[tag=4156]
Jakub Przygoński[/tag] i Timo Gottschalk nie mieli szczęścia na początku tegorocznego Rajdu Dakar. Pierwszego dnia stracili kilka godzin z powodu awarii skrzyni biegów, drugiego aż pięciokrotnie przebili opony. Wtorkowy odcinek specjalny liczący 427 km załoga Orlen Team pokonała bez dodatkowych problemów.
- Wreszcie mogliśmy pokazać na co nas stać. Od początku mieliśmy dobre tempo i Timo dobrze nawigował pomimo, że w pewnych miejscach nawigacja była trudna. Cały czas goniliśmy i staraliśmy się jechać jak najszybciej - powiedział Przygoński po zakończeniu etapu.
Czytaj także: Sirotkin pozbawiony złudzeń. Nie będzie powrotu do F1
- 100 km przed metą zatrzymał się przed nami Zala, który przebił czwartą oponę. Oddaliśmy mu nasze koło zapasowe, bo chłopaki walczą w "generalce". My straciliśmy ok. dwóch minut, ale najważniejsze, że jesteśmy na mecie i wreszcie możemy być bardzo zadowoleni - dodał zawodnik Orlen Team.
ZOBACZ WIDEO Daniel Obajtek: Mamy szersze plany związane z Kubicą. Czeka nas pracowity rok
Dzięki bardzo dobrej postawie Przygoński awansował o 15 miejsc w klasyfikacji generalnej rajdu. Obecnie zajmuje 52. pozycję i robi wszystko, aby aktywnie włączyć się w rywalizację w grupie najlepszych kierowców. Drugi z zawodników Orlen Team - Martin Prokop, przed trzecim etapem zajmował 12. pozycję w klasyfikacji generalnej. We wtorek pilotowany przez Viktora Chytkę Czech, przyjechał na metę z 13. czasem i zaliczył awans na 9. miejsce w ogólnym zestawieniu. Etap wygrał nowy lider wśród samochodów - Carlos Sainz przed Nasserem Al-Attiyahem.
- Etap był nieco lepszy od poprzednich, ale wciąż czas na mecie nie jest najlepszy, nadal nie idzie nam tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Musimy sprawdzić, czy z autem wszystko jest OK, bo nasi rywale mijają nas bardzo łatwo, a my chcemy osiągnąć najlepszy możliwy wynik. Być może mamy jakiś problem z osiąganiem maksymalnej prędkości w naszym samochodzie, przez co tracimy czas i pozycję na rzecz innych zawodników. Reasumując, to był całkiem dobry etap w naszym wykonaniu. Popełniliśmy jeden błąd nawigacyjny, przez który straciliśmy około czterech-sześciu minut - powiedział na mecie etapu Martin Prokop.
Udane przejazdy mieli we wtorek motocykliści Orlen Team - Adam Tomiczek i Maciej Giemza. Młodzi zawodnicy zaliczyli swoje najlepsze występy w tegorocznym Dakarze i osiągnęli odpowiednio 17. i 18. miejsce. Sąsiednie pozycje zajmują także w klasyfikacji generalnej rajdu - Tomiczek jest 24., Giemza 25. Podczas wtorkowego odcinka zawodnicy musieli zmierzyć się z dodatkowym wyzwaniem.
- Znowu musieliśmy się zmagać z kurzem, mimo to jechało mi się całkiem dobrze. 30 kilometrów przed metą było duże zamieszanie, ponieważ w roadbooku umieszczono waypoint, którego ostatecznie na trasie nie było, przez co wielu zawodników krążyło i robiło się bardzo niebezpiecznie. W środę startuję jako 16., więc kurzu powinno być mniej - powiedział po etapie Adam Tomiczek.
Ostatecznie cały odcinek został skrócony, a w jego wynikach nie zostały uwzględniony kontrowersyjny fragment. Z powodu problemów technicznych związanych z odczytami GPS, klasyfikacje etapu wśród motocyklistów i quadów zostały zestawione na podstawie czasów z 389 km.
W rywalizacji quadów 7. pozycję zajął Kamil Wiśniewski, który takie też miejsce zajmuje po trzech dniach w klasyfikacji generalnej. Podczas wtorkowego etapu zawodnik Orlen Team zmagał się z niewystarczającą prędkością swojego pojazdu, ale odrabiał straty na fragmentach trasy, które wymagały technicznej jazdy.
Czytaj także: Transfer Lewisa Hamiltona coraz bardziej realny
W środę zawodnicy pokonają najdłuższy z dotychczasowych odcinków specjalnych liczący 453 km, a łącznie tego dnia będą do pokonania 672 km trasy z Neom do Al-Ula.