10. etap został podzielony na dwie części o zupełnie odmiennej charakterystyce. Pierwszą z nich otwierało nie lada wyzwanie dla kierowców oraz ich pilotów - starcie z potężnymi wydmami, które ciągnęły się aż przez 75 kilometrów. Wielu zawodników walczyło ze stromymi podjazdami i sypkim piachem, tracąc przy tym cenne minuty.
Adam Małysz i Rafał Marton nie ustrzegli się problemów technicznych. Przez awarię systemu namierzającego, bardzo długo nie było wiadomo, co dzieje się z kierowcami Orlen Teamu. Ich czas nie został odnotowany na żadnym z pierwszych sześciu punków pomiarowych, jednak po dotarciu na koniec pierwszej sekcji, przy stanowisku tankowania samochodów, było już wiadomo, że załoga jest dalej "w grze". Sytuacja powtórzyła się również na drugiej części odcinka.
- Mieliśmy niestety trochę problemów, było naprawdę ciężko. Na początku na wydmach złapaliśmy gumę. Potem mieliśmy spore problemy nawigacyjne i straciliśmy mnóstwo czasu, około 30 minut, żeby znaleźć waypoint. Na drugim odcinku udało nam się wyprzedzić Marka i Buggy, złapaliśmy dobre tempo i wydawało się, że wszystko zaczyna się układać. Wtedy niestety znów poszła opona i straciliśmy kolejne minuty. Przez nieplanowany postój znaleźliśmy się za ciężarówką i aż do samej mety jechaliśmy za Kamazem w strasznym pyle, z bardzo słabą widocznością - skomentował po dojechaniu na biwak Adam Małysz.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Po przejechaniu prawie 200 km strefy neutralizacji, przyszła pora na drugą część odcinka specjalnego. Ta obfitowała w skały i wyboje, a jednocześnie zawierała długi, 75-kilometrowy fragment piaszczystej nawierzchni.
Nie dla wszystkich jednak trasa do Antofagasta była łaskawa. Jeden z liderów tegorocznej edycji, Carlos Sainz stracił już całkowicie szanse na podium. Jadąc w strefie neutralizacji miał wypadek i został odwieziony do szpitala. Na szczęście Hiszpanowi nic się nie stało, natomiast samochód został całkowicie zniszczony.
- Jestem rozczarowany, że przytrafiły nam się kolejne problemy techniczne, bo na pewno byłoby znacznie lepiej. Z drugiej strony mogło być znacznie gorzej, co pokazał dziś przypadek Carlosa Sainza. Jedziemy dalej, walczymy do samego końca. W czwartek czeka nas tak samo, a może i cięższy odcinek, więc nie można tracić sił. Wiemy, że Dakar jest nieobliczalny. Jeśli tylko uda nam się uniknąć problemów technicznych, to wierzę, że będzie dobrze i powalczymy o więcej. Myślimy pozytywnie - powiedział Małysz.
W czwartek zawodników czeka spotkanie z pustynią Atacama w całej jej okazałości. Po przedarciu się przez tereny miejscowych kopalń i przekroczeniu kilku rzecznych koryt, załogi powitają wydmy Copiapo. Odcinek specjalny do El Salvadoru wyniesie aż 605 kilometrów i ze względu na ogromne wyzwanie, jakie stwarzać będzie zawodnikom, nazywany jest przez organizatorów decydującym.