- Zdobyłem drugą nagrodę MVP w tym sezonie, cieszę się że w play offach – dodał Grzegorz Szymański. - Nie mam patentu na dobrą grę przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi. Wczoraj znacznie lepiej zagrał Andrae i dlatego też zaraz po otrzymaniu statuetki, podszedłem do niego i mu ją wręczyłem.
W pierwszym spotkaniu w Jastrzębiu Szymański narzekał na problemy z kostką. Sytuacja wyglądała dość tragicznie. - Jeszcze rano czułem ogromny ból, ale podparłem się środkami przeciwbólowymi i wyszedłem na boisko. Wczoraj, w drugim secie uraz ponownie dał o sobie znać. To takie trochę nienaturalne skręcenie, praktycznie w drugą stronę. Spadam z ataku w drugiej linii i czuję się jakbym ciągnął nogę za sobą, naciągają się przyczepy od środka stopy – wyjaśnia atakujący Mlekpolu.
W meczu otwierającym rywalizację o brązowy medal mistrzostw Polski, Grzegorz Szymański zdobył 33 punkty. – Trzeba jednak pamiętać, że mecz był długi – mówi zawodnik. - Uważam, że wygrał go cały zespół, zaciętą walką i chęcią zwycięstwa. Byliśmy bardziej zmotywowani i ta motywacja okazała się naszą największą siłą. Wczoraj Akademicy pokonali Jastrzębski Węgiel 3:1 i z wyjątkiem trzeciego seta, niepodzielnie panowali na boisku. - W trzeciej partii Jastrzębie przycisnęło nas zagrywką, my popełniliśmy kilka błędów w ataku i zrobiła się przewaga na korzyść gospodarzy. Swoje zrobili w polu serwisowym Dawid Murek i Igor Yudin. Przy wyniku 23:18 odpuściliśmy seta, mobilizując siły na kolejny – mówi Szymański.
Siatkarz ocenił, że jego zespół miał trochę ułatwioną sytuacją, bo rywale czuli w nogach pięć ciężkich pojedynków z AZS-em Częstochowa, w tym ostatni rozegrany w miniony poniedziałek. - Wydaje mi się jednak, że my szybciej doszliśmy psychicznie do siebie po przegranym półfinale. Jesteśmy grupą, w której funkcjonuje dwanaście charakterów i każdy z nas po swojemu układał sobie coś w głowie. Trener Mariusz Sordyl zebrał nas do kupy, stworzył całość i zmotywował do walki o wspólny cel.
- Brązowy medal to wciąż jest podium mistrzostw Polski i warto się o niego bić – uważa Grzegorz Szymański. - Nie wyobrażam sobie, żebym mógł nie walczyć o zwycięstwo dlatego, że gram "tylko" o brąz. Po przegranym półfinale motywacja jest jeszcze większa, bo chcemy zakończyć sezon godnie, z medalem na szyi, a nie schodzić z parkietu pokonani, z opuszczonymi głowami. To się należy naszym kibicom.
W potyczkach ze Skrą Bełchatów zawodnikom AZS-u wyraźnie brakowało siatkarskiego szczęścia w końcówkach setów, narzekali też na pracę sędziów. - Szczęście jest potrzebne, ale dopisuje wtedy, kiedy gra się dobrze – twierdzi Grzegorz Szymański. - Gdy zespół gra źle i popełnia błędy, nie ma co liczyć na szczęśliwy traf. Pretensje do sędziów? Czasami może są nieuzasadnione, ale w większości przypadków to szczera walka o swoje.
Wynik rywalizacji pomiędzy Jastrzębskim Węglem a Mlekpolem AZS Olsztyn wciąż jest otwarty - podkreśla stanowczo zawodnik. - Jak już mówiłem wielokrotnie, nasze mecze play off z Resovią pokazały, że dopóki nie zabrzmi ostatni gwizdek sędziego, po którym zespół wygrywa trzeci mecz, nic nie jest rozstrzygnięte. W Jastrzębiu jest kilka charakterów, które mogą spowodować, że w Olsztynie ta rywalizacja będzie wyglądała zupełnie inaczej. Potrafią podnieść się z każdej porażki i zmobilizować kolegów do gry. Myślę jednak i gorąco w to wierzę, że walka o podium Polskiej Ligi Siatkówki zakończymy już w najbliższą środę.