Podczas wtorkowego etapu zawodnicy mieli do przejechania najwięcej kilometrów w tegorocznym Rajdzie Dakar, bo aż 886. Po dwóch bardzo szybkich i płaskich odcinkach, zawodnicy mieli we wtorek do czynienia z bardziej urozmaiconym terenem, wymagającym umiejętności jazdy na różnych nawierzchniach.
Dobrze w tych okolicznościach odnaleźli się Jakub Przygoński i Timo Gottschalk, którzy pokonali oesowe 410 km w czasie 3:14.54, tracąc do zwycięzcy Stephane'a Peterhansela 6 minut i 23 sekundy.
Czytaj także: Alonso nie może się pogodzić ze śmiercią Goncalvesa
- Dobry odcinek dla nas. Mieliśmy dobre tempo. Pierwsza część była bardzo fajna, techniczna, potem z kolei szybki fragment. Końcówka była trudna z kamieniami, na których podskakiwały samochody. Jechaliśmy tam właściwe poza trasą, bo nie mieliśmy jej dobrze opisanej. Musieliśmy jednak jechać szybko, więc zaliczyliśmy dużo skoków, podczas których nie widzieliśmy, co jest za szczytami. Przetrwaliśmy to, a na końcu przebiliśmy jeszcze oponę, z której powietrze zeszło całkowicie dopiero na mecie, więc mieliśmy trochę szczęścia - powiedział Przygoński.
ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Rajd Dakar a życie rodzinne. Wszystko da się poukładać
Tuż za pierwszą dziesiątką uplasowała się druga załoga samochodowa Orlen Team - Martin Prokop i Viktor Chytka. Czeski duet przyjechał na metę z 11. czasem i utrzymał 14. miejsce w klasyfikacji generalnej na trzy etapy przed końcem.
- To był być może nasz najlepszy etap z dotychczasowych. Walczyliśmy z najlepszymi samochodami i prawie na każdym punkcie kontrolnym byliśmy w okolicach 6-8 miejsca. W końcówce trochę zwolniliśmy, może przesadnie skupiając się na oszczędzaniu samochodu. Zajęliśmy jednak 11. miejsce z małymi stratami do zawodników, którzy byli przed nami, więc jest to dobry wynik - podsumował Martin Prokop.
Pozycję lidera utrzymał Carlos Sainz. Hiszpan ma już jednak tylko 24 sekundy przewagi nad zwycięzcą ubiegłorocznej edycji Nasserem Al-Attiyahem.
Kolejny awans w kategorii motocykli zaliczył Maciej Giemza. Motocyklista Orlen Team zajął 21. miejsce w 9. etapie i przeskoczył na 18. pozycję w klasyfikacji generalnej rajdu. Giemza jest bliski poprawienia swojego najlepszego wyniku w Dakarze, jakim była 24. lokata w debiucie w 2018 roku. Pozycję lidera wśród motocyklistów utrzymuje Ricky Brabec.
- Na pierwszym technicznym odcinku starałem się nie popełnić błędów i nie przewrócić się, bo o to było łatwo. Za szczytami były bardzo ostre zakręty, z których łatwo było wypaść. Tam straciłem trochę czasu, ale pokonałem ten fragment bezpiecznie. Kolejne 230 km było bardzo szybkie i tam starałem się nadrobić, co się udało. W środę etap maratoński, więc nie możemy uszkodzić motocykla, z uwagi na brak serwisu po odcinku - podsumował Maciej Giemza.
Zadowolony ze swojego występu był Kamil Wiśniewski. Quadowiec Orlen Team, który zmagał się w trakcie jazdy z problemami technicznymi, osiągnął we wtorek 12. czas i pozostał na 5. miejscu w klasyfikacji generalnej w swojej kategorii.
Czytaj także: Stroll bliski przejęcia Aston Martina
- Etap był podzielony na dwie części. Pierwsze ok. 150 km to kamieniste drogi i wąwozy. Dwa razy uderzyłem tam felgą, która prawdopodobnie się zgięła. Uderzenia przyjmowała też dolna osłona wahacza, więc uważałem, by nie uszkodzić zębatki oraz by nie rozkuł się łańcuch, z tego powodu musiałem trochę zwolnić. Drugi odcinek trasy poszedł mi bardzo dobrze, ale nie mogłem też uzyskać takich prędkości, jakbym chciał ze względu na uszkodzenia. Ostatecznie jestem jednak zadowolony z etapu - powiedział Kamil Wiśniewski.
Rajd Dakar 2020 wkracza w decydującą fazę. Przed uczestnikami jeszcze trzy dni rywalizacji z metą w Qiddiya. Na środę zaplanowano etap maratoński o długości 608 km (534 km OS).