Podopieczni Stephane'a Antigi na oczach ponad 60 tysięcy osób zgromadzonych na Stadionie Narodowym w Warszawie pokonali groźnego rywala bez straty seta, ani razu nie pozwalając mu na przekroczenie bariery 20 punktów. [ad=rectangle]
- Grało się nam bardzo dobrze. Z tak dysponowanymi kolegami nie mogło być inaczej. Lepszego startu nie mogłem sobie wymarzyć - przyznał po historycznym meczu Karol Kłos. - Doping na pewno bardzo pomagał. Kibice nastawili nas niezwykle pozytywnie. Móc grać przy takiej publiczności, gdzie wszyscy byli za nami, to coś niesamowitego, coś, co dodaje skrzydeł - wyjawił młody środkowy, podkreślając rolę fanów w odniesionym przez biało-czerwonych zwycięstwie.
Zawodnika PGE Skry Bełchatów nie przeraził ani ogrom stadionu, ani specyficzne warunki rozgrywania na nim siatkarskiego spotkania. Nasz rozmówca stwierdził nawet, że miał już do czynienia z gorszymi warunkami. - Dużo trudniej grało się na Foro Italico w Lidze Światowej. Tam nie było sufitu i szło nam, na tym korcie tenisowym, znacznie ciężej. Tu była taka trochę Atlas Arena, tylko dużo wyższa - ocenił ze śmiechem aktualny mistrz Polski.
Nie licząc wyrównanego początku pierwszej partii reprezentanci Polski wydawali się cały czas kontrolować wydarzenia na boisku. Ich rywale wyglądali na bezradnych i ani na moment nie przejęli inicjatywy. Mimo to, w starciu z tak groźnym przeciwnikiem biało-czerwoni nie mogli nawet na chwilę stracić koncentracji. - Cały czas myślałem o tym, że musimy się skupiać na kolejnej akcji, żeby tylko im nie odpuszczać, bo to są przecież Serbowie - oni walczą do końca - wyjaśnił najlepiej blokujący (4 punkty tym elementem gry) zawodnik sobotniego spotkania.
Choć Polacy rewelacyjnie zaprezentowali się w każdej formacji, to jednak całe dobro na ogół zaczynało się od sprawiającej reprezentantom Serbii olbrzymie problemy zagrywki. - Wszyscy zagrali bardzo pozytywnie, na swoim poziomie. Nie było żadnej nerwowości, żadnych niedobrych sytuacji, które przytrafiały się Serbom. Wiadomo, że pomogło nam to, że w każdym secie gdzieś tam sobie odjeżdżaliśmy, ale to też było następstwo naszej dobrej gry, zwłaszcza zagrywki. Ustawialiśmy sobie każdego seta i później udawało nam się prowadzenie dowozić do końca. Serbowie cały czas mieli więc bardzo utrudnione zadanie - tłumaczył Kłos.
Choć wynik cieszy, nie ma mowy o popadaniu w hurraoptymizm i składaniu szumnych deklaracji. Aby zdobyć złoty medal Polacy muszą w końcu zagrać jeszcze 12 meczów, najlepiej na takim poziomie jak ten inauguracyjny. - Pewnie można by mówić po takim meczu, że jedziemy i kiedy będziemy grać o finał. My na pewno tak nie myślimy. Trzeba zejść troszeczkę na ziemię, ochłonąć. Dobrze, że mamy teraz dwa dni przerwy, bo atmosfera, z całą tą oprawą była mocno napompowana. Stanęliśmy na wysokości zadania - tak bym powiedział. Otoczka organizacyjna nie przysłoniła naszej gry. Zakończyliśmy mecz zwycięstwem, dlatego cieszy, że wszystko zamknęło się w piękną całość - stwierdził zdobywca 7 punktów w meczu otwarcia MŚ.
Z Warszawy dla SportoweFakty.pl,
Marcin Olczyk
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)