Trzeci etap Rajdu Dakar został skrócony ze względu na obfite, ulewne deszcze, które nadciągnęły nad północną część Arabii Saudyjskiej w ostatnich dniach. Z tego też powodu odwołano etap maratoński, podczas którego zawodnicy nie mają dostępu do serwisu.
W poniedziałkowy wieczór doszło też do zmiany w klasyfikacji drugiego etapu. Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem udzielili na trasie pomocy innemu zawodnikowi i organizator oddał im czas. Dzięki temu duet przesunął się przed Austina Jonesa, wygrywając drugi etap.
Podczas wtorkowych zmagań największą rolę mieli do odegrania piloci. Odcinek był bardzo szybki, a dla wyniku kluczowe było odpowiednie odczytywanie wskazówek z roadbooka. Z tym zadaniem najlepiej poradzili sobie polscy nawigatorzy, którzy poprowadzili swoich kierowców do trzech miejsc na etapowym podium.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
- Było całkiem fajnie, trochę lżej dla auta, bo nie było tyle dziur, co wczoraj. Szybka trasa, trochę kamieni i… dużo nawigacji. Maciek Marton wykonał super pracę. Świetnie odczytywał ślady naszych poprzedników i dzięki niemu parę razy ścięliśmy skrzyżowanie o kilkaset metrów - relacjonował zadowolony Aron Domżała, który po poniedziałkowej awarii wrócił do czołówki.
Załoga fabrycznego zespołu Can-Am Factory South Racing uplasowała się na trzecim miejscu i odrobiła część strat w klasyfikacji generalnej. Etap padł łupem Marka Goczała i Łukasza Łaskawca. Tuż za starszym bratem na metę dotarł Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem.
W środę zawodników czeka potężny odcinek specjalny o długości 465km. - We wtorek obyło się bez kapci i mam nadzieję, że tak pozostanie. Najbliższe trzy dni mają być pełne kamieni, więc to może być klucz do osiągnięcia przewagi - zakończył Aron Domżała.
Czytaj także:
O tym, jak ekolodzy uratowali "dom" Michaela Schumachera
Zdjęcie Michaela Schumachera poruszyło fanów F1