Zaledwie trzy dni po wyeliminowaniu Sir Sicoma Monini Perugia z rozgrywek Ligi Mistrzów i awansie do finału najbardziej prestiżowych rozgrywek siatkarskich w Europie, kędzierzynianie otworzyli rywalizację ćwierćfinałową z ekipą Projektu Warszawa. Po czterech spotkaniach obrońcy tytułu zameldowali się w najlepszej czwórce drużyn w kraju.
- To jeden z trudniejszych meczów, jaki rozegrałem. Na pewno jest to najtrudniejszy sezon w mojej karierze. Ktoś na twitterze podał już liczbę meczów, które mamy za sobą i jest ich w okolicach 50. A przecież dopiero przechodzimy ćwierćfinał. Presja jest ogromna, a mimo to nie ma siły nawet się cieszyć po ostatniej piłce - powiedział w mixed-zonie Marcin Janusz.
Siatkarski maraton trwa
Po dwóch meczach w Kędzierzynie-Koźlu podopieczni Tuomasa Sammelvuo mieli już w zanadrzu sporą zaliczkę, ale potrzebowali w stolicy potwierdzić swoją dominację. Jak się okazało dość szybko aspekty zdrowotne zaczęły odgrywać pierwszoplanową rolę.
- Tak na szybko zamieniliśmy jeszcze dwa słowa z Olkiem Śliwką i też przyznał, że tak trudnych warunków i okoliczności ćwierćfinałów nie pamięta. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to co pokazali warszawianie w drugiej części sezonu to nie jest przypadek i czeka nas trudna przeprawa - podkreślił klasę rywala rozgrywający Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!
Pod koniec pierwszego seta kontuzji barku doznał środkowy Projektu Warszawa i reprezentant Polski - Piotr Nowakowski. Trudy rywalizacji dały się we znaki także jego kolegom oraz przyjezdnym.
- Piotrek Nowakowski, Erik Shoji, Damian Wojtaszek - oni wszyscy łapali po kolei jakieś mniejsze czy większe urazy w trakcie tego meczu. U nas też niektórzy mają mniejsze kontuzje, ale to normalne, że o tym się nie mówi. Trzeba się zastanowić nad tym systemem, wszyscy znają nasze zdane. Teraz trwa takie spychanie odpowiedzialności z jendej osoby na drugą i nikt nie potrafi tego wziąć na siebie. Pewnie panowie w garniturach fajnie spędzili czas oglądając te mecze, ale dla nas zawodników jest to niebezpieczne i na dłuższą metę też po prostu nie do wytrzymania - dodał Janusz, otwarcie wyrażając swoje zdanie wobec aktualnych przepisów.
"Trzeba o tym mówić"
Aktualnie w rozgrywkach PlusLigi uczestniczy 16. zespołów, o dwa więcej niż przed rokiem. O konsekwencjach tej decyzji pisaliśmy tutaj.
- Gdzieś trzeba o tym mówić. My pokazujemy, że oddajemy serce na boisku i nie chcemy dookoła tego zajmować się polityką. To nie jest nasza rola. Oczywiście czasami wyjdzie ktoś i powie za dużo, ale przekaz jest jasny. Ja jestem zdania, że nie tak powinna wyglądać liga, to nie powinna być walka ze samym sobą. Nie chodzi o to, żeby przetrwać i zagrać na jakimkolwiek poziomie - przyznał 28-latek z Nowego Sącza.
Pomimo wszystkich przeciwności Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle awansowała do półfinału, w którym zmierzy się z zespołem Asseco Resovii Rzeszów. Siatkarze z Podkarpacia mogą wykorzystać atut świeżości, mają bowiem w nogach mniej rozegranych spotkań niż ich rywale.
- Kiedy jest duży stres i zmęczenie to pozostaje wyszkolenie techniczne, które mamy wypracowane, a to jest u nas w drużynie na najwyższym poziomie. Mieliśmy ogromne problemy z różnymi elementami, ale ten sezon pokazuje, że potrafimy je przykrywać - zauważył Janusz.
Zobacz również:
Ostatni akcent najgorszego sezonu w historii PGE Skry. Sprawdź siatkarski plan na wtorek
Indykpol AZS Olsztyn wciąż w walce o półfinał