Steven van de Velde w parze z Matthew Immersem w niedzielę (28 lipca) zmierzyli się z włoskim duetem Alex Ranghieri i Adrian Carambula w meczu turnieju olimpijskiego w siatkówce plażowej.
Holendrzy przegrali to spotkanie (1:2). Po zawodach tylko Immers pojawił się w strefie mieszanej, w której czekał tłum dziennikarzy. Zadawali oni pytania o van de Velde, który ma na koncie wyrok za gwałt na 12-letniej dziewczynce w 2014 r.
Co więcej, w trakcie rozprawy przyznał się do trzech innych gwałtów na dzieciach. W więzieniu spędził jednak tylko rok, a teraz rywalizuje na IO Paryż 2024. Dopuszczenie go do startu oburzyło opinie publiczną (więcej TUTAJ).
- Myślę, że to wstyd, że tak się dzieje wokół tej sprawy. Znam Stevena od trzech lat. To po prostu bardzo słodki facet. Nie chcę rozmawiać o tym, co się stało. Przyszedłem tu grać w siatkówkę plażową. Szkoda, że jest z tym tyle zamieszania - odparł Immers, wywołując spore zaskoczenie wśród przedstawicieli mediów (cytat za portalem ad.nl).
29-letni van de Velde w porozumieniu z holenderskimi władzami olimpijskimi podjął decyzję o tym, że zakwaterowanie poza wioską olimpijską zapewni mu "spokój". Na czas igrzysk wynajął lokum na własną rękę.
Sportowiec podczas igrzysk olimpijskich 2024 nie rozmawia z dziennikarzami.
Zobacz:
Zgwałcił 12-latkę, a teraz gra w Paryżu. Tak przywitała go publiczność
Był skazany za gwałt i pojechał na igrzyska. MKOl oczekuje wyjaśnień
ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Czas na igrzyska. Pierwsze treningi we Francji