W piątek minister Jean-Yves Le Drian w rozmowie z jedną z telewizji stwierdził, że rząd Francji chciał odwołania Rajdu Dakar, po tym jak 29 grudnia w pobliżu hotelu Donatello doszło do wybuchu samochodu należącego do ekipy Sodicars. Ucierpiał w nim kierowca Philippe Boutron, który doznał poważnych obrażeń nóg. 61-latek obecnie przebywa w szpitalu.
Francuski minister spraw zagranicznych podkreślił, że opcja przerwania Dakaru "wciąż leży na stole". Ewentualne decyzje rządu uzależnił od wyników śledztwa, które prowadzi prokuratura. Jeśli wykaże ono, że w Dżuddzie doszło do zamachu terrorystycznego, Francuzi będą naciskać na zawieszenie rywalizacji ze względu na ryzyko kolejnych ataków.
Jednak zupełnie informacje przekazał David Castera, dyrektor rajdu. - Na tym etapie nie ma tematu przerwania Dakaru. Śledztwo wciąż trwa. Jak słusznie powiedział minister, chodzi o to, abyśmy dokładnie wiedzieli, co wydarzyło się w Dżuddzie - powiedział Castera, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
- To jest pytanie, na które chcielibyśmy odpowiedzieć Philippe'owi i jego rodzinie. Wprowadziliśmy wiele dodatkowych środków bezpieczeństwa we współpracy z saudyjskimi władzami. Można to zobaczyć na biwaku, wokół biwaku, na początku i końcu każdego odcinka specjalnego. Wszystko po to, aby utrzymać najwyższy poziom bezpieczeństwa - dodał Castera.
Castera podkreślił, że organizatorzy Dakaru sami "zadają sobie wiele pytań". - Jednak dopóki nie mamy odpowiedzi, to nie wyciągniemy żadnych wniosków. Najpierw skończmy ten rajd, a później zobaczymy, co się stanie - stwierdził Francuz.
Organizatorem Rajdu Dakar jest francuska firma ASO. W przeszłości była ona już zmuszona odwołać imprezę, gdy w roku 2008 nie mogła zagwarantować uczestnikom odpowiedniego bezpieczeństwa. Wynikało to z zagrożenia terrorystycznego na terenie Mauretanii. Następnie impreza opuściła Afrykę i przeniosła się na kilka lat do Ameryki Południowej, przez co temat terroryzmu ucichł.
Teraz dość niespodziewanie ryzyko zamachów powróciło, choć nikt nie spodziewał się, że może do niego dojść w Arabii Saudyjskiej. - Jestem bardzo smutny. Rozmawiałem z Philippem dwa dni temu. Pierwszą rzeczą, którą muszę powiedzieć, to że mamy do czynienia z niesamowitym facetem. Byłem pod wrażeniem rozmowy z nim. Jestem zatroskany tym, co mu się stało - powiedział Castera.
- Organizujemy wielką imprezę, która ma dawać sporo frajdy, pozwalać na przeżywanie pasji. W żadnym wypadku nie chodzi o to, by uczestnicy Dakaru byli ofiarą ataków. Moje myśli cały czas są z Philippem. Postaramy się zrobić wszystko, aby sport miał pierwszeństwo przed wszystkim innym - podsumował dyrektor Rajdu Dakar.
Czytaj także:
Nieudany eksperyment na Dakarze. "Gra w rosyjską ruletkę"
Zagrożenie terrorystyczne na Dakarze. Szokujące informacje