Po pierwszym z dwóch odcinków specjalnych etapu, na których zabronione jest korzystanie z serwisu, kilku zawodników miało problemy ze swoimi maszynami. Napraw musieli dokonywać na własną rękę. Nie dotyczyło to jednak Jakuba Przygońskiego, który bardzo rozsądnie eksploatował swój motocykl. 8. etap miał 462 kilometry ciągnące się po solnym płaskowyżu.
- Tym razem nie miałem żadnych problemów z oponą. Jechaliśmy po znacznie miększym terenie niż ostatnio i od hamowania bardziej zużywało się przednie koło, niż tył. Boliwia przywitała nas niesamowitą euforią kibiców, którzy byli właściwie wszędzie. Etap kończyliśmy po błocie i przyjechaliśmy cali oblepieni gliną. Najważniejsze jednak, że nie miałem żadnej awarii. W poniedziałek trasa ciągnęła się wokół wyschniętego słonego jeziora, cały czas powyżej 3,5 tysiąca metrów. Nie była zbytnio skomplikowana więc jechaliśmy tyle, na ile pozwoliły nam nasze motocykle. Rzadko odpuszczaliśmy manetki gazu i stąd też tak niewielkie różnice czasowe pomiędzy zawodnikami. Niektórzy mieli problemy z bólem głowy, ja na szczęście dobrze znoszę wysokość i nic nie odczuwałem - powiedział Przygoński.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Bezbłędnie trasę ósmego odcinka specjalnego pokonał samochodowy zespół Orlen Team Adam Małysz i Rafał Marton.
- Skorzystaliśmy z możliwości i zmieniliśmy swoją kolejność startową. Wszystko poszło dobrze. Było sporo fesz-feszu, piachu tak miałkiego, że można w nim utopić auto, ale nieźle sobie poradziliśmy. OS generalnie bardzo zróżnicowany. Trochę brakowało mocy na górskich partiach, ale najważniejsze, że jesteśmy na mecie bez żadnych przygód - powiedział Adam Małysz.
Jadąca benzynową Toyotą Hilux załoga, Marek Dąbrowski z Jackiem Czachorem, na metę przyjechała na 25. pozycji.
- Nasza Toyota świetnie się spisywała, auto ma benzynową jednostkę napędową. Niestety przepisy regulują maksymalną średnicę zwężki dolotowej, która jest odpowiedzialna za ilość tlenu jaka dostaje się do silnika. U nas ta średnica jest mała i na wysokościach powyżej 3 tysięcy metrów, gdzie biegł odcinek specjalny, odczuwaliśmy spadek mocy. Nadal trzymamy się jednak wysoko w klasyfikacji. Myślę, że przed nami kolejne dwa wyjątkowo trudne etapy, na których wiele się rozstrzygnie - dodał Marek Dąbrowski.
- Etap stosunkowo prosty nawigacyjnie, jednak znów trzeba było bardzo uważać na dziurawą nawierzchnię. Startowaliśmy w grupie, która na trasę wypuszczana była co 30 sekund. Okropnie się kurzyło i warunki były naprawdę ciężkie. We wtorek skorzystamy z tak zwanego priorytetu. Ponieważ zajmujemy lokaty w pierwszej dziesiątce, możemy sobie przesunąć kolejność startową. Pojedziemy więc w szybszej grupie i mam nadzieję, że to będzie pomocne podczas kolejnego dnia trudnych zmagań - uzupełnił Jacek Czachor.
We wtorek rajd wkracza na pustynię Atakama - to jedno z najsuchszych miejsc na Ziemi. Na zawodników czeka 422 km oesu, z którego 150 kilometrów stanowią wyjątkowo wymagające wydmy. Etap kończy się trzykilometrowym, bardzo stromym zjazdem z olbrzymiego piaszczystego wzniesienia prosto na biwak położony w Iquique.