Kto powalczy o igrzyska? Grbić zdradził, kiedy poda kadrę

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Nikola Grbić
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Nikola Grbić

Powoli końca dobiega siatkarski sezon klubowy, co oznacza, że już wkrótce do rywalizacji przystąpią reprezentacje. Selekcjoner polskiej kadry Nikola Grbić w rozmowie z TVP Sport zdradził, kiedy ogłosi nazwiska powołanych zawodników.

W tym artykule dowiesz się o:

Krajowe ligi siatkarskie wkroczyły już w fazę play-off. Pozostało już niewiele czasu do tego momentu, w którym poznamy decydujące rozstrzygnięcia. Z kolei w Lidze Mistrzów do rozegrania są już tylko finałowe mecze. O tytuł wśród mężczyzn powalczą dwie polskie drużyny: Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel.

Następnie przyjdzie czas na rywalizację reprezentacji narodowych. To będzie wymagający sezon. Najpierw kadrowicze będą rywalizować w ramach Ligi Narodów, a następnie czekają ich mecze towarzyskie, mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie do igrzysk Paryż 2024.

Pierwsze zgrupowanie ma rozpocząć się 8 maja. Ostateczny termin podania kadry na Ligę Narodów to 26 kwietnia. Wiadomo już, że selekcjoner Nikola Grbić nie będzie zwlekał do ostatniego dnia.

- Prawdopodobnie ogłoszę ją jednak wcześniej, pewnie w przyszłym tygodniu - powiedział Grbić. W reprezentacji ma znaleźć się trzydziestu zawodników, co ma dać selekcjonerowi komfort przy wyborze składu na poszczególne spotkania.

- Obecność na liście niekoniecznie będzie się równała treningom, tak, jak to było w poprzednim roku, kiedy powołałem wstępnie kilku zawodników, którzy ostatecznie nie brali udziału w zgrupowaniu. Wiem jednak, że pewną grupę na pewno chciałbym zobaczyć w hali i dopiero później podjąć decyzję o jej dalszym udziale w reprezentacyjnych zmaganiach - dodał.

Czytaj także:
"Potwierdzam". Semeniuk i jego agent odnieśli się do plotek
Kapitalna seria w ćwierćfinale PlusLigi. "O takie play-offy nic nie robiłem"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty