Adam Małysz: Nie było ani chwili oddechu

PAP/EPA / FELIPE TRUEBA
PAP/EPA / FELIPE TRUEBA

Po kilku całkowicie nieudanych dniach Adam Małysz wreszcie doczekał się przyzwoitego rezultatu w tegorocznym Dakarze. Na 11. etapie dobiegającego końca rajdu zawodnik Orlen Teamu zajął 30. miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Czwartkowy etap z La Rioja do San Juan liczył ponad 700 kilometrów. Odcinek specjalny miał długość ponad 400 kilometrów. Dla najszybszych kierowców oznaczało to około pięciu godzin ostrej jazdy. W przypadku Adama Małysza przełożyło się to na sześć i pół godziny walki w trudnym terenie. Jadący z francuskim pilotem Xavierem Panserim były skoczek narciarski musiał zmierzyć się z upałem, skomplikowanwymi wyzwaniami nawigacyjnymi, grząskim piaskiem, korytami wyschniętych rzek i labiryntem ścieżek na ostatnich fragmentach oesu.

- Znów nie było łatwo. Prawie cały czas poruszaliśmy się w fesz feszu i korytach rzeczek. To sam w sobie ciężki teren, a w dodatku wszystko było mocno rozkopane przez startujące przed nami ciężarówki, więc w wielu miejscach ledwo dało się już przejechać. Pokonanie niektórych przeszkód czasem graniczyło z cudem. Raz utknęliśmy w takim zagłębieniu na dłużej. Później, nad kolejnymi, przelatywaliśmy z dużą prędkością, jak skoczek. Nie widziałem innego wyjścia - powiedział były skoczek narciarski.

- Niestety, najwyraźniej nie jest nam pisane przebić się na dużo lepsze miejsce w wynikach etapu i klasyfikacji generalnej. W tej edycji Dakaru zawsze coś musi mi się przytrafić. Auto było sprawne, nie grzało się, za to kierownica się odkręciła i prawie została mi w rękach… Najważniejsze jednak, że dojechaliśmy do mety, z czym wielu rywali miało problemy. Zaczynam podejrzewać, że skoro układający trasę tegorocznego rajdu Marc Coma urządził nam takie piekło, to jest chyba wcielonym diabłem. Do samego końca odcinka nie było ani chwili oddechu - stwierdził Małysz po osiągnięciu mety.

Luzu i relaksu nie będzie także w piątek. Przedostatni dzień rajdu będzie jednym z najbardziej wyczerpujących w tej edycji. Etap z San Juan do Villa Carlos Paz liczy aż 931 kilometrów - żaden inny w tegorocznym Dakarze nie był dłuższy. Odcinek specjalny to w przypadku samochodów 481 kilometrów po wąskich ścieżkach prowadzących przez górzysty i zarośnięty teren. Przez cały czas trzeba będzie mieć się na baczności, bo choć meta rajdu wydaje się już na wyciągnięcie ręki, utrata koncentracji i błąd mogą zniweczyć prawie dwa tygodnie ciężkiej pracy.

Zobacz także: Adam Małysz zwycięży w Rajdzie Dakar? Rafał Sonik zabrał głos

Źródło artykułu: