To była kluczowa akcja tie-breaka meczu Polska - Brazylia. "Prawdziwy majstersztyk"

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu:  Aleksander Śliwka
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Aleksander Śliwka

- Przed piątym setem Łukasz Kaczmarek powiedział mi, że jak z Nikolą graliśmy tie-breaki w ZAKSIE, czy to z Zenitem Kazań, czy z Civitanovą, to je wygrywaliśmy. I że teraz też wygramy - zdradził po meczu Polska - Brazylia (3:2) Aleksander Śliwka.

W sobotnim półfinale mistrzostw świata siatkarzy Śliwka, tak jak wcześniej w ćwierćfinale przeciwko Stanom Zjednoczonym, był jednym z najlepszych graczy na boisku. Zdobył 19 punktów, miał znakomitą skuteczność w ataku (62 procent), ciężko pracował w przyjęciu i konsekwentnie nękał serwisami brazylijskiego asa Joandry'ego Leala.

To właśnie on zdobył dwa kluczowe punkty w decydującym piątym secie. Najpierw skończył kontratak, który dał Biało-Czerwonym prowadzenie 14:12, a przy meczbolu "zgasił" piłkę po ataku Wallace'a na tyle skutecznie, że Brazylijczycy nie byli już w stanie przebić jej na drugą stronę.

- Jesteśmy bardzo dumni, że fizycznie i mentalnie wytrzymaliśmy trudy tego spotkania. Cieszę się, że potrafiliśmy wygrać tak wyrównanego tie-breaka. Że jesteśmy w stanie zwyciężać w piątych setach z najlepszymi drużynami na świecie. Czasami decyduje szczęście, czasami umiejętności, czasami emocje które w sobie mamy, również dzięki naszym kibicom, bo one dodają nam energii.

ZOBACZ WIDEO: Rywale Polaków nie będą zachwyceni tymi słowami Nikoli Grbicia | #PODSIATKĄ - VLOG Z KADRY #26

Śliwka opowiedział o swojej krótkiej rozmowie sprzed piątego seta z klubowym kolegą z Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Łukaszem Kaczmarkiem. - Łukasz powiedział mi, że jak z Nikolą graliśmy tie-breaki w ZAKSIE, czy to z Zenitem Kazań, czy z Civitanovą, to je wygrywaliśmy. I że teraz też wygramy. No i wygraliśmy.

Kluczową akcją ostatniej partii była zdaniem Śliwki ta przy wyniku 11:10 dla Brazylii, gdy "Canarinhos" mieli szansę wyjść na dwupunktowe prowadzenie. Leal miał wówczas piłkę w górze, ale zaatakował w aut.

- Bartek Kurek schował mu wtedy ręce w bloku i to był prawdziwy majstersztyk, żeby tak wyczuć rywala w tak ważnym momencie. Potrafią to tylko najwięksi na świecie - stwierdził przyjmujący Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. - Niektóre nasze mecze są tak wyrównane, ich poziom jest tak wysoki, że czasem taka sytuacja jest decydująca.

O tym, jak najdrobniejsze detale i minimalne błędy mogą decydować o wygranych w poszczególnych setach, Śliwka boleśnie przekonał się w pierwszej partii. Polacy musieli wtedy gonić wynik, od stanu 21:24 wygrali dwie akcje, a przez chwilę wydawało się, że nawet trzy: Kamil Semeniuk popisał się piękną obroną, Bartosz Kurek wystawił do Śliwki na lewe skrzydło, a ten mocno wybił piłkę po bloku Flavio Gualberto.

Niestety, w tej kapitalnej akcji Biało-Czerwoni popełnili drobny błąd. - Wiedziałem, że dotknąłem siatki, gdy piłka była jeszcze w powietrzu - powiedział Śliwka, zapytany o tę sytuację. - Miałem nadzieję, że Brazylijczycy tego nie zauważą i nie wezmą challenge'u. Zauważył to chyba Bruno, z kwadratu dla rezerwowych. Gość ma takie doświadczenie, że potrafi jako jedyny dostrzec coś takiego i wyciągnąć dla swojego zespołu bezcenny punkt - dodał.

Ten detal zadecydował, że zamiast 24:24 było 25:23 i 1:0 w setach dla Brazylii. Śliwka nie dał się jednak zbić z tropu i w kolejnych partiach spisywał się świetnie. - Zachowałem spokój. Wiedziałem, że to po prostu pech, minimalny błąd, po którym trzeba podnieść głowę i jechać dalej - mówił.

Z podniesionymi głowami Biało-Czerwoni dojechali do zwycięstwa i tym samym do finału mistrzostw świata 2022. - Cieszymy się z awansu, ale wiemy, że mamy jeszcze jeden mecz do wygrania. Musimy szybko zostawić to, co działo się w sobotę. Wymazać emocje, żeby spokojnie zasnąć. Choć nie będzie to łatwe, bo po takim spotkaniu adrenalinę mamy na wysokim poziomie.

Na koniec Śliwka wrócił jeszcze na chwilę do ćwierćfinałowego meczu ze Stanami Zjednoczonymi, a raczej do tego, co działo się tuż po jego zakończeniu. Gdy 27-letni przyjmujący skończył w tie-breaku piłkę meczową, Bartosz Kurek objął go i pokazywał kibicom na trybunach na nazwisko kolegi. Tak jakby chciał pokazać, kto był bohaterem spotkania. I zademonstrować swoje pełne wsparcie dla kolegi, który wcześniej był jednym z najbardziej krytykowanych graczy zespołu Nikoli Grbicia.

- Szczerze mówiąc, byłem w takiej ekstazie, że nawet tego nie zauważyłem. Dopiero później w mediach zobaczyłem, że Bartek wykonał taki gest. Jest fenomenalnym gościem, wspaniałym kapitanem zarówno na boisku, jak i poza nim. Dba o nas, jest naszym liderem i opoką. Jego dobre cechy mógłbym wymieniać bardzo długo - zaznaczył Śliwka. - Bardzo mu za ten gest dziękuję. On pokazuje, że w naszej drużynie wszyscy wierzą w siebie, są pewni wartości własnej i kolegów na boisku.

Z Katowic - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Co za słowa kapitana polskich siatkarzy. "Jestem dumny z tych chłopaków"
Kapitan Brazylii przemówił po porażce z Polską. Tak ją tłumaczy