[tag=2644]
Grupa Azoty Chemika Police[/tag] zameldowała się w finale Pucharu Polski w Nysie po pokonaniu Grot Budowlanych Łódź 3:1. Mistrzynie Polski zafundowały rywalkom prawdziwy festiwal bloków, zdobywając tym elementem aż 18 punktów.
- Na gorąco powiedziałabym, że to mocna zagrywka i dobry, fizyczny blok pomogły nam w tym meczu. Nie raz odrzuciłyśmy zespół z Łodzi od siatki, co potem spowodowało, że łatwiej było nam nadążyć w bloku - relacjonowała po zakończeniu spotkania Martyna Łukasik.
Choć policzanki przeważały, to w końcówce drugiego seta straciły koncentrację i przegrały tę partię. Szybko wyciągnęły jednak lekcję i później nie pozostawiły złudzeń 6. drużynie Tauron Ligi po fazie zasadniczej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje
- Wydaje mi się, że w tym drugim secie pojawiło się więcej niewymuszonych błędów. Dlatego też taki wynik - 24:26. Spodziewałyśmy się, że Grot Budowlane Łódź są bardzo waleczne w obronie i to się sprawdziło. Nastawiałyśmy się na długie akcje, dlatego też cierpliwość była wskazana w tym meczu - wyjaśniła przyjmująca reprezentacji Polski.
Dla policzanek niedzielny mecz to dziesiąta szansa na wzniesienie Pucharu Polski. Czy wobec tego udział w finale można nazwać rutyną?
- Absolutnie nie, to się nigdy nie nudzi. Za każdym razem to smakuje dobrze, za każdym razem smakuje inaczej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a my w niedzielę postaramy się zrobić ten ostatni krok. Jeżeli myślimy o zdobyciu Pucharu Polski to musimy wygrywać z każdym - zakończyła wypowiedź Martyna Łukasik.
Zobacz również:
"Emocje większe niż w lidze". Środkowa Chemika Police nie ma wątpliwości
Pierwszy finalista Pucharu Polski wyłoniony. Show Agnieszki Korneluk