzie kandydatem do zwycięstw - chwalił w dniu debiutu polskiego kierowcę Malcolm Wilson, ówczesny szef M-Sportu, którego barw bronił krakowianin.
Kibice też byli w szoku. Zwłaszcza, że mijały dopiero trzy lata od feralnego wypadku i ograniczenia fizyczne Kubicy były bardziej widoczne niż teraz. - Kiedy widzę jak szybko jedzie, a potem ma problemy z otwarciem drzwi do samochodu, to chwytam się za głowę - cytował jednego z kibiców francuski "Le Point" w 2014 roku.
Została pustka po Kubicy
Starty Kubicy w WRC pomogły rajdom w Polsce. W kalendarzu mistrzostw świata zameldował się Rajd Polski organizowany na Mikołajkach, gdzie nadciągały tłumy fanów. Nawet jeśli dla krakowianina był to tylko etap przejściowy, forma terapii po fatalnym wypadku, to osiągnął więcej niż jego poprzednicy. W czołowej dziesiątce rajdów meldował się jedenastokrotnie, podczas gdy kolejny w zestawieniu Krzysztof Hołowczyc - czterokrotnie.
- Wiem, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to mogę osiągać bardzo dobre wyniki w WRC. Jednak najpierw muszę kontynuować proces nauki. Muszę kończyć rajdy, przejeżdżać kolejne kilometry - mówił po debiucie w Monte Carlo w roku 2014.
Być może też przygoda Kubicy z WRC byłaby oceniana inaczej, gdyby nie ciągłe problemy z budżetem. Polak często narzekał na sposób przygotowania swojej rajdówki, z czasem nawet zaczął działać na własną rękę, mając dość kolejnych wpadek M-Sportu.
Krajobraz po Kubicy jest jednak smutny. Rajd Polski wypadł z kalendarza mistrzostw świata. Prędko też nie zobaczymy Polaka wygrywającego odcinki specjalne w WRC. Fani nad Wisłą muszą zadowolić się kolejnymi występami Łukasza Pieniążka i Kajetana Kajetanowicza, ale w klasie WRC2.
Nie zmienia to faktu, że sami kierowcy cieszą się z tego, że Kubica wrócił do środowiska, z którego się wywodzi i zapowiadają, że będą bacznie obserwować jego występy w F1 w roku 2019. - Robert już wygrał. Powinniśmy to mieć na uwadze. Zastanawiamy się jak sobie poradzi w F1, ale zadawanie takich pytań jest nieodpowiednie. Bo to wygląda tak jakbyśmy mu nie ufali. On nie musi już nic udowadniać. Zrobił wszystko i jestem przekonany, że może zrobić jeszcze więcej - powiedział nam Kajetanowicz.