W sobotę doszło do inauguracji 44. edycji Rajdu Dakar, a zawodnicy pokonali krótki, 19-kilometrowy prolog. Tymczasem wieczorem firma ASO, organizator imprezy, wydała komunikat dotyczący zdarzeń, które miały miejsce w środę. Wtedy doszło do eksplozji samochodu w Dżuddzie.
Z oświadczenia dowiadujemy się, że w środę spłonęło auto należące do francuskiej ekipy Sodicars. Wszystko wskazuje na to, że była to celowa eksplozja. Pojazdem podróżowało sześć osób, a jedna z nich doznała poważnych obrażeń nóg. To Philippe Boutron - prezes klubu piłkarskiego US Orleans, który rywalizuje na poziomie Ligue 2.
Boutron w trybie pilnym ma zostać przetransportowany z Arabii Saudyjskiej do Francji, gdzie zostanie poddany kolejnej operacji. Po tym incydencie Saudyjczycy postanowili zaostrzyć środki bezpieczeństwa obowiązujące na Dakarze.
ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Takiego rzutu wolnego jeszcze nie było
Do zdarzenia doszło w pobliżu hotelu Donatello i wywołał on poruszenie wśród uczestników Rajdu Dakar. W pierwszym komunikacie, które wydano 30 grudnia z myślą o zawodnikach, poinformowano jedynie, że organizatorzy "wiedzą o incydencie, który miał miejsce rano".
ASO obiecało uczestnikom Dakaru, że zbada incydent i przekaże kolejne informacje, gdy będą one dostępne. Równocześnie organizatorzy rajdu zapowiedzieli pełną współpracę z Saudyjczykami, aby "wdrożyć wszelkie niezbędne środki, które poprawią bezpieczeństwo wszystkich uczestników Dakaru".
W sobotę ASO wydało kolejny komunikat, w którym poinformowało, że pięciu osobom znajdującym w samochodzie nic się nie stało. "Tylko kierowca doznał poważnych obrażeń nogi i musiał przejść operację" - napisano.
David Castera, dyrektor Rajdu Dakar, odniósł się do sprawy w rozmowie ze stacją France 4. W nim nie wykluczył, że był to celowy atak. Sprawę wyjaśnia saudyjska policja. Ze względu na ryzyko, podjęto decyzję o zaostrzeniu środków bezpieczeństwa. "Cała trasa, hotele i biwaki zostaną objęte dodatkową ochroną. Prosimy też o zachowanie najwyższej czujności" - napisano w komunikacie prasowym.
Poszkodowany w incydencie Philippe Boutron to nie tylko prezes klubu piłkarskiego, ale też fan motorsportu. Francuz miał pokonać trasę najtrudniejszego rajdu świata w buggy w duecie z Mayeulem Barbetem. Przed rokiem Boutron finiszował w Dakarze na 33. pozycji.
Czytaj także:
Młody kierowca Alfy Romeo zakażony. "Teraz każdy ma COVID-19"
Hejter Kubicy oszukiwał na podatkach. Niewygodna prawda wyszła na jaw