Zdrajcy? W Moskwie zawrzało po ich decyzji

Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Konstantin Żilcow
Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Konstantin Żilcow

Po raz pierwszy od 30 lat w Rajdzie Dakar zabraknie rosyjskiego Kamaza. Na liście startowej widnieją za to nazwiska trzech Rosjan, którzy w kraju zostali określi mianem zdrajców. Przyjęli bowiem obywatelstwa innych państw, aby dostać zgodę na start.

Nowa edycja Rajdu Dakar startuje 31 grudnia. Zwykle impreza miała inaugurację w Nowy Rok, ale tym razem rywalizację wydłużono o dwa dni. Na liście startowej w kategorii ciężarówek próżno szukać rosyjskiego Kamaza, który triumfował 19-krotnie w najtrudniejszym rajdzie świata. Do zawodów nie zgłosił się też były triumfator Siergiej Kariakin, a także jeden z czołowych kierowców świata - Władimir Wasiliew.

W Dakarze 2023 wystartują za to Denis Krotow, Konstantin Żilcow oraz Aleksiej Kuzmicz. Pierwszy z nich przyjął obywatelstwo Kirgistanu, dwaj kolejni zdecydowali się na występ pod neutralną flagą. Żilcow i Kuzmicz podpisali dokument FIA o neutralności politycznej, potępiający wojnę w Ukrainie i wyrażający solidarność z narodem ukraińskim. Z tego tytułu w ojczyźnie mogą ich spotkać nieprzyjemności.

Oskarżenia o zdradę

"Zdrajcy" - tak rosyjskie media oceniły postępowanie tych Rosjan, którzy już na wiosnę zgłosili gotowość podpisania dokumentu FIA o neutralności politycznej. Konstantin Żilcow, były pilot Krzysztofa Hołowczyca, mówił wtedy nawet o przyjęciu obywatelstwa innego państwa.

- Wszyscy mówią nam, że sportowcy z Rosji, którzy zmienili albo zmienią obywatelstwo, nie będą traktowani w kraju jak zdrajcy. W przypadku Dakaru problem jest taki, że nie wystarczy startować z licencją innego państwa, ale trzeba też posiadać inny paszport niż rosyjski. Dlatego zapewniłem już sobie komplet dokumentów - mówił Żilcow w Match TV.

Konstantin Żilcow to były pilot Krzysztofa Hołowczyca
Konstantin Żilcow to były pilot Krzysztofa Hołowczyca

Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że Żilcow miał otrzymać zapewnienie z Ministerstwa Sportu, że nie będzie ścigany przez organy państwa za podpisanie dokumentu o neutralności politycznej i potępienie wojny w Ukrainie. To o tyle ważne, że od wiosny w Rosji obowiązują przepisy, zgodnie z którymi za krytykę wojska i wojny można trafić za kratki nawet na 15 lat.

- Na najbliższych mistrzostwach Rosji w Uljanowsku wystąpię już jako obcokrajowiec. Muszę rywalizować, muszę występować w rajdach, bo inaczej stracę formę. Na dodatek kariera w motorsporcie trwa krótko, czasem trzeba podejmować radykalne decyzje - dodawał we wrześniu były pilot Hołowczyca.

Co znajduje się w dokumencie FIA?

Treść dokumentu FIA potępił m.in. Siergiej Kariakin, czyli triumfator Dakaru z 2017 roku. W jednym z wywiadów Rosjanin ocenił, że wymaga się od niego wyrzeknięcia Rosji i prezydenta Władimira Putina. - Zmusili nas już do porzucenia flagi, hymnu i barw państwowych. Teraz zmuszają do porzucenia naszych przekonań i rosyjskich wartości. Uważam to za podłe działanie. To szaleństwo. Nie zamierzam się na to godzić - grzmiał Kariakin w serwisie Telegram.

Tyle że taką narrację kreśli proklemowska propaganda, bo łatwiej jej przestawiać rosyjskich sportowców jako ofiary sankcji Zachodu. W dokumencie FIA o neutralności politycznej nie ma żadnej wzmianki o wyrzeknięciu czy potępieniu Putina. Co dokładnie się w nim znajduje?

Każdy kierowca, który złoży podpis pod papierem FIA, nie może prezentować barw Rosji - nie tylko na samochodzie czy motocyklu, ale również w mediach społecznościowych i na kombinezonie. Zakaz obejmuje też umieszczanie słowa "Rosja" na pojazdach czy strojach ekipy. Sportowcy nie mogą też śpiewać hymnu państwowego, nawet w razie zwycięstwa w zawodach.

FIA dała sobie jednak prawo do całkowitego zablokowania startów Rosjan "w związku z tym, co dzieje się w Ukrainie". To furtka na wypadek, gdyby reżim Putina dokonał jeszcze bardziej barbarzyńskich ataków na sąsiedni kraj. Sportowców, którzy podpisali dokument o neutralności, obejmuje też zakaz wypowiedzi, komentarzy i działań, które mogłyby zostać uznane za krzywdzące dla innych narodów. Obejmuje to m.in. brak publicznego popierania wojny w Ukrainie.

Moskwie nie spodobał się fakt, że w dokumencie dwukrotnie użyto sformułowania "rosyjska inwazja na Ukrainę". Propaganda Kremla od początku wojny mówi przecież o "specjalnej operacji wojskowej" i kłamliwie przekonuje obywateli, że działa na terenie sąsiedniego państwa dla dobra tamtejszych obywateli. Część Rosjan, w tym również sportowców, niestety kupuje tę propagandę.

Zachowanie rosyjskich sportowców, którzy zaczęli krzyczeć o konieczności wyrzeczenia się Putina i Rosji, skrytykował nawet rosyjski "Championat". "Czy jest w tym dokumencie gdzieś wymóg wyrzeczenia się kraju, wsparcia Ukrainy i narażenia się na potencjalne postępowanie karne? Czy naraża się w ten sposób na piętnowanie i przedstawianie w roli zdrajcy we własnej ojczyźnie? Nawet jeśli prawnicy Konstantina Żilcowa mówili w marcu, że podpisanie dokumentu może skutkować karą więzienia, to ich reakcja była raczej przesadzona" - napisał rosyjski dziennik.

Na przestrzeni ostatnich miesięcy dokument o neutralności podpisał Aleksandr Smolar, który spędził cały sezon w Formule 3. Młodego Rosjanina nie spotkały z tego tytułu żadne niedogodności w kraju. Robert Shwartzman, rozwojowy kierowca Ferrari, "przypomniał" sobie o posiadaniu izraelskiego paszportu i na tej podstawie wystąpił w dwóch treningach Formuły 1. Pomimo niezadowolenia w Moskwie z decyzji młodego Rosjanina, również nie wyciągnięto wobec niego żadnych konsekwencji.

Drugie dno decyzji Rosjan

Rosjanie tego nie przyznają wprost, ale ich decyzja o rezygnacji z Dakaru ma zupełnie inne podłoże. Chociażby Kamaz wskutek gospodarczych sankcji Zachodu został pozbawiony dostępu do szeregu części. W efekcie ciężarówki rosyjskiego producenta nie byłyby w stanie konkurować o zwycięstwo.

"Naszym zdaniem treść tego dokumentu ma charakter polityczny, a także narusza zasadę równości w sporcie. Uważamy, że podpisanie tego typu oświadczeń jest niemożliwe, podobnie jak wymaganie od uczestników rywalizacji na takich warunkach. Nasz wybór jest oczywisty. Zawsze stoimy po stronie ojczyzny, zwłaszcza gdy znajduje się ona w trudnej sytuacji" - tak swoją decyzję tłumaczył Kamaz we wrześniu 2022 roku.

Drugim istotnym czynnikiem są finanse. Rosyjskie zespoły i kierowcy pochodzący z tego kraju od lat finansowani są przez firmy bliskie reżimowi Putina. Mowa m.in. o banku VTB, Gazpromie, Lukoilu i paru innych. Większość z nich również została objęta sankcjami po wybuchu wojny w Ukrainie. To ograniczyło ich wpływy finansowe.

Kamaz nie wystartuje w Rajdzie Dakar
Kamaz nie wystartuje w Rajdzie Dakar

Władimir Czagin, szef Kamaza, nie wysłał ekipy do Arabii Saudyjskiej na Rajd Dakar. Wyraził za to gotowość, by pracownicy jego zespołu pojawili się... na froncie wojennym w Ukrainie. Wszystko po tym, jak część personelu została wezwana do wojska w ramach powszechnej mobilizacji w Rosji. - Członków naszej ekipy można mobilizować. Każdego z nas. Jeśli będę potrzebny w walce, to sam jestem gotów. W dowolnej roli. Trzeba być uczciwym i lojalnym wobec swojego kraju. To moja postawa obywatelska - mówił Czagin.

Rosjanin tymi słowami pokazał, że dokument FIA o neutralności politycznej i potępiający rosyjską agresję na Ukrainę jest zasadny. Szef Kamaza w jednej chwili domaga się tego, by nie mieszać polityki ze sportem, po czym sam wyraża gotowość wysyłania pracowników na wojnę.

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Tak Netflix wykasował Roberta Kubicę. "Po prostu byłem szczery"
Schumacher zastąpi Hamiltona w Mercedesie? "Coś może się wydarzyć"