Perfekcjonista Kamil Semeniuk. Nawet po swoim kosmicznym meczu nie był zadowolony

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Kamil Semeniuk
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Kamil Semeniuk

Który z siatkarzy reprezentacji Polski jest najbardziej wymagający wobec samego siebie? Mocnym kandydatem do tego tytułu jest Kamil Semeniuk. - Trzeba dążyć do perfekcji. Mam nadzieję, że kiedyś zagram taki mecz, który uznam za idealny - przyznał.

W tym artykule dowiesz się o:

W meczu mistrzostw świata siatkarzy 2022 Polska - USA (3:1) Semeniuk był jednym z wyróżniających się graczy polskiego zespołu. Atakował z bardzo wysoką skutecznością (10 na 14) i świetnie serwował (2 asy). Trochę gorzej radził sobie w przyjęciu zagrywki (3 błędy).

Gracz włoskiej Perugii mógł być szczególnie zadowolony ze swojej postawy w polu serwisowym. Kilka dni temu wywołał wśród siatkarskich kibiców małą burzę, gdy zdradził, że kiedy wykonuje serwis, głośno skandujący jego nazwisko fani trochę go dekoncentrują. I że preferowałby takie zachowanie publiczności, jak w meczach tenisowych.

- O tym, że wywołałem burzę, dowiedziałem się od mojej narzeczonej. Myślę, że moje
słowa zostały trochę źle zrozumiane. To nie była żadna sugestia, że kibice mają być ciszej. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być na parkiecie, gdy jest pełna hala i głośny doping. Kibice naprawdę są naszym siódmym zawodnikiem. Powiedziałem po prostu o swojej preferencji, że ja osobiście wolałbym, żeby było jak w tenisie - tłumaczył 26-letni przyjmujący.

ZOBACZ WIDEO: Kulisy meczu Polska - USA! Spodek odleciał! | #PODSIATKĄ VLOG Z KADRY #20

Tak czy inaczej Semeniuk cieszył się, że po gorzkich słowach, jakie w mediach społecznościowych pisano pod jego adresem po wspomnianej wypowiedzi, on w starciu z Amerykanami udowodnił, że nie pęka i także by ogłuszającym dopingu potrafi serwować kapitalnie. We wtorek był w tym elemencie najbardziej wydajnym polskim graczem. Zagrywał z imponującą regularnością. Z 16 serwisów zepsuł tylko jeden, a zapunktował dwukrotnie.

- Jeżeli ktoś miał jakieś obawy, że presja nakładana przez kibiców w takich momentach będzie mnie wytrącać z równowagi, to dziś udało mi się te obawy trochę rozwiać - uśmiechnął się MVP ostatniego finału Ligi Mistrzów.

Choć w swoim ostatnim meczu fazy grupowej MŚ 2022 Biało-Czerwoni bardzo pewnie pokonali drużynę uważaną za jednego z faworytów do podium, w odczuciu Semeniuka gra naszej reprezentacji nie była porywająca, a on sam jest w stanie zdecydowanie lepiej grać w przyjęciu.

- Serwisy o prędkości do 105 kilometrów na godzinę powinniśmy odbierać perfekcyjnie. Ok, fajnie, że potrafimy grać odrzuceni od siatki, że umiemy być cierpliwi w ataku i nie popełniamy głupich błędów. Jednak ja dużo od siebie wymagam. Przyjmujący ma przede wszystkim dobrze przyjmować. Jeśli będę to robił, zwiększę komfort pracy Marcinowi Januszowi, a on będzie miał większą szansę zadbać o to, żebym ja miał łatwiej w ataku - stwierdził.

Zawodnik włoskiej Perugii i kadry Polski dodał, że tak już ma, że dużo od siebie wymaga. I że nawet po majowym finale Ligi Mistrzów, w którym jeszcze w barwach Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zagrał kosmiczne zawody (27 punktów w trzech setach, 74 procent skuteczności w ataku, nie był z siebie do końca zadowolony.

- Moja zagrywka była wtedy katastrofalna. Taki mecz, a ja dwa czy trzy razy nadepnąłem przy serwisie na linię dziewiątego metra. Czy narzekałbym, gdybym to samo zrobił w finale mistrzostw świata, wygranym przez nasz zespół? Tak od razu to oczywiście, że nie. Ale kilka dni po zakończeniu świętowania pewnie bym stwierdził, że trochę nie wypadało - śmiał się Semeniuk.

- Kiedy będę w pełni zadowolony? Jak we wszystkich elementach zagram na 100 procent. Trzeba dążyć do perfekcji. Mam nadzieję, że taki idealny mecz w końcu przyjdzie - zakończył.

Z Katowic - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Oto problem Śliwki? "Jest zbyt wymagający dla siebie"
Tomasz Fornal znów błysnął jako joker. "Ta rola coś w sobie ma"

Komentarze (0)