Trener USA: Mam nadzieję, że Anderson będzie najlepszym atakującym w meczu z Polską

Reprezentacja USA po zwycięstwie w Lidze Światowej była stawiana w gronie faworytów w MŚ 2014. Występy w I fazie są sporym zawodem dla podopiecznych Johna Sperawa.

Reprezentacja USA w I fazie zajęła trzecie miejsce w grupie D, występując w krakowskiej "grupie śmierci". Drużyna przeniosła się już do Łodzi, gdzie w środę zainauguruje kolejną rundę od meczu z Polakami. - Jesteśmy podekscytowani, że jesteśmy tutaj. Nie gramy najlepszej siatkówki, ale postaramy się ulepszyć naszą grę. Cieszymy się, że zaczniemy II fazę od meczu z Polską, bo zawsze przyjemnie jest grać z gospodarzem, szczególnie w Polsce, gdzie atmosfera jest fantastyczna. Na razie zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci, mamy nadzieję, że będzie równie dobrze pod względem atmosfery i lepiej sportowo - cieszył się John Speraw.

- Niezależnie od tego czy gra się z Polską w mistrzostwach świata, Lidze Światowej czy towarzysko, to zawsze jest fantastyczne przeżycie. Organizacja jest nienaganna, a kibice pokazujasię z najlepszej strony. Jestem przekonany, że tak będzie tym razem - wtórował mu David Lee.
[ad=rectangle]
Jankesi w połowie lipca triumfowali w Lidze Światowej, a w MŚ 2014 prezentują dotychczas słabą dyspozycję. - Myśleliśmy o tym bardzo długo. Przyczyn było wiele, ale przede wszystkim uważam, że musimy po prostu grać lepiej. Cieszę się, że graliśmy w tak trudnej grupie na początku turnieju, bo to może się okazać dla nas bardzo dobre. Mam nadzieję, że będzie to dla nas pożyteczne na dłuższą metę. Może w przyszłym roku w Pucharze Świata nie będziemy grać tak słabo, ale utrzymamy formę z tego, co się działo w Lidze Światowej - zastanawiał się szkoleniowiec amerykańskiej ekipy.

Choć Amerykanie odnoszą w ostatnich latach sukcesy w siatkówce, wciąż nie jest to na tyle popularna dyscyplina, której uwagę poświęcałyby czołowe media. Sukcesem frekwencji jest, gdy na mecz przyjdą dwa tysiące kibiców, natomiast w Krakowie jeden z meczów USA śledziło na żywo w hali ponad 14 tys. widzów! - Oczywiście mistrzostwa świata są ważnym wydarzeniem, ale nie tak ważnym jak w Polsce dla Polaków. Niestety siatkówka w USA jest sportem niszowym, więc tych komentarzy nie było za wiele. Media nie są zainteresowane naszą dyscypliną. Komentarze pojawiały się po sukcesie w Lidze Światowej, ale głównie wśród fanów. To my i drużyna musimy zastanawiać się, co się dzieje i co było wcześniej, a także analizować nasze występy - wyjaśnił Speraw.

Reprezentacja USA jest świadoma swoich błędów w I fazie turnieju i dobrze wie, co jest jej główną bolączką. - Przede wszystkim musimy zagrać lepiej zagrywką i w przyjęciu. Dla fanów siatkówki to oczywistości, ale patrząc na to, jak Polacy zagrywali w turnieju, to musimy to poprawić. Na szczęście mamy Paula Lotmana, który gra w Polsce, więc pomaga nam w analizowaniu przeciwników. Musimy być przygotowani na trudną zagrywkę - wyjaśnił trener Jankesów.

Ekipa musi popracować nad przyjęciem, z którego na atak został przesunięty Matthew Anderson, ale jak twierdzi szkoleniowiec - nie było innego wyjścia. - Mamy nadzieję, że Matthew będzie najlepszym atakującym w meczu z Polską (śmiech). Przede wszystkim to zawodnik bardzo wszechstronny, jak się okazało nie tylko świetnie przyjmuje, ale i świetnie atakuje. Gdy z gry w drużynie zrezygnował Clayton Stanley, to pomyślałem o przestawieniu Andersona na atak. Ludzie zastanawiali się, dlaczego zabieram jednego z najlepszych zawodników na tej pozycji. Matt przyjął zmianę bardzo dobrze, choć żałuje, że nie może przyjmować przez cały mecz, bo on to bardzo lubi i jest dumny ze swoich umiejętności. W tej chwili poprzestawiałem zawodników, mamy Clarka na przyjęciu, a Matta na ataku i na razie to działa. Moim celem jest, by siedmiu najlepszych zawodników było na boisku, bez względu na to, kto występuje na jakiej pozycji - wypunktował Speraw.

Amerykanom doskwiera brak Seana Rooney'a, kapitana reprezentacji, który nabawił się kontuzji i nie znalazł się w składzie na mundial. - Podczas Ligi Światowej każdy miał swoją rolę w drużynie i każdy wiedział, co ma robić. Sean zawsze zaczynał, a jak szło mu słabiej, to pojawiał się Lotman i poprawiał sytuację. W momencie, kiedy nam odpadł, to zajęło nam dłuższą chwilę wypracowanie tej nowej, pierwszej szóstki, która by się sprawdziła. Spowolniło to nasz początek turnieju - wyjaśnił trener. - Był jednym z liderów, więc utrata takiego zawodnika była bolesna. Ciężko mi powiedzieć, czy był to jeden z powodów naszej słabszej gry, bo udało nam się znaleźć zmienników i oni sprawowali się za niego bardzo dobrze. Na pewno jednak, był to problem, bowiem wypracowanie systemu trochę czasu nam zajęło - dodał Lee, któremu pod nieobecność Rooney'a powierzono funkcję kapitana.

Komentarze (0)