Choć Canarinhos pokonali w piątek Finlandię 3:0, wynik nie oddaje w pełni dramaturgii spotkania i emocji jakie mu towarzyszyły. - To był najcięższy mecz z tych trzech rozegranych dotychczas przez nasz zespół, dlatego bardzo się cieszymy ze zwycięstwa i możemy z optymizmem spoglądać w przyszłość. Mamy jeszcze dwa spotkania w tej fazie i musimy w nich zaprezentować się równie dobrze - przyznał po meczu dnia w katowickim Spodku Raphael Vieira de Oliveira. [ad=rectangle]
Brazylijczycy mają już na rozkładzie dwóch najsilniejszych rywali w grupie B polskich mistrzostw świata, więc mogą ze spokojem podchodzić do kolejnych spotkań. - Gramy, żeby wygrywać. Każdy zespół, który znalazł się tu musi mieć na koncie sporo zwycięstw. Cieszę się, że znaleźliśmy się w tej grupie. Występy w Polsce, tu w Katowicach, to zawsze niesamowite przeżycie - przekonywał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl rozrywający aktualnych mistrzów świata.
W meczu przeciwko Finlandii Kanarkowi mierzyć musieli się nie tylko z zawodnikami drużyny przeciwnej, ale również z kibicami. Wśród ponad 7 tysięcy widzów zgromadzonych w Spodku przeważali bowiem sympatycy ekipy z północy Europy, a ich energiczny doping sprawił, że piątkowy wieczór w mekce polskiej siatkówki był wyjątkowy. - Na naszym piątkowym meczu oprócz tutejszych kibiców było jeszcze mnóstwo fanów z Finlandii z czego bardzo się cieszę. Dla nas ta sytuacja była idealna. To jest właśnie piękno siatkówki i sportu ogólnie, a także coś wspaniałego dla nas wszystkich jako zawodników - podkreślił zawodnik, który pod nieobecność lekko kontuzjowanego Bruno Rezende sam musiał kierować grą swoich kolegów. - Kocham Polskę i uwielbiam tu grać. Doskonale znam tutejszą atmosferę, ponieważ od 10 lat występuję w Europie, w tym wiele razy właśnie w Polsce, nie tylko w reprezentacji, ale też z klubami w Lidze Mistrzów - dodał.
Brazylia, nie dość, ze broni tytułu, to jeszcze walczy o absolutny historyczny rekord. Może zostać bowiem pierwszym zespołem, który zdobędzie czwarty raz z rzędu złoty medal mistrzostw świata siatkarzy. Taki wyczyn nie udał się nawet siatkarzom ZSRR, który w zamierzchłych czasach przez wiele lat dominowali na światowych parkietach (cztery złota w pięciu pierwszych mundialach!), czy Włochom, którzy w latach 90-tych XX wieku zwyciężyli w trzech kolejnych turniejach MŚ. - Chcemy wygrać mistrzostwo i mamy nadzieję, że tak się właśnie stanie. Szanujemy wszystkich przeciwników i wiemy, że będzie piekielnie ciężko, ale naprawdę bardzo pragniemy zwyciężyć i zdajemy sobie sprawę, że możemy tego dokonać. Postaramy się dojść najdalej jak to możliwe i zobaczymy na czym skończymy - zakończył Raphael, który z powodu urazu Bruno podstawowym rozgrywającym swojej reprezentacji powinien zostać do końca zmagań w grupie B.
Z Katowic dla SportoweFakty.pl,
Marcin Olczyk