- Rajd wkroczył w decydującą fazę. Wszystko wskazuje, że walka o zwycięstwo rozstrzygnie się między moimi niezwykle utytułowanymi kolegami z zespołu, zwłaszcza że po dzisiejszych problemach technicznych Sainza, musimy uważać już tylko na Toyotę Giniela de Villiersa. Różnice czasowe w pierwszej dziesiątce są na tyle duże, że jedynie czyjeś odpadnięcie może coś wywrócić w klasyfikacji - powiedział Krzysztof Hołowczyc.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Polski kierowca przyznał, że nie ma już szans na podium, ale dalej będzie dawał z siebie wszystko. - Nasza załoga nie ma już większych szans na podium, więc koncentrujemy się na dojechaniu do mety i asekurowaniu rywalizujących o triumf Mini naszych kolegów z Monster Energy X-raid Team. To wcale nie oznacza, że jedziemy wolno, tylko na dojechanie. Dzisiejszy etap był naprawdę morderczy. Początkowo ogromne dziury na trasie, które nasze auto pokonywało jednak bez większych kłopotów. Złapaliśmy tylko jedną gumę - dodał.
- Końcówka to już poważne wydmy i tu niestety nie udało na się ustrzec błędu, co kosztowało nas 10 minut odkopywania bardzo ciężkiego samochodu w potwornym upale. Na metę wjechaliśmy jednak w dobrej formie i nastrojach, bo mimo tych przygód awansowaliśmy na 6. miejsce w rajdzie. Taki jest Dakar - trzeba jechać, jechać, jechać, a wynik się pojawi... - zakończył "Hołek".