Czas zderzeń i trzęsień ziemi

W meczu otwarcia Pucharu Świata w rugby gospodarze turnieju Anglicy wygrali z Fidżi 35:11 (18:8). Zawodnicy dostarczyli fanom niesamowitych emocji.

Co się dzieje, gdy obiekt ważący 125 kg, wysoki na 194 cm i pędzący z prędkością niemal 40 km/godz. zderza się nagle z drugim obiektem o podobnych gabarytach? W teorii na to pytanie najlepiej odpowiedziałby profesor fizyki – w praktyce, mecz otwarcia Pucharu Świata w rugby pomiędzy Anglią oraz Fidżi.

Skrzydłowy w rugby, to najszybszy zawodnik na boisku, który w pełnym biegu omija lub odbija rywali, by wykończyć akcję ofensywną. Kiedy jednak taki zawodnik to prawdziwa góra mięśni, o zatrzymaniu jej może pomyśleć tylko ktoś o podobnych warunkach fizycznych. Taką rozpędzoną lokomotywą był niegdyś słynny Jonah Lomu, teraz do tej roli aspiruje Nemani Nadolo z Fidżi. Jednak mecz otwierający walkę o mistrzostwo świata pokazał, że siła, dynamika, szybkość i serce do gry nie gwarantują zwycięstwa.

Sport zderzeń

O rugby zwykło się mówić, że to gra kontaktowa. Sami zawodnicy twierdzą jednak, że sportem kontaktowym jest taniec, a oni uprawiają sport zderzeń. Jest w tym twierdzeniu sporo prawdy, w szczególności, w perspektywie piątkowego meczu na stadionie Twickenham w Londynie.
- Starcie z drużynami z Pacyfiku zawsze boli – mówił w jednej z wypowiedzi Jonny Wilkinson – bohater Anglii, który w 2003 roku dał swojej drużynie mistrzostwo świata. Gospodarze wzięli sobie do serca słowa legendarnego zawodnika, ale i tak wielu przez kilka dni będzie odczuwać skutki zderzenia z rugbistami Fidżi.
To drużyna, która gra z ogromną pasją i zaangażowaniem. W każdy kontakt z przeciwnikiem, czy to w obronie, czy ataku wkładają ogromną siłę i dynamikę. To mniej więcej jak uderzenie młota, które powala nawet najtwardszych. Anglicy potrafili jednak poradzić sobie z tym problemem.

Angielska duma

Przed startem Pucharu Świata gospodarze zmagań zaczęli mocniej podkreślać swoją dumę narodową, przywiązanie do barw i symboli oraz fakt, że wraz z kibicami tworzą jedną, wielką drużynę. To się opłaciło, bo kiedy w piątkowy wieczór, ponad murawą huknęło „God save the queen”, rywale musieli czuć ciarki na plecach. Te same 80 tysięcy gardeł na trybunach śpiewało „Swing low, sweet charriott”, kiedy Fidżi wykonywało swój tradycyjny taniec wojenny.
Anglicy są również dumni z tego, że to oni stworzyli rugby, kiedy niemal 200 lat temu, chłopiec imieniem William Webb Elllis, zniecierpliwiony przeciągającym się meczem piłki nożnej, przebiegł całe boisko z futbolówką w rękach i położył ją w bramce rywali. Wtedy został za to skrytykowany, a teraz jest patronem najważniejszego trofeum w świecie rugby.
Jako, że mecz rugby jest jak bitwa, nie brakuje też odniesień do rycerzy, którzy walczą za swój kraj, by zbudować nowe „Jerusalem”. Zawodnicy stają się więc wojownikami, a ten wizerunek potwierdzają w praktyce, kiedy nie chcą schodzić z boiska (pola bitwy), mimo krwawiących ran.

Kara za udawanie

W rugby nie ma bowiem miejsca na udawanie. Tutaj gra się do ostatniej kropli krwi. Dosłownie. Kiedy w wyniku zderzenia, których jak już wiemy, nie brakuje, zawodnik rozetnie łuk brwiowy musi zejść z murawy, aby go opatrzono. Może jednak wrócić i większość rugbistów tak właśnie robi. Walczą dopóki nie zabraknie im sił - czytaj dopóki trener nie zdecyduje, że powinien ich zmienić.
Podczas gdy w piłce nożnej nagminne są przypadki symulowania, w rugby nie ma o tym mowy. Co więcej sędziowie zapowiedzieli, że jeśli takie przypadki będą się zdarzać, będą bezwzględnie wyrzucać symulantów z boiska na 10 minut.
Nie ma tu również miejsca na dyskusje z sędzią. Rozmawiać z nim może tylko kapitan, który robi to w kulturalny sposób. – To nie jest mecz piłki nożnej – strofował kiedy walijski arbiter Nigel Owens włoskich rugbistów. I tym jednym komentarzem zapewnił sobie ciszę do ostatniego gwizdka.

Duch Hitchcocka

To, że zawodnicy są zdyscyplinowani nie oznacza jednak, że z murawy wieje nudą. Otwarcie tegorocznego Pucharu Świata odbywało się w Londynie. W tym mieście urodził się również Alfred Hitchcock, a jego duch był wyraźnie obecny na stadionie, ponieważ zaczęło się od trzęsienia ziemi, a teraz liczymy, że napięcie będzie tylko rosnąć.
Podczas ceremonii rozpoczęcia czempionatu głównym motywem była piłka do rugby, która jak meteoryt wbiła się w murawę stadionu. Prawdziwie ziemia zatrzęsła się jednak dopiero po rozpoczęciu spotkania, w którym nie brakowało efektownych akcji, indywidualnych rajdów przez pół boiska, przyłożeń i zderzeń, które wyrzucały zawodników w powietrze. Obie drużyny atakowały z równym zaangażowaniem i pasją, ale to Anglicy wyszli z tego starcia zwycięsko.
W rugby istotne jest nie tylko serce do walki, fantastyczne warunki fizyczne i bezpardonowa gra. Liczy się taktyka, cierpliwość i spokój w kluczowych momentach. Nawet najmniejszy błąd na tak wysokim poziomie może okazać się bardzo kosztowny. Tak stało się w przypadku drużyny Fidżi, która choć liczyła na sprawienie niespodzianki, uległa Anglii 11:35. Ten mecz to jednak dla obu ekip zaledwie początek drogi…

48 trzęsień ziemi

Podczas Pucharu Świata w rugby emocje rosną z każdym kolejnym meczem. Możemy się spodziewać, że wraz z upływem czasu będzie coraz ciekawiej. Dlatego warto śledzić poczynania 20 najlepszych drużyn globu, bo każde ich starcie to prawdziwe trzęsienie ziemi, które trwa 80 minut i prowadzi nas przez skrajne emocje: od zachwytu po przerażenie.
To jednocześnie piękny pokaz fair play, które obserwujemy zarówno na boisku, jak i trybunach, gdzie kibice obu drużyn siedzą razem i w zgodzie dopingują swoje drużyny. Bo rugby ma w sobie brutalne piękno i wartości, których na próżno szukać w innych grach zespołowych.
Jak mówi jedno z popularnych w Anglii haseł: „rugby jest jak wojna. Łatwo ją rozpocząć, ale trudno z nią skończyć”.

Komentarze (0)