Wściekły Rafał Sonik: Straciłem 40 minut!
Polak odzyskał prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Mimo to na mecie kapitan Poland National Team był wściekły. - Mój rezultat mógł być o przynajmniej 40 minut lepszy - powiedział Rafał Sonik.
Andrzej Prochota
Liczący 450 km odcinek specjalny miał być dla quadowców i motocyklistów "odpoczynkiem" przed kolejnym etapem maratońskim. I rzeczywiście, pierwszą partię Rafał Sonik wspomina bardzo dobrze. - Miałem ogromną przyjemność z jazdy. Atakama jest jedną z najbrzydszych pustyń świata, ale dzisiejsze wydmy były naprawdę piękne. Pomyślałem: "oby tak było do końca - wreszcie porządny dakarowy odcinek". W tym samym momencie wszystko zaczęło się psuć. Ostatnie 200 km do mety to była tragedia - relacjonował krakowianin.
- Na trasie wydmy były naprawdę piękne - powiedział "SuperSonik"
Emocjom kapitana rajdowej reprezentacji Polski trudno się dziwić, bo z powodu zawodzącego sprzętu stracił sporo czasu. - Mogłem być o 40 minut szybciej na mecie, ale bak, który się odkręcił trzymałem kolanami, lewą ręką kręciłem roadbookiem, a prawą trzymałem na niestykających klemach i kablach przy akumulatorze. Kierowałem zębami - ironizował rajdowiec.
W tych warunkach rezultat, który osiągnął "SuperSonik" robi wrażenie. Drugi czas na mecie dał mu 11-minutową przewagę nad czwartym tego dnia Ignacio Casale, a tym samym powrót na pozycję lidera. Przewaga Polaka wynosi jednak zaledwie 4 minuty, więc przez najbliższe cztery dni będzie musiał z uwagą odpierać ataki Chilijczyka.
O rozpoczynającym się w środę etapie maratońskim Polak nie chciał jeszcze nic mówić. - Na razie jestem zagotowany. Musimy dobrze się naradzić z mechanikami, bo pracy nie brakuje - zakończył.