Siatkarski mundial, który został rozegrany w naszym kraju, biało-czerwoni zakończyli na najwyższym stopniu podium. Kompletnie nic nie wskazywało na to, że tak się może stać. Słaby wynik w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy, selekcjoner debiutant i trzynaście meczów na drodze do tytułu. A jednak się udało, choć wierzył mało kto. Sukces tym większy, że są to drugie w historii polskiego sportu mistrzostwa świata w grach zespołowych, które odbywały się w Polsce (w 1976 byliśmy gospodarzem mistrzostw świata w hokeju na lodzie).
[ad=rectangle]
Koncert Mateusza Miki
23-latek z Kobiernic poprowadził biało-czerwonych do wygranej w meczu finałowym. Był określany zawsze jako ten, który lepiej sobie radzi w przyjęciu, któremu brakuje dynamiki w ataku. W niedzielnym spotkaniu absolutny lider, pierwsza opcja Pawła Zagumnego. Autor najlepszego zagrania turnieju, jakim był plas po przekątnej, obok brazylijskiego bloku w spotkaniu o złoto. - Mika gra jak Giba z najlepszych lat - napisał na Twitterze Marko Podrascanin, środkowy reprezentacji Serbii.
W ostatnich latach Bernardo Rezende wprowadził do drużyny młodego Ricardo Lucarellego, którego z miejsca okrzyknięto "diamentem". W pierwszej partii przyjmujący grał jak z nut. Kończył wszystkie akcje, bez najmniejszego błędu. Wszystkie piłki na nos do Bruninho. Zagrywka odrzucająca, która sprawiała nam ogromny problem. W ataku jak profesor, kończył piłki szybkie, ale też sytuacyjne. Gdyby Canarinhos zwyciężyli, to on byłby noszony na rękach. Całego meczu na takim poziomie nie mógł jednak wytrzymać. Od drugiej partii, pierwsze skrzypce zaczął grać wychowanek Hejnału Kęty.
Mierzący 207 centymetrów zawodnik miał już na swoim koncie medal na dużej imprezie. W 2011 roku, zdobył brązowy medal mistrzostw Europy. Wtedy był uzupełnieniem składu, ale Andrea Anastasi wystawił go do boju w spotkaniu ze Słowacją. Ogromna konkurencja w Asseco Resovii Rzeszów nieco przystopowała jego rozwój, ale po dobrym sezonie we francuskim Montpellier Volley (pod okiem Philippe'a Blaina), Stephane Antiga postawił na niego w Lidze Światowej.
Pieczątka Antigi
Jako zawodnik, Francuz zawsze słynął z dokładnego przyjęcia. Swój styl gry przełożył na swoich podopiecznych. Zaczęło się od skreślenia Bartosza Kurka. Owszem, przyjęcie nie było decydującym kryterium o tym, że przyjmującego zabrakło w kadrze na MŚ 2014 . Świadczy o tym choćby obecność w drużynie Rafała Buszka, który jest graczem o podobnej charakterystyce, ale jednak z nieco lepszym odbiorem.
Wszystko połączyło się w całość. Nikogo nie powinien już dziwić wybór Pawła Zatorskiego kosztem Krzysztofa Ignaczaka. "Zator" miał nad "Igłą" jedną przewagę - lepiej odbierał zagrywkę. Dokładne przyjęcie dawało możliwość gry środkiem, szybkie piłki z Miką, Winiarskim i Kubiakiem, a także dyspozycję Mariusza Wlazłego w najlepszym wydaniu. Tak było w tym turnieju. Plan został wykonany.
Oczywiście przestrzegam przed pokłonami wyłącznie przed Antigą. Pamiętajmy, że miał za sobą Philippe'a Blaina. Jaki wkład miał w ten sukces, można było zaobserwować podczas przerw. Blain pokazał też, jak należy wykorzystywać nasz wynalazek, jakim jest system challenge. Każde dotknięcie siatki, czy przejście linii środkowej nie umknęło jego uwadze. On to błyskawicznie sygnalizował, dzięki czemu zdobywaliśmy bezcenne punkty.
Rozstania i powroty (?)
Na 100 procent w koszulce z orzełkiem na piersi nie zobaczymy już Pawła Zagumnego i Krzysztofa Ignaczaka. Na 99 procent, nie zobaczymy także Mariusza Wlazłego. Co z Michałem Winiarskim? Gdybym miał się zakładać, to uważam, że przyjmujący wróci. W 2015 roku najpierw zagramy w Lidze Światowej, z dużą dozą prawdopodobieństwa składem perspektywicznym. Czeka nas przecież najcięższy sezon klubowy w historii, a mistrzowie świata właśnie w klubach zarabiają na życie. Potem są Mistrzostwa Europy 2015, a następnie Puchar Świata - pierwsza szansa na uzyskanie kwalifikacji na olimpiadę w Brazylii.
Ale czy faktycznie prawdziwa jest teza, że musimy budować drużynę od nowa? Na rozegraniu mamy Fabiana Drzyzgę, który teraz przejął pałeczkę od Pawła Zagumnego. Na libero nie mamy się czego bać - jest Paweł Zatorski, w razie czego także Damian Wojtaszek. Środka zazdrości nam pewnie wiele krajów - Piotr Nowakowski, Karol Kłos, Marcin Możdżonek, Andrzej Wrona. To tylko czterech graczy, ale w PlusLidze spokojnie można znaleźć kilku kolejnych kandydatów aspirujących do gry w kadrze na tej pozycji.
Największe braki mamy w miejscach na boisku newralgicznych. Na pozycji przyjmującego jest Michał Kubiak, Mateusz Mika i Rafał Buszek. Nie można zapominać o Kurku, choć jego powrót do kadry za Antigi stoi pod dużym znakiem zapytania. "Winiar" wyraźnie zostawia sobie furtkę do powrotu. Gdyby pomógł, będzie to wyglądało dobrze. Na "młocie" gotowi do zastąpienia Wlazłego są Dawid Konarski i Grzegorz Bociek. Nie należy także zapominać o Zbigniewie Bartmanie. Pytanie tylko, na jakiej pozycji "ZB9" miałby u Antigi występować?
Januszem być
Od pewnego czasu, do kibiców siatkarskiej reprezentacji Polski przylgnął przydomek "Janusze". Odnosił się do zachowania polskich kibiców na halach podczas meczów. - Festyn w remizie trwa - pisali internauci w trakcie naszych pojedynków.
Kwestią czasu było, żeby "Janusz" zaczął być odbierany pejoratywnie. Największy atak wytaczali kibice piłki nożnej. Co było powodem? Pewnie zazdrość. Piłka nożna zawsze będzie najpopularniejszą dyscypliną na świecie, więc frustracja wynikami polskich fanów "kopanej" musiała stawić czoło rosnącej fali narodowego optymizmu w trakcie siatkarskiego mundialu. Im dalej w turniej, tym więcej jadu.
W 2006 roku tego nie było. Wszyscy myśleli, że wicemistrzostwo globu ekipy Raula Lozano to jednorazowy wyskok. Oczywiście wspominane są sukcesy Ryszarda Boska (który zresztą popłakał się podczas pomeczowego studia w telewizji), Tomasza Wójtowicza, Wiesława Gawłowskiego czy Edwarda Skorka z lat 70. - Raz im się udało wygrać, niech mają, przecież w tą odbijankę grają tylko nastolatki na WF-ach - mówili kibice antysiatkarscy. Ale przyszły kolejne wyniki: mistrzostwo Europy w 2009 roku, wygrana w Lidze Światowej 2012. Środowisko piłkarskie zaczęło czuć, że piłka nożna jest stopniowo wypierana przez siatkówkę. A deprecjonowane jest mistrzostwo świata na własnych parkietach, więc nie byle co. Za chwilę mamy nad Wisłą mistrzostwa Europy szczypiornistów. Czas pokaże, jak będzie podczas tej imprezy.
To jest przykre. Zamiast kibicować wszystkim polskim sportowcom, to rozgraniczamy: chodzisz na piłkę - jesteś kibicem, jeśli chodzisz na siatkówkę - "Januszem", bądź piknikiem. Innymi słowy zmierzamy do absurdu. Ofensywa kiboli trwa, bo przecież na siatkarskich halach próżno szukać wulgaryzmów, plucia (wyłączając Aleksieja Spiridonowa) i kominiarek.
Mistrzostwa świata pokazały jednak, że 563 263 osób (bo tyle przewinęło się przez siatkarskie obiekty podczas mundialu) chce być "Januszami". Na halę mogą zabrać dzieci będąc przekonanym, że są bezpieczne. Na stadionie jest z tym problem. "Janusz" nie dostanie w mordę za to, że jest za Skrą, a nie Resovią.
Myślicie, że w Brazylii kibice siatkarscy po mundialu nie trzymali kciuków za "Bernardinho" i spółkę? Oczywiście, że trzymali. Tak samo dopingowali by reprezentantów koszykówki, piłki ręcznej, szachów czy nawet picipolo.
W żadnym wypadku nie oczekuję bicia się w pierś. Moim marzeniem jest, aby zobaczyć po raz pierwszy w historii zwycięstwo biało-czerwonych z Niemcami na Stadionie Narodowym w piłkarskich eliminacjach do Euro 2016. Jestem pewien, że kibice siatkówki przyklasną Robertowi Lewandowskiemu i spółce. Jeśli przegramy, nie będą ganić, przeciwnikiem byli przecież mistrzowie świata.
Nikt nikogo nie zmusza, żeby chodzić na siatkówkę. Nikt nikomu nie każe być "Januszem". Dajcie nam się tylko cieszyć z sukcesu. Szanujmy się. Wszyscy przecież jesteśmy (będziemy - to chyba lepsze słowo) jedną, wielką, sportową rodziną.
[b]Mateusz Lampart
[/b]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)