Laura Salvo zginęła wskutek wypadku, do którego doszło ledwie 150 metrów po starcie pierwszego odcinka Rajdu Vidreiro-Centro de Portugal. Jako że była to 20. edycja imprezy, to organizatorzy nieco zmienili trasę. Miała ona być nieco trudniejsza i bardziej widowiskowa, jak ustalił dziennik "Marca".
Hiszpanie nie potrafią się pogodzić z tragiczną śmiercią 21-latki, dlatego też rozpoczęli dziennikarskie śledztwo ws. wydarzeń, jakie miały miejsce w ubiegłą sobotę na trasie rajdu.
Widowiskowo, ale czy bezpiecznie?
Organizatorzy rajdu już na trasie pierwszego odcinka ustawili kilka bel słomy, które służyły za sztuczne szykany. To patent dobrze znany z WRC. Zapewnia kibicom dodatkowe emocje - kierowcy muszą zwolnić i efektownie ominąć przeszkody. Jednak w rajdowych mistrzostwach świata rywalizują kierowcy o znacznie większym doświadczeniu i umiejętnościach niż w krajowym czempionacie Portugalii czy Hiszpanii.
Jeden z kierowców biorących udział w imprezie powiedział anonimowo "Marce", że już przed rajdem zaznaczył pilotowi, że ten odcinek trasy jest bardzo niebezpieczny. Część zawodników miała nawet grozić, że nie przystąpi do rywalizacji.
W kilku miejscach nie dość, że jezdnia była bardzo wąska, to na dodatek wokół rosło pełno drzew. I to właśnie w tak feralnej lokalizacji doszło do wypadku Salvo. Rozpoczęcie pomiaru czasu oznaczało, że kierowcy musieli podjeżdżać do wyznaczonej linii z jak najszybszą prędkością i równocześnie zachować chirurgiczną precyzję, by nie uderzyć w bele słomy.
- Ten fragment był zdradliwy. Miałem już złe przeczucia podczas zapoznawania się z trasą. Poprosiłem mojego pilota, by zapisał w notatkach "dużo ostrożności". W dniu rajdu w tym miejscu mocno hamowałem - powiedział "Marce" jeden z kierowców.
Rajd Vidreiro-Centro de Portugal został przerwany po trzecim odcinku. Już wtedy organizatorzy i rajdowcy wiedzieli o śmierci Salvo. Pół godziny po zdarzeniu z udziałem 21-latki problemy miał inny kierowca. Też wypadł z trasy, ale miał więcej szczęścia, bo jego Peugeot uderzył tyłem o drzewo i obyło się bez poważniejszych obrażeń.
Laura Salvo pochowana w rodzinnym mieście
Tuż po wypadku Salvo na miejscu pojawił się helikopter pogotowia ratunkowego, ale Hiszpanki nie udało się uratować. Koronawirus i wprowadzone w związku z nim obostrzenia doprowadziły do tego, że wydłużyły się procedury związane z przetransportowaniem ciała z Portugalii do Hiszpanii.
Dopiero we wtorek, a więc trzy doby po wypadku, udało się przeprowadzić sekcję zwłok. Ciało Hiszpanki dotarło do ojczyzny w środę, a w czwartek doszło do jej pogrzebu w rodzinnej miejscowości Gilet.
Laura Salvo była pilotką Miquela Sociasa. Nie tak dawno wygrali wspólnie rajd Xixona. 21-latka, mimo młodego wieku, miała już ogromne doświadczenie. Zdążyła wziąć udział w ponad 40 imprezach różnej rangi. Duet Socias-Salvo miał już zaplanowany kolejny start - w dniach 23-24 października miał się pojawić w Rajdzie Księstwa Asturii.
Wszystko w ramach organizowanego przez Peugeota cyklu Rally Cup, który ma promować młode talenty w Hiszpanii. Dość powiedzieć, że jego liderem jest siostra Laury - Maria Galvo pilotuje kierowcy Sergi Francoliemu. Ten duet na razie musi jednak zapomnieć o kolejnych występach, bo w tej chwili Maria musi uporać się ze stratą bliskiej osoby.
Organizatorzy Peugeot Rally Cup już zapowiedzieli, że w najbliższy wtorek spotkają się z wszystkimi kierowcami i pilotami biorącymi udział w cyklu. Zaoferowana zostanie im pomoc psychologa, tak aby każdy mógł w tym trudnym momencie w jakiś sposób uporać się z utratą 21-letniej koleżanki z rajdowych oesów.
¡TRISTE NOTICIA!
— Neutrón (@MXNeutron) October 10, 2020
Laura Salvo, copiloto española de 21 años, ha fallecido luego de un accidente de Rally en Portugal. Su hermana estaba compitiendo en la misma carrera
QEPD pic.twitter.com/7RLMcdYpHd
Czytaj także:
Antonio Giovinazzi nie chce oddać miejsca w Alfie Romeo
Wybór nowego dostawcy silników dla Red Bulla wywołuje ból głowy