Na swoim podwórku Polacy są najsilniejsi na świecie - rozmowa ze Slobodanem Kovacem, selekcjonerem reprezentacji Iranu

Serbski szkoleniowiec w wywiadzie dla SportoweFakty.pl przyznaje, że ma olbrzymie problemy z mentalnością swoich podopiecznych. Zaznacza przy okazji, że biało-czerwoni w pełni zasłużyli na finał MŚ.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Olczyk: Czy przed meczem z Rosjanami o 5. miejsce w mistrzostwach świata siatkarzy spodziewał się pan problemów z motywacją reprezentantów Iranu?

Slobodan Kovac: Tak, miałem świadomość, że może się tak stać, dlatego próbowałem jak najlepiej zrozumieć moich podopiecznych i jakoś do nich dotrzeć. Rozmawialiśmy dużo o mentalności, a oni potem wyszli na boisko i nic sobie z tego nie robili. Dlatego po meczu byłem wściekły jako trener, bo wykonując moją pracę zależy mi na jak najlepszym wyniku i dobrej grze mojego zespołu. W tym znakomitym turnieju, jakim były mistrzostwa świata, długo graliśmy naprawdę dobrze, ale całe dobre wrażenie utopiliśmy trzema ostatnimi spotkaniami. Muszę coś zmienić, ale nie będzie po proste. Nauczyć kogoś siatkówki to żadna sztuka, ale zmiana mentalności czasem jest wręcz niemożliwa. 
[ad=rectangle]
Czy ma pan już pomysł jak z tym walczyć?

- Nie wiem, na razie jeszcze nie wiem, co w takiej sytuacji powinienem zrobić. Staram się ich zrozumieć. To w końcu pierwszy raz w historii Iranu, gdy siatkarska reprezentacja kraju gra na takim poziomie. Próbowałem już pewnych zmian, rozmów, ale to wciąż za mało. Jakiś inny trener mógłby stwierdzić, że rozegraliśmy przecież znakomite mistrzostwa. Pewnie nawet będzie w tym trochę racji, w końcu kim są Irańczycy, by grać w najlepszej szóstce mundialu? Z drugiej jednak strony ja jestem bardzo ambitny i chcę wykorzystywać nadarzające się okazje, ponieważ nigdy nie wiadomo, co przyjdzie jutro.

W takim razie co dalej? Wprowadził pan Iran na najwyższy światowy poziom, ale ostatnie mecze mistrzostw pokazały, że wykonanie kolejnego kroku może być piekielnie trudne.

- Najpierw muszę poszukać w kraju kolejnych zawodników. Potrzebuję przede wszystkim jeszcze przynajmniej jednego środkowego bloku. Powinienem przyjrzeć się tamtejszej młodzieży. Irańska kadra do lat 19 wygrała właśnie mistrzostwa Azji kadetów, i to bez straty seta. To na pewno dobry znak, który daje nadzieję na znalezienie kolejnych wzmocnień dla pierwszej reprezentacji.

Bardzo pogodny na co dzień Kovac po gładko przegranym z Rosją meczu o 5. miejsce MŚ był na swoich podopiecznych wściekły
Bardzo pogodny na co dzień Kovac po gładko przegranym z Rosją meczu o 5. miejsce MŚ był na swoich podopiecznych wściekły

Właśnie. Kadrę przejął pan zaledwie kilka miesięcy temu, więc do tej pory czasu na szukanie kolejnych reprezentantów pewnie nie było w ogóle.

- Przed mistrzostwami świata posiłkować mogłem się jedynie nagraniami wideo. Teraz jestem już wolny, mogę wybrać się do Iranu i szukać interesujących zawodników.

Czy pana podopieczni, którzy na tych mistrzostwach zanotowali rewelacyjne wyniki indywidualne, sportowo są na tym samym poziomie, co najlepsi zawodnicy na świecie?

- Myślę, że to jest ten sam poziom. Wygraliśmy w tym roku trzy razy z Brazylią, pokonaliśmy USA, czyli zwycięzców Ligi Światowej, a także silną ekipę Włoch. Dysponujemy bardzo dobrą jakością, więc teraz czeka mnie zadanie utrzymania tego pułapu, a potem pójścia jeszcze do przodu.

Czy dla tych zawodników problemem może być brak doświadczenia?

- Nie, to w ogóle nie ma w ich przypadku znaczenia, w takim sensie, że nie powinno być przeszkodą w zwyciężaniu. Najważniejsza jest mentalność. Ci chłopcy muszą przede wszystkim zrozumieć, że ważny jest każdy mecz i każda piłka. Z taką świadomością mają wychodzić na boisko.

Który moment tych mistrzostw był dla was najlepszy?

Graliśmy dwie rundy naprawdę dobrze. Trzecia nam nie wyszła, ale wydaje mi się, że gdybyśmy znaleźli się w tej drugiej grupie, to kto wie czy dzisiaj nie rozmawialibyśmy o medalach. Z silniejszymi rywalami Irańczycy grają lepiej. Jeśli mierzą się z rywalem, którego nie znają, a tak jest w przypadku wielu reprezentacji z Europy, to wygląda to już zupełnie inaczej. Kiedy ci zawodnicy wychodzą na parkiet i myślą sobie, że czeka ich łatwy mecz, bo kim w siatkówce są Niemcy czy Francuzi, to grają po prostu źle. Na tym polu czeka mnie więc sporo pracy. Muszę się naprawdę postarać i wymyślić jakiś sposób, by dotrzeć do tych zawodników i wycisnąć z nich znacznie więcej.

W całym turnieju graliście z wieloma trudnymi rywalami. Czy w związku z tym z efektu końcowego, czyli szóstego miejsca, możecie być zadowoleni?


- Oczywiście. Ja się bardzo cieszę, ale jako osoba chorobliwie ambitna, mając taką szansę gry o awans do półfinału, z Niemcami i Francją, które nie są złymi zespołami, ale chyba jednak słabszymi niż Polska, Rosja czy Brazylia, wiem, że powinniśmy zrobić coś więcej. Następnym razem może być dużo trudniej. Taka okazje może już się nie powtórzyć! Jeśli jest szansa, by osiągnąć coś więcej, a tak było to w naszym przypadku, trzeba ją wykorzystać. Jasne, że wiele osób na moim miejscu byłoby w pełni usatysfakcjonowanych. To jest w końcu szóste miejsce na świecie, ale ja chciałbym skończyć jeszcze wyżej.
[b]

Czy ten wynik może być dla pana zespołu czynnikiem motywującym do jeszcze cięższej pracy?[/b]

- Mam być szczery?

Tak, oczywiście.


- Tylko Bóg jeden to wie. Ja naprawdę nie rozumiem, co w tych głowach siedzi. To jest tak niejasne. Nie jest trudno nauczyć ich przyjmować, czy robić inne rzeczy na boisku, ale pojąć to, co oni mogą sobie myśleć.

Kto jest pana faworytem w walce o medale? (rozmowę przeprowadzono 20. sierpnia, zaraz po meczu o 5.miejsce mundialu - przyp. red.)

- Wielkim faworytem jest Brazylia, ale Francja gra bardzo dobrze i widać, że w tym zespole jest bardzo dobra atmosfera. Po drugiej stronie drabinki, gdy dobrze zagra Grozer, Polska może mieć problemy. Gospodarze mają jednak wsparcie kilkunastu tysięcy kibiców. Wydaje mi się zresztą, że gdybyśmy rozgrywali mistrzostwa poza Polską wasz zespół nie zakwalifikowałby się do czwórki. To moja opinia. Bardzo szanuję tę drużynę, która tutaj gra znakomicie. Zresztą bardzo cenię polską siatkówkę. Powiem panu w tajemnicy, bo pewnie pan nie wie, ale jednym z moich pierwszych trenerów w Vojvodinie Novy Sad był Leszek Dorosz. Nie wiem co teraz się z nim dzieje, bo spotkaliśmy się wieki temu, ale właśnie Polak uczył mnie grać w siatkówkę.

Co ma pan na myśli, mówiąc, że biało-czerwoni poza krajem nie byliby w stanie walczyć o medale? Chodzi panu tylko o doping czy bardziej kwestie organizacyjne?

- Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Polski zespół prezentuje się znakomicie, ale u siebie gra po prostu znacznie lepiej niż na wyjazdach. Tutaj, na tych mistrzostwach, zespół Stephane’a Anitigi spisuje się naprawdę rewelacyjnie i jeśli zdobędzie złoty medal, to dlatego, że zagrał w tym momencie najlepszą siatkówkę. Na swoim podwórku Polska gra w tym momencie chyba lepiej niż ktokolwiek inny.

W trakcie trwania całego mundialu Irańczycy mieli wiele powodów do radości - w sumie wygrali aż 7 spotkań!
W trakcie trwania całego mundialu Irańczycy mieli wiele powodów do radości - w sumie wygrali aż 7 spotkań!

Dobrym przykładem są tu rozgrywki Ligi Światowej…

- Dokładnie. O to mi właśnie chodzi. Graliśmy przecież razem w World League i w Iranie wygraliśmy dwukrotnie, raz oddając im w jednym z setów zaledwie 11 punktów. Potem, tydzień później, my tu przyjechaliśmy i graliśmy już przeciętnie, chociaż to była też inna sprawa, bo mieliśmy już pewny awans. Ale już na mistrzostwach przegraliśmy z nimi dwa sety, ale dwa kolejne wygraliśmy i w tie-breaku mieliśmy piłkę meczową! Zmarnowaliśmy ją i zwycięstwo nam się wymknęło. Dlatego powtarzam, reprezentacja Iranu ma wystarczającą jakość, by grać z najlepszymi, jak Polska, ale w tym momencie, to biało-czerwoni walczą o medale i dla siatkówki, dla tego wspaniałego turnieju i rewelacyjnych kibiców, najlepiej będzie jeśli w finale zagrają właśnie oni.

A czy dla pana podopiecznych gra przed tak liczną widownią nie stanowiła podczas tego turnieju żadnego problemu?

- Nie. To wspaniałe przeżycia. Atmosfera na meczach była znakomita. Akurat w meczu z Polską trudno było lepiej zacząć, w sytuacji gdy Mariusz Wlazły serwował z prędkością 127 km/h. To znakomity zawodnik, który jeszcze na adrenalinie zagrać potrafi rewelacyjnie. Po nim widać, że jest siatkarzem wybitnym, a nie po prostu jednym z wielu. Poza tym cała Polska za organizację turnieju i tak żywiołowy doping zasłużyła na finał. Nigdzie na świecie nie ma takiej atmosfery jak u was. I za to bardzo wam dziękuję.

Źródło artykułu: