Rajd Dakar. Pięć przebitych opon Jakuba Przygońskiego. Zapalenie gardła Macieja Giemzy

Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Jakub Przygoński
Materiały prasowe / Orlen Team / Na zdjęciu: Jakub Przygoński

367 kilometrów - taki dystans odcinka specjalnego musieli pokonać zawodnicy Orlen Team podczas drugiego etapu Rajdu Dakar. Niestety, nie obyło się bez problemów. Pięć razy opony na trasie przebił Jakub Przygoński. Z chorobą walczy Maciej Giemza.

Najlepiej z grona zawodników Orlen Team w poniedziałek zaprezentował się Kamil Wiśniewski, który dojechał do mety na szóstej pozycji w kategorii quadów. Dobrze zaprezentował się też Martin Prokop, który sklasyfikowany został na czternastym miejscu wśród załóg samochodowych. Cztery lokaty za nim znalazł się Jakub Przygoński, choć ten na drugim etapie Rajdu Dakar aż pięciokrotnie musiał zmieniać opony.

Drugi odcinek specjalny tegorocznego Rajdu Dakar prowadził z Al Wajh do Neom. Po wyeliminowaniu niedzielnych usterek powodujących brak pełnej mocy silnika, w poniedziałek Kamil Wiśniewski wykorzystał możliwości swojego sprzętu i minął linię mety jako szósty.

Czytaj także: Rafał Sonik znów drugi na mecie kolejnego etapu

- Odcinek był dosyć wymagający, dlatego że jechaliśmy po drogach z dużą ilością głazów. Drogi szutrowe, po których można było jechać szybciej, to około 60 kilometrów całej trasy - powiedział po etapie Kamil Wiśniewski.

ZOBACZ WIDEO Daniel Obajtek: Mamy szersze plany związane z Kubicą. Czeka nas pracowity rok

Zawodnik Orlen Team dodaje, że z drugiego etapu jest zadowolony. - Jechało mi się dużo lepiej niż w niedzielę, nie skupiałem się na problemach quada, tylko robiłem swoje. Skoncentrowałem się jedynie na nawigacji, dlatego że na pierwszym etapie popełniłem błąd - dodał Wiśniewski, który zajmuje siódme miejsce w klasyfikacji generalnej w kategorii quadów.

Poniedziałkowy etap był bardzo wymagający dla Macieja Giemzy, który na trasie musiał zmagać się nie tylko z rywalami, ale także ze złym samopoczuciem spowodowanym zapaleniem gardła. Ostatecznie 24-latek minął linię mety na 28. pozycji - takie samo miejsce zajmuje w klasyfikacji generalnej.

- Musiałem włożyć dużo siły, żeby pomimo choroby pokonać dzisiejszy odcinek specjalny. Gdyby nie nie to, sprawiłby mi on sporo przyjemności, bo był fajniejszy od niedzielnego. Cieszę się, że jestem już na mecie i mam nadzieję, że jutro będę się czuł lepiej - powiedział Maciej Giemza, który na trasie OS pomógł jednej ze swoich rywalek.

- Na początku odcinka Laia Sanz miała groźnie wyglądającą wywrotkę, której byłem świadkiem. Zatrzymałem się wtedy obok niej i zapytałem czy wszystko ok. Na szczęście zawodniczka podniosła motocykl i ruszyła dalej - dodał 24-latek.

Maciej Giemza podkreśla że na uczestników Dakaru czekają coraz dłuższe odcinki specjalne. Rywalizacji nie ułatwiają także krótkie odstępy, w jakich na trasę są wypuszczani kolejni zawodnicy. - Rajd jest dosyć niebezpieczny, mocno się kurzy, jedziemy bardzo blisko siebie i sprawia to dużo problemów - zakończył Giemza.

Na ostateczne podsumowanie swojej pozycji długo musiał czekać Adam Tomiczek, któremu w niedzielę niesłusznie naliczono 40-minutową karę - sędziowie popełnili błąd, przypisując dodatkowe minuty do jego nazwiska (Tomiczek startuje z numerem 30), a nie do jadącego z numerem 130 Myunggul Ryu z Korei Południowej. O tym, że w klasyfikacji generalnej zajmuje 27. miejsce motocyklista Orlen Team dowiedział się dopiero po wieczornym briefingu.

Po niedzielnym, ogromnym pechu i awarii skrzyni biegów Jakub Przygoński przystąpił do rywalizacji dodatkowo zmotywowany. Niestety także w poniedziałek zawodnik kilka razy musiał zmagać się z kłopotami i stawać na trasie odcinka, aby dokonać drobnych napraw w swoim Mini John Cooper Works Rally.

- Podczas tego etapu przebiliśmy łącznie pięć opon, a mamy tylko trzy koła zapasowe. Po wymianie jechaliśmy więc już bardzo spokojnie, a i tak jakiś kamień przeciął nam kolejną oponę. Następnego "kapcia" złapaliśmy przed samą metą i minęliśmy ją na trzech kołach - powiedział Przygoński.

Załoga Orlen Team odczuła także mocno konsekwencje startu z 19. pozycji. - Nie byliśmy w stanie wyprzedzać zawodników przed nami. Był straszliwy kurz, nic nie było widać przez całe 360 kilometrów. Niestety konsekwencje jednego złego etapu ciągną się przez dwa-trzy dni, dlatego teraz skupiamy się na powrocie do naszej grupy, żeby jechać wysoko. Ale nie poddajemy się i walczymy do końca - dodał Przygoński.

Czytaj także: Sunderland liderem. Dobra postawa motocyklistów Orlen Team

W poniedziałek najszybszy w gronie kierowców był Giniel de Villiers. W klasyfikacji motocyklistów triumfował Ross Branch, a najszybszym kierowcą quada był Ignacio Casale.

We wtorek zawodnicy będą rywalizować na pętli wokół miejscowości Neom, która będzie liczyć 427 kilometrów odcinka specjalnego.

Komentarze (0)