"Czułem, że jestem we właściwym miejscu". To zaskoczyło Lavariniego na MŚ siatkarek

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Stefano Lavarini
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Stefano Lavarini

- Od meczów w Holandii do Gliwic to było wspaniałe uczucie, ciepło Polaków, którzy są pełni pasji do tego sportu. Mam nadzieję, że te dziewczyny nagrodzą fanów ciężką pracą - mówi Stefano Lavarini. Zdradza także składniki potrzebne do sukcesu.

W tym artykule dowiesz się o:

Piękny sen reprezentacji Polski na mistrzostwach świata siatkarek skończył się we wtorek. Biało-Czerwone jak równy z równym walczyły w ćwierćfinale mistrzostw świata z Serbkami. Były w stanie wyjść z niesamowicie trudnych sytuacji, ale ostatecznie jednym zagraniem marzenia Polkom odebrała Jovana Stevanović.

Serbka posłała przy stanie 15:14 w tie-breaku niesamowicie trudną zagrywkę, która dała jej ekipie awans do półfinału mistrzostw świata. Po meczu Polki zalały się łzami.

- Gdy zobaczyłem płaczące dziewczyny, to porównałem to sobie z zeszłorocznymi ME, kiedy też płakały. Pokazywałem im to po trudnych chwilach i mówiłem, że płacz przed kamerami nie jest kluczowy. Najważniejsze jest to, jak walczyły o siebie. Nie chciałem widzieć żadnych zawodniczek płaczących po ćwierćfinale i sam próbuję tego nie zrobić. Zawodniczki się popłakały, jednak je rozumiem. To inne łzy niż w poprzednich latach. Po takim meczu jestem w stanie zrozumieć - przyznaje selekcjoner Polek Stefano Lavarini.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca

"Zaskoczyło mnie to, jak zbudowały drużynę"

Początki pracy Włocha w Polsce nie były łatwe. W Lidze Narodów drużyna zaprezentowała się poniżej swoich możliwości i zajęła dopiero 13. miejsce w rozgrywkach. Czy swoją postawą na mistrzostwach świata siatkarki sprawiły niespodziankę szkoleniowcowi?

- Nie zaskoczyły mnie. Dziewczyny zrobiły to, co myślałem, że mogą zrobić. Z perspektywy siatkarskiej nie było niespodzianek, ale zaskoczyło mnie to, jak zbudowały drużynę. Na początku nie rozumiałem języka, kultury, nie rozumiałem części reakcji, codziennego życia, relacji. Wydawało mi się, że nie byliśmy szczególnie zjednoczeni - twierdzi Włoch.

- Nie miałem złych odczuć wtedy, ale zaskoczyło mnie w pozytywnym sensie to, jak się później zjednoczyły, zmierzały, ku jednemu celowi, pomagały sobie - dodaje.

Piękne słowa w stronę kibiców 

Jak wspomina Włoch sukces w postaci pierwszego awansu do najlepszej ósemki mistrzostw świata od 60 lat nie smakowałby tak dobrze, gdyby nie polscy fani. Kibice licznie przybyli do hal i wspierali polskie reprezentantki.

- Chciałbym podziękować polskim sercom - rozpoczyna Lavarini. -  Nie czuliśmy, że graliśmy w szóstkę. Od meczów w Holandii do Gliwic to było wspaniałe uczucie, ciepło Polaków, którzy są pełni pasji do tego sportu. Mam nadzieję, że te dziewczyny nagrodzą fanów ciężką pracą i tym, że będą w stanie się rozwijać - mówi trener.

Dla niego był to pierwszy sezon w kadrze Polski. - Już po Lidze Narodów to mówiłem, ale powtórzę to jeszcze raz. Jestem bardzo szczęśliwy, że tu pracuję. Czułem, że jestem we właściwym miejscu, we właściwym kraju, otoczony przez odpowiednich ludzi. Mam nadzieję, że będę miał okazję cieszyć się z tego oraz nowych wyzwań w kolejnych latach - zapowiada Lavarini.

Mistrzostwa świata kapitałem na przyszłość?

Dzięki świetnym występom na mistrzostwach świata Polki podskoczyły na dziesiąte miejsce w światowym rankingu. To bardzo ważne w perspektywie awansu do igrzysk w Paryżu. Na tym turnieju wystąpi sześć najlepszych drużyn z turniejów kwalifikacyjnych oraz gospodynie, a pozostałe pięć zespołów zostanie wyłonionych na podstawie światowego rankingu.

- To nie jest ważne. To jest kluczowe. Przyjechałem tu, by pracować z ważną reprezentacją, która przed sobą wiele perspektyw na przyszłość. Chcę pojechać na igrzyska tak szybko, jak tylko to możliwe. Mistrzostwa świata dały nam krok do przodu. To skarb, który musimy zatrzymać i w następnych miesiącach wykorzystać - ocenia selekcjoner.

- Dobry wynik nic nie znaczy na przyszłe lata poza tym, że jesteśmy w stanie i musimy ciężko pracować. Możemy rozwijać się pośród najlepszych drużyn świata. Mamy szansę, by osiągnąć taki poziom. Jutro będzie inny dzień. Przyszłość musi być wypełniona tymi dobrymi uczuciami, co przez trzy tygodnie: nadzieją, pewnością siebie, miłością, zaangażowaniem, pracą. To są składniki. We wtorek to było. Dziewczyny powinny być z tego dumne - kończy szkoleniowiec.

Z Gliwic - Arkadiusz Dudziak

Czytaj więcej:
Jedno zagranie odebrało Polkom marzenia. "Ta ostatnia piłka będzie mi się śniła po nocach"
Tak blisko i tak daleko. Koniec pięknej przygody polskiej kadry

Źródło artykułu: