Krzysztof Hołowczyc: Spełniło się moje marzenie

- Kosztowało mnie to dziesięć lat ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń i zupełnego poświęcenia się swojej pasji - powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.

Andrzej Prochota
Andrzej Prochota

Krzysztof Hołowczyc nie ukrywa, że spełniło się jego największe marzenie. Niejednokrotnie powtarzał, że jego celem jest wniesienie na podium polskiej flagi.

- Trudno nawet znaleźć mi odpowiednie słowa, żeby wyrazić swoją ogromną radość. Zrealizowałem swoje wielkie sportowe marzenie stając na podium rajdu Dakar. Kosztowało mnie to dziesięć lat ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń i zupełnego poświęcenia się swojej pasji. Gdy pierwszy raz w 2005 r. dojechałem zupełnie wycieńczony do mety w senegalskim Dakarze na 60. miejscu byłem pewny, że więcej tam nie wrócę, że to nie dla mnie - powiedział szczęśliwy "Hołek".
- Jednak Dakar to nieuleczalna, a często nawet śmiertelna choroba. Nie opuściłem od tamtego momentu żadnej edycji. Wracałem z kolejnych edycji poturbowany nie tylko psychicznie, bo nie dopisywało mi szczęście, ale też w gorsecie ortopedycznym, a nawet po złamaniu kręgosłupa na wózku inwalidzkim. Były też piękne chwile, gdy kończyłem rajd na piątym miejscu, gdy wygrałem etap i prowadziłem w rajdzie - dodał. Tegoroczna edycja, choć była bardzo ciężka, nie sprawiła większych problemów polskiego kierowcy. Hołowczyc jechał mądrze, utrzymywał stałe tempo. Również jego samochód spisywał się prawie bez zarzutów, a debiutujący pilot nawigował bardzo dobrze. - Stanąłem na podium i wiem, że te wszystkie bolesne i radosne doświadczenia miały swój sens, że były potrzebne, żebym dziś mógł świętować ten sukces.Oczywiście ogromną rolę odegrał w nim mój pilot Xavier Panseri, który spisał się wprost znakomicie, zwłaszcza, że był to jego debiut w rajdzie. Zatriumfowała też nasza taktyka. Już przed rajdem ustaliliśmy, że będziemy starali się jechać szybko, równo i rozważnie, tak by nie popełnić jakichś większych błędów. Do tej pory zawsze coś chciałem udowodnić, wygrać etap, wyprzedzić kilku rywali na trasie, pokazać jaki jestem szybki. W tym roku jechaliśmy szybko, ale też bardzo konsekwentnie, bez żadnych większych wpadek. Zaczęliśmy od czwartego miejsca, potem po poważnej awarii wału napędowego spadliśmy na szóste, szybko wróciliśmy na czwarte, które utrzymywaliśmy długo, aż do awarii Yazeeda Alrajhi - oznajmił.
Szczęśliwy Krzysztof Hołowczyc / fot. holek.pl Szczęśliwy Krzysztof Hołowczyc / fot. holek.pl
Polski kierowca pochwalił także swój zespół za przygotowanie auta do Rajdu Dakar. - Ten rajd miał prawie 9000 kilometrów, a trasa była bardzo ciężka, o czym obiektywnie świadczą duże różnice czasowe w czołówce we wszystkich kategoriach. My szybko zorientowaliśmy się z Xavierem, że trzeba jechać na tyle szybko by nie wypaść z czołówki, ale jednocześnie tak, by oszczędzać silnik i transmisję. I to się udało. Oczywiście trzeba też jasno powiedzieć, że jechaliśmy świetnym samochodem MINI All 4 Racing, rewelacyjnie przygotowanym do rajdu przez najlepszy zespół X-raid. To jest zespołowy sukces załogi, mechaników, logistyków i managementu X-raid. Za naszym sukcesem stoi przede wszystkim Sven Quandt, założyciel i szef X-raidu, któremu pragnę wyjątkowo serdecznie podziękować za zaufanie i wiarę w moje umiejętności. W najtrudniejszym momencie mojej dakarowej przygody, gdy straciłem wieloletniego sponsora to on wyciągnął do mnie pomocną dłoń, proponując mi rolę kierowcy fabrycznego Mini. Na mecie w Argentynie nie mogło także zabraknąć podziękować dla najbliższych - Dziękuję też mojemu sponsorowi Monster Energy, który od kilku lat wspiera mnie i zespół X-raid. Dziękuję też Totalizatorowi Sportowemu, mojemu jedynemu polskiemu sponsorowi, za wspieranie moich startów, za zorganizowanie programu Szkoła Mistrzów i powołanie zespołu Lotto Team. Dziękuję mojej żonie Danusi i córkom za bezgraniczne akceptowanie mojej pasji, za ich wszystkie wyrzeczenia, za nieprzespane noce, za stracone nerwy. Dziękuję za ogromny doping kibicom. Wasza energia do nas dociera i pomaga w najtrudniejszych chwilach! Gratuluję też Rafałowi Sonikowi, kapitanowi Poland National Team, temu upartemu, samotnemu jeźdźcowi, który swoim quadem wjechał na najwyższe podium! Ja też od lat marzyłem żeby stanąć na podium Dakaru w biało-czerwonych barwach i z polską flagą w ręku pozdrowić kibiców na całym świecie. Dziś moje marzenie się spełniło - zakończył polski kierowca.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×