Saneczkarstwo pojawiło się na terenach należących dziś do Polski jeszcze w czasach zaborów. Pierwsza sekcja powstała w 1909 roku przy klubie Makabi w Krynicy Zdroju. Co ciekawe, choć nasz kraj nie odzyskał jeszcze niepodległości, to polscy zawodnicy wzięli udział w pierwszych mistrzostwach Europy w 1914. Zawody te zdominowane zostały przez reprezentację Austro-Węgier.
Historyczny sukces w Krynicy
Początkowo to Krynica była stolicą polskiego saneczkarstwa. W 1929 roku został tam oddany do użytku tor, zaczęto rozgrywać pierwsze zawody, a sześć lat później Polsce przyznano organizację mistrzostw Europy. Po II wojnie światowej dyscyplina rozwijała się także w Karpaczu i Szklarskiej Porębie.
W 1958 roku Krynica po raz pierwszy zorganizowała mistrzostwa świata. Te zawody zapisały się złotymi zgłoskami w historii całego polskiego sportu. Rozgrywano wówczas trzy konkurencje - jedynki mężczyzn, jedynki kobiet oraz dwójki mieszane.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek znalazł się na ustach całego świata. "Ta historia nie zniknie już nigdy"
Na dziewięć możliwych do wywalczenia medali, reprezentanci Polski zdobyli siedem! Do kompletu zabrakło jedynie złota w dwójkach mieszanych i brązowego medalu w jedynkach mężczyzn. Prawdziwą dominację pokazały panie, które zajęły wszystkie trzy miejsca na podium.
Tego sukcesu już nigdy nie udało się powtórzyć. Mimo to Polska wciąż zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej MŚ. Wyżej są tylko Niemcy (wliczono medale NDR i RFN), Austriacy i Włosi. Biało-Czerwoni zdobyli łącznie 5 złotych, 6 srebrnych i 5 brązowych krążków. W Mistrzostwach Europy natomiast dorobek Polaków to 13 medali (1-2-10).
Powolny upadek
W 1962 roku w Krynicy odbyły się kolejne mistrzostwa świata, ale nie były już tak udane jak poprzednie. Polacy ukończyli te zmagania z jednym srebrnym i jednym brązowym medalem. W latach świetności polskiego saneczkarstwa nie udało się wywalczyć miejsca na podium w igrzyskach olimpijskich.
Jeszcze w latach 70. XX wieku Polacy regularnie zdobywali medale mistrzostw świata i Europy. W 1976 Halina Biegun wywalczyła brąz w rozgrywanych w Hammarstrand ME. Od tego jednak czasu próżno szukać Biało-Czerwonych na podium wielkich imprez, choć zdarzały się wyjątki.
Krzysztof Niewiadomski i Oktawian Samulski w 1991 roku zostali mistrzami Europy w Vols am Schlern, a dekadę później o sile dyscypliny stanowili Andrzej Laszczak i Damian Waniczek - zdobywcy Pucharu Świata i medaliści MŚ. Były to jednak sukcesy osiągana na torach naturalnych. Już wtedy borykano się z problemami infrastrukturalnymi, a sama dyscyplina zaczęła tracić na znaczeniu.
Miał nadejść jednak ratunek. Niespełna dziesięć lat temu pojawiły się plany budowy sztucznie mrożonego toru w Krynicy. Sam obiekt miał zostać oddany do użytku w listopadzie 2010 roku, aby w kolejnym sezonie rozegrać tam zawody Pucharu Świata. Niestety, do niczego takiego nie doszło.
Promyk nadziei pojawił się jeszcze w 2016 roku, kiedy Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski zostali mistrzami świata do lat 23. Mało kto spodziewał się tak wielkiego sukcesu. Obecnie brakuje jednak nie tylko wyników, ale też perspektyw na poprawę bieżącej sytuacji. Ze względu na to, że w Polsce brakuje odpowiedniego toru, treningi i mistrzostwa kraju odbywają się... na Łotwie.
Pasjonaci trzymają dyscyplinę przy życiu
- Praktycznie przez pół roku nie ma nas w Polsce. W takim układzie przed sezonem zimowym przechodzimy na bezrobocie. Mówię tu nie tylko o sobie, ale o wielu kolegach po fachu - mówił Maciej Kurowski w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty. - Często trenowałem o 6 rano, aby później na 10 godzin iść do pracy, żeby o 20 odbyć drugi trening.
- Raczej niewielu stać na starty, pracę i wszystko inne z własnej kieszeni. Starty pokrywa całkowicie związek. To jest ta wyimaginowana przez hejterów "kraina mlekiem i miodem płynąca" sportowców w Polsce? - pytał Kurowski. Jego reprezentacyjny kolega, Mateusz Sochowicz, łączy z kolei jednocześnie studia, pracę i karierę sportową.
Mimo wielu przeciwności zawodnicy nie zamierzają się poddawać, podkreślają jednak, że bez odpowiedniej infrastruktury nie ma co liczyć na dobre wyniki. - Nie mamy własnego toru i bez niego jest nam bardzo trudno osiągnąć dobry wynik. Nie jesteśmy w stanie dogonić świata technologicznie i możemy tylko ciężej trenować, aby zniwelować różnicę - mówił Wojciech Chmielewski w rozmowie z Polsat Sport.
Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że Polacy często zajmują najwyższe miejsca wśród zawodników z państw, które nie dysponują własnym torem. - Proszę zobaczyć na Koreę Południową, która jest względnie nowa w tej dyscyplinie. Tam powstał tor i od razu udało im się wywalczyć medal olimpijski w skeletonie... - dodał Chmielewski.
W tegorocznej edycji Pucharu Świata najwyżej sklasyfikowanymi Polakami są Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski, którzy zajmują 11. miejsce w rywalizacji dwójek. Wśród mężczyzn Maciej Kurowski jest 24., a Mateusz Sochowicz 27. W zmaganiach kobiet Natalia Wojtuściszyn sklasyfikowana jest na 27. pozycji, Ewa Kuls-Kusyk 30., a Klaudia Domaradzka 40.
Po wielu latach oczekiwania obiektu z prawdziwego zdarzenia doczekali się panczeniści. Pozostaje mieć nadzieję, że w Polsce powstanie również sztucznie mrożony tor, który będzie służył nie tylko saneczkarzom, ale także sportowcom uprawiającym skeleton i bobsleje, dzięki czemu zawodnicy nie musieliby już wyjeżdżać na Łotwę czy do Niemiec, aby móc trenować. Mowa w końcu o dyscyplinie, w której Polska była niegdyś jedną z potęg. To jednak melodia przyszłości.